United States or Nauru ? Vote for the TOP Country of the Week !


Nadzieją przyszłą i przeszłem wspomnieniem! Gdy zechce płakać ach! płaczu swobodą! Gdy śpiewać zechce ach! jej duszy pieniem! Na to niech żyję na to mi daj siłę, Bobym inaczej prosił o mogiłę! Nowe życie. Cośmy kochali tak razem Martwym głazem I ruiną, Temu dzisiaj się przyśniwa Młodość nowa i szczęśliwa Dni im życia płyną! Staremu Rzymowi Grobom i ludowi!

Mów! własnali cię wola na ziemię sprowadza, Obcali więzi ciebie na padole władza? Ach domyślam się pewnie wzgardzony miłośnik Jaki Pan możny, albo opiekun zazdrośnik, W tym cię parku zamkowym jak zaklętą strzeże! Godna by o cię bronią walczyli rycerze. Byś została romansów heroiną smutnych! Odkryj mi Piękna tajnie twych losów okrutnych!

Teraz ach! pójdę łzami oblewać ołtarze, Nie będę mojéj żebrać przebaczenia zbrodni, Tylko niech mię Bóg twoją zgryzotą nie karze. Dzieńdobry! nie śmiem budzić, o wdzięczny widoku! Jéj duch na poły w rajskie wzleciał okolice, Na poły został boskie ożywiając lice, Jak słońce na pół w niebie, pół w srébrnym obłoku.

Sentymentalizm straszny... samobójstwo w perspektywie! zapewne sensacye nowe i dość miłe, lecz dla człowieka, który trzysta czterdzieści siedem razy grał komedyę miłości zanadto wstrząsające. Wspanialsze o wiele włoszki, wenecyanki, tajemnicze, pełne ognia i nieopisanej zmysłowości... A gondole! ach!... Irek głową w takt wioseł kiwał i oczy przymykał uśmiechnięty, pełen rozkosznych wspomnień.

Mogłybyście nie jednej dziewczynie, „Dać to szczęście, bez którego ginie! „Jakaż niemoc tak strasznie was więziDo tej wiśni, co trwa na gałęzi?” Ach, nie po to się czerwienię, Żeby gasić twe pragnienie! Idzie lasem owa zmora, co ma kibić piły, A zębami chłopców nęci i zna czar mogiły. Upatrzyła parobczaka na schyłku doliny: „Ciebie pragnę, śnie jedyny, dyny moje, dyny!

KARSKI. Tak, dostałem. Ale przechodziłem koło Odeonu, zacząłem czytać i kupiłem książkę. Ale ja to będę tłomaczył. Tak mało go znam. Będziemy to czytali razem. Ty tak ładnie umiesz czytać. Pamiętasz w Zurichu, jakeś mi czytał »w Szwajcaryi« na jeziorze... Byłam jeziora błękitnego panią. Ach! poezya... Nie ma czasu na to. Niedarmo czytywałam w Warszawie Kurjerek Poranny.

Szarak, co nieraz bywał w kłopotach i trwogach, Nie tracąc serca, póki czuł się rączy, Teraz podupadł na nogach, Poczuł, że się źle z nim skończy; Więc jęknął z głębi serca: „Ach, nie masz pod słońcem Lichszego powołania, jak zostać zającem, Co mię w dzień pies, lis, konik, kania, I wrona, Nawet i ona, Jak chce, tak gania!

Ach tak, prawda... moje życie, prawda... Koniecznie zobaczyć musimy wszystko! mówił Roman. Umilkli znowu, zatopieni w myślach. Od parodniowego pobytu swego w małem nadlemańskiem miasteczku, Dzierżymirscy prowadzili żywot pracowity.

Przecież ja widzę, że ty nie jesteś szczęśliwy. Czemu czemu? Chciałeś mię mieć jestem twoją, na zawsze twoją. Chciałeś mię mieć tylko dla siebie, zdala od wszystkich, od niego przyjechaliśmy tutaj. Cóż ja jeszcze zrobić mam dla ciebie? Nie uwierzyłbym Bogu, gdyby mi stanął tu w płomiennym krzaku, ale tobie wierzę. ZOFIA. Ach, nie mów tego. Tak chciałabym, abyś ty choć trochę wierzył.

A to ztąd widzi pan poszło: Posłyszała kiedyś pod balkonem na ulicy gwiżdżącą papugę. Odejść nie chciała. Wzięłam na ręce i gwizdałam jej w uszko przez całą drogę. Później... ciągle prosiła gwizdaj, Papuziu! ja gwizdałam! Ach Boże!... ja gwizdałam! Porwała się nagle, jakby ocucona. Ja pana nudzę, co? Pan i tak smutny! Lecz on rękę wyciągnął.

Słowo Dnia

biegała

Inni Szukają