Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 20 lipca 2025
Roman wstrząsnął się... W przywidzeniu nagłem ujrzał on te klasy, sfery tych wszystkich, przechadzających się przed nim, strojnych ludzi, unikających jego wzroku, ukłonu, uchylających się od podania mu ręki, ze wzgardą zimną, suchą na obliczu...
Póki młodego w piersiach żywię ducha, Póki żelazo ręki zdrowej słucha, Dopóki koń mój ze skrzydłem sokolim, Com z łupów krymskich jednego wziął sobie, Jakiemu równy dany tobi drugi, A jeszcze dziesięć rży przy moim żłobie, Któremi wierne poobdzielam sługi; Dopóki koń mój póki szabla moja " Tu mu gniew słowa i tchnienie zatłoczył.
Trwało to sekundę, lecz wystarczyło Krasnostawskiemu, bo to, co wyczytał na wzburzonem obliczu Topolskiego, aż nadto uzasadniło jego obawy. Wysiłkiem woli, ochłonąwszy z wrażenia, przemówił pierwszy Topolski, wskazując swobodnie na pozór ruchem ręki widnokrąg, gdzie dogorywała już łuna ognia: A zatem, chwała Bogu, już po pożarze!.. My właśnie... Nikczemny! zabrzmiało w ciszy słowo jedno.
Zaczytany, nie spostrzegł był Roman, że na środku pokoju od pewnego już czasu stał młody człowiek, lat około trzydziestu pięciu, i patrzył nań uporczywie. Pod siłą tego wzroku podniósł oczy Dzierżymirski, a ujrzawszy przybysza zbladł; poznał go bowiem od razu, nie dał jednak poznać tego po sobie, nie podniósł się z miejsca nawet, a tylko ruchem ręki obojętnym wskazał krzesło.
Mówiąc to ukląkł, nie puszczając jej ręki. Klęczeliśmy wszyscy. W ciszy głuchej głos starego księdza zaczął się rozlegać powolny, doniosły. Towarzyszył mu głos kobiecy. Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech... Słowa płynęły jedne za drugiemi i urwały się. Bądź wola Twoja powtórzył ksiądz. Matka moja pochyliła głowę ku ziemi i milczała przez chwilę, oddychając ciężko.
Oto chciałabym być jaka rzeczą żyjącą przy tobie Anhelli, pajączkiem nawet który jest miły więźniowi i schodzi jeść z jego ręki po złotym promyku słonecznym. Jam się przywiązała do ciebie jak siostra i jak matka twoja, i więcéj jeszcze... Ale grobowiec wszystko kończy... Nie zapominaj o mnie bo któż o mnie będzie pamiętał po śmierci, chyba ren któregom doiła zalewając się łzami.
Panna Felicya podbiegła w tej chwili do niego. Co, telegram? zawołała: z Petersburga? jest nadzieja? Wuj Ksawery był bardzo poważny a blady jak płótno, on, z którego policzków tryskała zwykle krew i wesołość aż biła. Wąsy mu się nawet opuściły na dół, a ręka trzęsła się, gdy zmięty papier podawał pannie Felicyi, nic nie mówiąc. Ta wyrwała mu go z ręki i przez chwilę próbowała go czytać.
NOC WIELKIEGO SEZONU Każdy wie, że w szeregu zwykłych, normalnych lat rodzi niekiedy zdziwaczały czas ze swego łona lata inne, lata osobliwe, lata wyrodne, którym jak szósty, mały palec u ręki wyrasta kędyś trzynasty, fałszywy miesiąc. Mówimy fałszywy, gdyż rzadko dochodzi on do pełnego rozwoju.
Zginąć on może z własnej tylko ręki, Gdy nim owładnie rozpacz senna, głucha, Co mu spoczynek wskaże w grobie miękki I to zwątpienie, co szepcze do ucha. Że jednem tylko lekarstwem na męki Jest dobrowolne samobójstwo ducha. Miejmy nadzieję... Miejmy nadzieję!
Stósunek strupieszały wicher czasu obalić musiał, na to nie było rady; ale ztąd zguba, że nie podano ręki rolnikowi, żeby mógł inny stósunek, nowym pojęciom odpowiedniejszy bez zwłoki nawiązać!
Słowo Dnia
Inni Szukają