United States or Ireland ? Vote for the TOP Country of the Week !


Stoi na koniu; a jako rozwiodła Szeroko cienie sterczących warkoczy, Na śnieżnej górze wybujała jodła, Tak go szeroki płaszcz do koła mroczy: Czarny płaszcz, czarny koń i chełm i godła. Trzykroć zawołał, zleciał nakształt gromu, Nie wiedzieć za kim, albo przeciw komu.

Jakieś szare, smutne światło płynęło przez szyby przysłonięte japońską siatką, po której latały z podniesionemi skrzydłami dziwaczne ptaki. Seweryn skrzywił się i trochę przygasłemi oczami powlókł dokoła. Jakkolwiek szarawe cienie włóczyły się po kątach, mieszkanie to wydało mu się po prosta rajem. Taka cisza, taki spokój panujący nawet po za oknami!

Życia!.. Życia!.. Miłości, szczęścia!.. wielkim głosem wołało wszystko, a on jedyny tylko, nieczuły na nic zgoła, stał wciąż tak samo nieruchomy, zapatrzony nie w dal jasną, lecz w cienie cierpiącej duszy własnej.. Po nocy pożaru do Tomaszówki uciekł Krasnostawski piechotą, obudziwszy się z omdlenia, sam jeden wśród szumiącego mu łagodnie nad głową parku.

Zdawało mu się mianowicie, że on nie do cywilizowanego, dzisiejszego, ale jakiegoś zbójeckiego z zamierzchłej przeszłości dojeżdża grodu; że ucieka, kryje się tu ze swym porwanym, czy też skradzionym łupem... Oto z ciemnych zaułków i kątów śpiącej Wenecyi wysuwają się po prostu jakby wyraźne jakieś cienie, mary, czy odbicie dawnych zbrodni, mordu i gwałtów, tak licznych w historyi krwawej tego dziwnego miasta...

Święcąc swój tryumf, a śmierć słońca po coraz bardziej mrocznych zakątkach "Cimitero" cienie wieczoru pląsają już obecnie swobodnie całkiem drużyna ich weseli się, tańczy, pusta, skracając godziny do przyjścia nocy-władczyni.

Ostatnie dźwięki surmy bojowej konały, a Romanowi zdało się, z milknącem coraz już dalszem echem bębna, poczynają oto zaludniać tum wspaniały jakieś wyrosłe jakby zewsząd mary i cienie poległej dawno Napoleońskiej gwardyi starej, i wyraźny o słuch jego obija się przy tem stuk ich butów i ostróg o kamienie posadzki!.. Idą!

Ostatnie wreszcie cienie przedświtu pierzchły nagle... Pierwszy promień słońca wyjrzał nieśmiało, błysnął po białych ścianach chatynki i blaszanym dachu starego młyna, dotknął się tafli stawu, zamigotał w mętnych błotach moczarów i musnął pieszczotliwie odwróconą sylwetę idącego mężczyzny. Na błyszczącej lufie przełożonej przez plecy strzelby zapalił się blaskiem.

Masy ich kadłubów miejscami zaciemniały jezioro, a w ciemniach tych, odbijających rażąco na obszarach wód od fali, tych oświetlonych taśm jasnych, błąkały się jakieś mary i cienie, ze śnieżnym żaglem sunęła cicho zgrabna, wysmukła barka...

Spowiada się... rzekł do siebie, i zbliżywszy się do okna, spojrzał w zadumie. Tak samo, jak codzień, podlewano dzisiaj pod zbliżający się wieczór klomby kwiatów, tak samo zniżające się już słońce słało cienie na aleje parku, na staw, porozrzucane w ogrodzie ławki, na chaty sioła, i step w perspektywie. I tak samo będzie jutro, pojutrze zawsze!

Zadumany i jakby tęskny tulił się zmierzch szary do ścian kamienic wielkiego miasta, do witryn wspaniałych sklepów jego, pełzał u podnóży pomników, ścierał kontury gmachów kościołów wszystko dokoła pogrążał w mroki i cienie.