United States or French Polynesia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Ruchliwą falą w pewnych godzinach przelewający się przez ulice miasta, a obejmujący sobą oddzielną warstwę wracających z zajęcia pracownic różnej kategoryi, na wylot znany Krasnostawskiemu, roił się dalej przed oczyma jego kobieco-dziewczęcy światek, i coraz bardziej liczny, barwniejszy obejmował go swym ruchomym uściskiem.

Wiedziała, że była bardzo nędzną istotą, lecz on, brat jej powinien mieć dla niej więcej pobłażania, aniżeli inni. Nieraz w szynku biła pięściami w stół krzycząc, dożyje chwili, w której ci, co jej znać nie chcą, do nóg upadną!... lub kułakiem groziła w stronę miasta spowitego w ciszę, jakby zaprzysięgając zemstę tym, którzy pierwsi w kał ten wepchnęli.

I wtedy cała fala łez lała się z czarnych oczów kobiety i po przechylonej w tył głowie ku masie pokręconej grzywy spływała. Tymczasem mężczyzna trupie swe palce w kaskadzie tych łez maczał i leniwym głosem sentymentalnie powtarzał: Zagwizdaj, Papuziu!... =Bydlę.= Zaturkotało i na drodze od miasta wiodącej podniósł się tuman kurzu.

Był to dystrykt przemysłowo-handlowy z podkreślonym jaskrawo charakterem trzeźwej użytkowości. Duch czasu, mechanizm ekonomiki, nie oszczędził i naszego miasta i zapuścił korzenie na skrawku jego peryferii, gdzie rozwinął się w pasożytniczą dzielnicę.

W dodatku Dyńdzio, w celu rozświetlenia umysłu swej Fryne i uczynienia z niej Lais miasta przynosił znudzonej dziewczynie tłomaczenia rozmaitych francuzkich romansów, w których imaginacya autorów wraz z potwornością fabuły walczyła o lepsze. Resia czytała te opisy wonnych buduarów wypikowanych atłasem, tonących w półcieniu sypialni, nocnych lamp kryształowych migocących w przestrzeni.

Krwawy blask jego rozświetlał panujące wokoło nieprzejrzane ciemności, torując w ten sposób w ślad za jeźdźcem drogę małemu koczykowi, zaprzężonemu w cztery bułane żwawe koniki. W powoziku siedział Bolesław Krasnostawski, otulony burką i obłożony pakunkami. Jechał właśnie od kolei, a powracał z podróży swej do miasta.

A gdy na ulicy potem blask słońca przywracał mu trzeźwą równowagę myśli, z widzeń zaśmiertnych zostawała mu złowroga radość, że tęsknota przerwała już tamy, któremi rozum graniczy z obłędem. Ze wszystkich kościołów miasta najwięcej upodobał sobie ogromny na rynku kościół gotycki.

Zacząłem schodzić stromą serpentyną wśród lasu, początkowo idąc krokiem lekkim, elastycznym, potem, nabierając rozpędu, przeszedłem w posuwisty szczęśliwy bieg, który zmienił się wnet w jazdę jak na nartach. Mogłem dowoli regulować szybkość, kierować jazdą przy pomocy lekkich zwrotów ciała. W pobliżu miasta zahamowałem ten bieg tryumfalny, zmieniając go na przyzwoity krok spacerowy.

Zdawało mu się mianowicie, że on nie do cywilizowanego, dzisiejszego, ale jakiegoś zbójeckiego z zamierzchłej przeszłości dojeżdża grodu; że ucieka, kryje się tu ze swym porwanym, czy też skradzionym łupem... Oto z ciemnych zaułków i kątów śpiącej Wenecyi wysuwają się po prostu jakby wyraźne jakieś cienie, mary, czy odbicie dawnych zbrodni, mordu i gwałtów, tak licznych w historyi krwawej tego dziwnego miasta...

Widocznie kartograf wzbraniał się uznać przynależność tej dzielnicy do zespołu miasta i zastrzeżenie swe wyraził w tym odrębnym i postponującym wykonaniu. Aby zrozumieć rezerwę, musimy już teraz zwrócić uwagę na dwuznaczny i wątpliwy charakter tej dzielnicy, tak bardzo odbiegający od zasadniczego tonu całego miasta.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają