Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 18 września 2025
Wierzyłem, iż tej nocy nie była w Baskerville-Hall, bo widzianoby konie i wehikuł przy furtce; taka wycieczka nie utrzymałaby się w tajemnicy. Mrs. Lyons mówiła więc prawdę, lub część prawdy. Wyszedłem zniechęcony. Więc znowu rozbijałem się o mur, zagradzający dalszą drogę odkryć!
Mowa Księdza wzbudziła takie zadziwienie, Taką radość, że całe huczne zgromadzenie Milczało chwilę; potem napół ciche słowa Powtarzano: tabaka s Polaki? Częstochowa? Dąbrowski? z ziemi włoskiéj? aż nakoniec razem.
Jeśli kto i czuł wtenczas, że polskie ubranie Piękniejsze jest niż obcéj mody małpowanie, Milczał; bo by krzyczała młodzież, że przeszkadza Kulturze, że tamuje progressy, że zdradza! Taka była przesądów owoczesnych władza! «Podczaszyc zapowiedział że nas reformować, Cywilizować będzie i konstytuować; Ogłosił nam, że jacyś francuzi wymowni Zrobili wynalazek: iż ludzie są rowni.
Tylko chwilami zdawało mi się, że po drugiej stronie ulicy w mroku prześlizguje się cicho taka sama postać błędna, idąca bez celu, potępiona. I byłem jej wdzięczny, że idzie ze mną i nie trwożyła mię wcale, jakgdybym ją znał od wieków. Chciałem się zbliżyć do niej i przeszedłem przez ulicę: przyspieszyła kroku. Począłem iść prędzej: pobiegła.
Wracam, jak zawsze, z biura, przychodzę do domu, szukam cię po wszystkich pokojach. Służący powiada mi, że pani wyszła i podaje mi kartkę twoją. Nie, to być nie może, ja temu nie wierzę to nieprawda, to sen. Nikt o tem w Warszawie nie wie, moja matka codzień pyta się ciebie ona kochała cię jak własną córkę. A ty taka święta, taka czysta, ty tutaj, ty...
Ależ, panie prezesie! wykrzyknął Orlęcki, i zerwawszy się z fotelu, uchwycił dłoń gościa swego, ściskając ją serdecznie.. Wdzięczność moja i sercu memu bliskich nie miałaby granic!.. Lecz doprawdy, nie pojmuję... nie rozumiem!.. urwał wzruszony... Skąd taka łaska pana prezesa dla mnie?... Wszak poznaliśmy się tak niedawno! dokończył i zamilkł, nie wiedząc snać, co powiedzieć, jak się obrócić i znaleźć w sytuacyi, tak dlań niespodzianej...
Idzie Jan z tęsknym Wiesławem na zwiady, Wiesław daleko przed nim znaczy ślady, Bo go i miłość i młodzieńcza siła Przez góry, doły, prędzej prowadziła; A kiedy przyszli, gdzie mieszkała córka, Taką pieśń nucą za płotem podwórka: Kwiatami grzęda osnuta, Kwitnie rozmaryn i ruta; Na okienku wianek leży, Jest tu córka dla młodzieży.
A przecież nie kląłem jej, kochałem ją; zdawała mi się tylko, jak każdemu, raz za złą, raz za głupią, raz za starą, i chciałem ją mieć lepszą, mądrzejszą, młodszą, inną; nie chciałem je; mieć taką, jaką była, chciałem, żeby ta istniejąca, ta żywa, ta matka, żeby skonała... dla zmartwychwstania wprawdzie; lecz śmierć jest, a w zmartwychwstanie kto dziś wierzy?
Już na dziedzińcu słychać myśliwskie okrzyki. Wyprowadzają konie, zajeżdżają bryki, Ledwie dziedziniec taką gromadę ogarnie, Odezwały się trąby, otworzono psiarnie; Zgraja chartów wypadłszy wesoło skowycze; Widząc rumaki szczwaczów, dojeżdżaczów smycze, Psy jak szalone cwałem śmigają po dworze, Potém biegą i kładą szyje na obroże: Wszystko to bardzo dobre polowanie wróży; Nareszcie Podkomorzy dał roskaz podróży.
I nie lęka się ani szelestu kroków, gdy chodzę po pokoju, ani szmeru kartek książki, którą przerzucałem, ani dźwięku piosenki, którą próbowałem nucić ale wchłania je w siebie, przetrawia i w ciszę taką samą, niezmąconą, przemienia... Rozpacz!
Słowo Dnia
Inni Szukają