United States or Colombia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Z ekranu izdebki, majaczącego coraz bledszymi cieniami, światło w tej samej chwili znikło; zapanowała tu szarawa ciemność, a w ślad zatem rozległo się powtórne, tym razem silniejsze pukanie, poza drzwiami zaś jednocześnie dały się słyszeć słowa, wyrzeczone głosem męskim, dźwięcznym i młodym. Widać, że śpi, lub go nie ma...

Pijani towarzysze słuchali go w przerażonem milczeniu, tylko jeden, gorszy, a może bardziej pijany od innych, poddał myśl, aby za dziewczyną puścić w pogoń psy podwórzowe.

Stopniowo te zniknięcia przestały sprawiać na nas wrażenie, przywykliśmy do nich i kiedy po wielu dniach znów się pojawiał, o parę cali mniejszy i chudszy, nie zatrzymywało to na dłużej naszej uwagi. Przestaliśmy po prostu brać go w rachubę, tak bardzo oddalił się od wszystkiego, co ludzkie i co rzeczywiste.

Krawat ten był tani, podszyty perkalem, kupiony z wystawy ubogiego sklepu na jakiejś oddalonej uliczce. Mężczyzna, który go nosił, był biedny i był bezwątpienia aktorem, bo na atłasowym węzie świeciły się żółtawo-różowo plamy szminki.

Stapleton gdyż tak go będę nazywał w dalszym ciągu wiedział, że sir Karol ma wadę serca i że gwałtowne wstrząśnienie może go zabić; wiedział też, że jest przesądnym i że wierzy w legendę. Nikczemnik poznał odrazu, jaką może stąd korzyść osiągnąć; obmyślił dla baroneta śmierć niezawodną, za którą nikt nie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności. Przeprowadził swój plan bardzo zręcznie.

Wziął pergamin, w ręku zważył, Znowu nań zezem poziera, Znowu czytał i odczytał, Znowu zważył, znowu zmierzył, Kułakiem o stół uderzył, Westchnął, mruczał, zębem zgrzytał, Ręce nad czoło zakłada... Skoczył raptem i w zapędzie Machnął ręką: „Niech tak będzie!” Znowu umilkł, znowu siada, Znowu myśli, znowu wstaje, Znowu chodzi, znowu siada. Niech go za to nikt nie łaje, Bo z djabłami rzecz nielada.

Ale nikt nie miał odwagi wyjść na jego spotkanie. Czekaliśmy. Drzwi wreszcie otwarły się. Na progu stał ksiądz Osmólski, do trupa podobny, słaniający się. Prałat stanął za nim, podtrzymując go. Mama zerwała się naraz i klęcząc, głowę zwróciła ku wchodzącym. Z ust, spieczonych gorączką, wydarło się jedno słowo: Już?! Ksiądz Osmólski podszedł do niej, trzęsąc się.

Widzi dumnego ojca pięknej dziewczyny, zazwyczaj traktującego go z góry dla nich, potomków starożytnych rodów, chociaż częstokroć biednych pełnym uprzejmości wyrafinowanej i uniżonej niemal grzeczności.

Wypadało go zwrócić niezwłocznie, w zastępstwie prawego właściciela, jego żonie Oli. Zatem jechać do Szczęsnej osobiście?.. Nigdy w życiu! rzekł głośno do siebie młodzieniec. Zasępił się. Nagle myśl jakaś nowa zrodziła mu się widocznie w głowie, bo zerwał się żywo i wskoczywszy na konia, wjechał w las drożyną.

Pan się dziwi, zapewne dygnęła już śmiało, lecz z tym samym nieokreślonym nieco twarzy wyrazem, że ja, nie znając pana, ośmielam się, pomimo to, trudzić go... ale... Boli rączka? podchwycił Krasnostawski śpiesznie i pochylił się ku dziewczęciu, z uśmiechem. W oczach dziewczyny zapaliły się skry, nerwowo zadrżały jej wiśniowe usta i rozchyliły się kusząco... Zaśmiała się...

Słowo Dnia

suchą

Inni Szukają