United States or Bhutan ? Vote for the TOP Country of the Week !


Konie zatrzymane stanęły; wspomagany przez młodego plenipotenta, Ładyżyński zapalił wreszcie cygaro, a podniósłszy głowę, spojrzał przed siebie. Cóż to? Wyżyczpol? zapytał służby. A tak, proszę jaśnie pana! potwierdził lokaj, zdejmując liberyjną czapkę.

Demoniczny natomiast młodzian, obserwowany, popychany przez kolegów, widząc, nic nie zyska, przybrał... minę zwycięzcy i często w pustą głębię salonu rzucał porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechy, ku wielkiej radości całej dependenckiej rzeszy. Wzięła się! wzięła! szeptali do siebie, głowy z plik papierów wyściubiając. Irek brwi marszczył i rękę patetycznie wyciągał.

Poznał po głosie tych dwóch, dobijających się doń przed chwilą, poczciwych studentów uniwersytetu widział w wyobraźni swej teraz niemal obok siebie wyraźne postacie ich, w wytartych mundurach i spłowiałych od słót i słońca czapkach, pokrzywionych butach... Biedni chłopcy!

A... prawda!.. mruknął półgłosem do siebie i sięgnął jednocześnie po papier listowy, oraz kopertę. Przed nim, jako wice prezesem zakładów dobroczynnych, leżał list znanego w mieście i wpływowego księcia S., z prośbą o umieszczenie w jednym z przytułków jakiegoś schorzałego biedaka.

Dzierżymirski, palący w zamyśleniu papierosa, spojrzał na wdzięczną postać żony, opiętą zgrabnie w śliczną dekoltowaną suknię, i dłużej zatrzymawszy na niej spojrzenie, milcząc, z uśmiechem skinął potakująco głową; po chwili zaś rzucił papierosa precz od siebie i przysunąwszy fotel bliżej do kanapki; gdzie siedziała Ola, położył miękką dłoń swą na jej małej rączce.

Postać wskazuje twoja, że nim jesteś; Łzy twe niewieście, dzikie twoje czyny Cechują wściekłość bezrozumną zwierza. W pozornym mężu ukryta niewiasto! Zwierzu, przybrany w pozór tego dwojga! Ty mnie w zdumienie wprawiasz. Jakem kapłan! Myślałem, że masz więcej hartu w sobie. Tybaltaś zabił, chcesz zabić sam siebie. I przez haniebny ten na siebie zamach Zabić chcesz także , co żyje tobą?

Po drewnianych pomostach wysypał się na ulicę tłum różnolity i barwny; światła, pozapalane w pobliżu padały nań skośnie, oświetlając wyraźnie ruszających się ludzi. Ola wśród nich starała się odnaleźć sylwetkę męża, niebawem dojrzała go rzeczywiście i z radością wykrzyknęła do siebie: Jest! jest!..

A!... tak!... masz recht!... łajdackie pieniądze... Lecz w nim, w tym brutalnym chłopie, zbudził się cień delikatności. Nie, nie dlatego! odparł szybko lecz ja mam dosyć, schowaj je dla siebie! Ona uśmiechnęła się teraz radośnie. Schowam je dla... ciebie, Wicek! On, oddalając się i malejąc coraz więcej w przestrzeni, powtórzył prawie bezwiednie: Schowaj, Olka!

Niebawem zjawił się wyrostek, w rozchylonej koszuli, boso, odebrawszy wierzchowca, znikł z nim pomiędzy strzechami podłużnych budynków; młody człowiek zaś, szepcąc jeszcze smutnie coś z cicha do siebie, schyliwszy głowę, wszedł do wnętrza małego, krytego słomą dworku. Odemknął drzwi kluczem, a przestąpiwszy próg, zatrzasnął je z hałasem.

A w zwierciedle sadzawki do dna odbita Jaśniała, przeciw niebu w fali wniebowzbita, I szepnął król do siebie: „Tu niechaj rozkwita!” A po nocy, gdy księżyc jarami się bieli, I gdy wszystko posnęło i wszyscy posnęli, Ona wyszła podwójnie: z ziemi i z topieli. I biegła, pątnikując, po schodów marmurze W głąb nieznanych pałaców ku górze, ku górze, Czyniąc kroki płochliwe, zwiewne i nieduże.

Słowo Dnia

tańcowali

Inni Szukają