United States or Myanmar ? Vote for the TOP Country of the Week !


Ożeniłem się i dlatego musiałem szpital opuścić; trzeba było założyć dom, postarać się o praktykę samodzielną. No, i teraz zyskujesz pan sobie sławę na polu nauki rzekłem. Wszak mam przyjemność mówić z panem Sherlock Holmes? Nie, to mój przyjaciel, doktor Watson. Miło mi pana poznać. Słyszałem o panu nieraz. Pozwoli mi pan, panie Holmes, zbadać swoją czaszkę.

Czasby też obok szkół, co kształcą przeważnie konsumentów , urządzić także szkoły producentów ! Nie zapominajmy, że jak słusznie ostrzega E. Stawiski : „o ubóstwo narodu rozbijają się wszystkie usiłowania na polu literatury, sztuki, umiejętności;” ......że jeżeli rolnictwo zostanie opuszczonem, „to wyrosła ztąd nędza, opuszczenie i niemoc rozleją się na wszystkie siły całego organizmu, i wszysko zostanie zgubionem, tak jak najwznioślejsze natchnienia nieśmiertelnego ducha, kończą się dla ziemi rozbiciem jego materyalnej powłoki”.

Tu Wojskiemu przerwał krzyk: Wyczha! tuż spod koni Smyknął szarak; już Kusy, już go Sokół goni. Psy wzięto na obławę, wiedząc że s powrotem Na polu łatwo można napotkać się s kotem; Bez smyczy szły przy koniach; gdy kota spostrzegły, Wprzód nim strzelcy poszczuli już za nim pobiegły.

Wtem się coś zdala na polu ukaże: Jakowiś ludzie biegą tu po błoniach; A gałąź cieniu za każdym się czerni A biegą prędko, muszą być na koniach, A świecą mocno, muszą być pancerni. Zarżały konie, zagrzmiała podkowa, Trzej to rycerze jadą wzdłuż parowa. Zjechali, stają, a pierwszy z rycerzy Krzyknie, i w trąbkę mosiężną uderzy.

Erato złotowłosa, y ty wdźięczna lutni, Skąd poćiechę w swych troskách biorą ludźie smutni: Uspokóyćie chwilę strapioną myśl moię, Póki ieszcze kámienny w polu słup nie stoię, Leiąc ledwie nie krwáwy płácz przez mármór żywy, Zálu ćiężkiégo pámięć, y znák nieszczęśliwy. Mylę sye: czyli pátrząc ludzkié przygody, Skromniéy człowiek uważa y swé własné szkody?

Byłem ja gospodarny, gdy byłem szczęśliwy, Chwalili mię sąsiedzi, Chwalił mię ojciec siwy. Teraz się ojciec biedzi, A ja ni ludziom, ni Bogu! Niech ziarno w polu przepadnie, Niech ginie siano ze stogu, Niech sąsiad kopy rozkradnie, Niech trzodę wyduszą wilki! Niemasz, niemasz Marylki! Daje mi ojciec chaty, Daje mi sprzęt bogaty, Bym wziął w dom gospodynię Namawiali mię swaty.

Czyż bez obcych mieczy Już nie zdołamy rozeprzeć się w polu? Albo, czy do tych kresów zeszły rzeczy, domowego naszych zwad kąkolu Nie zdoła wyrwać dłoń bratniej przyjaźni, Oręż dla cudzej zachowując kaźni? "Zkądże masz pewność, że słuszna twa skarga, Ze Witołd znowu stawiąc się upornie, Zdrady napina i umowy targa? Posłuchaj szlij mnie do niego powtórnie Wznowię umowę " "Dość tego, Rymwidzie!

Da tobie miłe spocznienie Spokojne twoje sumienie, Bo cnocie zawsze sen błogi. Niechaj pies wierny przed twemi wroty Odstrasza z dala złych ludzi; Niech ranny kogut cię budzi Do szczęsnej w polu roboty. Niech pod twe dachy jaskółka z rana Z gościną szczęście przynosi; Niech zawsze dobry czas głosi Na żęcie kłosów i siana.

Mówiłem Panu zawsze, processów zaniechać, Mówiłem Panu zawsze: najechać, zajechać; Tak było po dawnemu: kto raz grunt posiądzie, Ten dziedzic; wygraj w polu, a wygrasz i w sądzie. Co się tycze dawniejszych s Soplicami sprzéczek, Jest na to od processu lepszy scyzoryczek; A jeśli Maciej w pomoc da mi swą rózeczkę, To my we dwóch, Sopliców tych porzniem na sieczkę.

Napróżno się trudzi, Kto naszych szczerze chce godzić z Krzyżaki: Bo czy to z kniaziów, czyli z prostych ludzi, Na Litwie całej nie znajdzie się taki, Coby ich nie znał chytrości i dumy, Nie stronił od nich, jak od krymskiej dżumy; Raczej śmierć w polu, niźli pomoc zyskać, Raczej żelazo rozpalone w dłoni, Niźli krzyżacką prawicę uściskać! "Lecz Witołd grozi?

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają