United States or Liberia ? Vote for the TOP Country of the Week !


A téż ledwie sye kiedy dźiéćię urodźiło, Coby łáski rodźiców swych ták godné było. Ochędożne, posłuszné, karné, nie pieszczoné, Spiéwáć, mówić, rymowáć, iáko co uczoné. Káżdégo ukłón tráfić, wyráźić postáwę: Obyczáie Pánieńskié umiéć y zabáwę. Rostropné, obyczáyné, ludzkié, nie rzewniwé, Dobrowolné, ukłádné, skrómné y wstydliwé.

Jako Stapleton, z resztkami ukradzionych pieniędzy, z pięknymi zbiorami entomologicznymi przesiedlił się do Anglii południowej. Muzeum Brytańskie objaśniło mnie, że był powagą na polu owadoznawstwa; odkrył dużo gatunków, które noszą nazwisko Vandeleur. Ten nikczemnik zbadał zapewne swoje stosunki rodzinne i dowiedział się, że jedno tylko życie ludzkie stoi pomiędzy nim a olbrzymią fortuną.

Ten grób nie iest martwym: ten martwy nie w grobie: Ale samże iest martwym, samże grobem sobie. Nieszcześćiu kwóli, á swoiéy żałośći, Która mię práwie przéymuie do kośći, Lutnią, y wdźięczny rym porzućić muszę, Ledwie nie duszę, Zywem? czy mie sen obłudny frásuie? Który kośćianym oknem wylátuie, A ludzkié myśli tym y owym báwi, Co błąd na iáwi.

I zdawało się wszystkim, że coś w niebie woła, A zielona się światłość jarzyła dokoła, Sny się wzajem pobudziły, Ludzkie ciała opuściły I pobiegły śnić w kwiaty i w najmniejsze zioła. W nagłym pląsie skrzypnęły wszystkie kołowroty, Zahuczały te groble, śpiewne od niemoty, I w powietrzu było cudno, Niby ludno, choć bezludno, Jakby w niem się roiło od świąt i tęsknoty.

Na brzegach porozrzucana Wala się odzież bez ładu, Ani pani, ani pana Nie widać nigdzie ni śladu Tylko z zatoki połową Sterczał wielki głazu kawał, I dziwną kształtu budową Dwa ludzkie ciała udawał. Zdumiewa się wierny sługa, Rozpierzchłych myśli nie złowił; Przeszła godzina, i druga, Nim wreszcie słówko przemówił.

Stałem oparty o niego bokiem i patrzyłem na te delikatne ciała ludzkie dalekimi, niewidzącymi oczyma, gdy fluid niejasnego wzburzenia, którym nagle zmętniało powietrze, doszedł do mnie i zbiegł mię dreszczem niepokoju, falą nagłego zrozumienia.

Zaszumiała po nad nimi ta wierzba złotocha, Poznał chłopiec, czem w uścisku jest stal, gdy pokocha! Całowała go zębami na dwoje, na troje: „Hej, nie jedną z ciebie duszę w zaświaty wyroję!” Poszarpała go pieszczotą na nierówne części: „Niech wam, moje wy drobiażdżki, w śmierci się poszczęści!” Rozrzuciła go podzielnie we sprzeczne krainy: „Niechaj Bóg was pouzbiera, ludzkie omieciny!”