United States or Paraguay ? Vote for the TOP Country of the Week !


I pan January ponownie z miejsca swego się zerwał, i wykrzyknął wzburzony: Wiedząc, że temu młokosowi, awanturnikowi odmówiłem dawniej, naumyślnie usypialiście czujność moją, by mnie podejść, oszukać, i myśleliście może, ja to przyjmę post factum, "tak sobie!"

Wśród klekotu szprych, wśród dudnienia pudła i budy nie mogłem porozumieć się z nim co do celu drogi. Kiwał na wszystko niedbale i pobłażliwie głową i podśpiewywał sobie, jadąc drogą okrężną przez miasto. Przed jakimś szynkiem stała grupa dorożkarzy, kiwając nań przyjaźnie rękami.

Jakież pobudki mogły skłonić człowieka do ukrywania się na bagnie o takiej porze roku?... Tam, w tej jaskini jest klucz do tajemnicy. Przysięgam sobie, że muszę odkryć, i to w ciągu dwudziestu czterech godzin. Nieznajomy, ukrywający się w jaskini.

Sir Henryk przestąpił próg, ja za nim. Znaleźliśmy się w ogromnej, sklepionej sieni, z wiązaniami z belek dębowych. W staroświeckim kominku płonął ogień. Obaj wyciągnęliśmy ręce zziębnięte, a rozgrzawszy się, wodziliśmy oczyma po ścianach, zawieszonych zbrojami, strzelbami i myśliwskimi trofeami. Tak sobie właśnie wyobrażałem siedzibę mówił sir Henryk. Typowa rezydencya angielskiego szlachcica.

Teraz, przyjrzawszy się niedawno ludziom bogatym, ich trybowi życia, czuł w sobie, poza uczuciem miłości, dziesiątki związanych z niem pragnień.

Słuchaj, świdrzygłówko! Nie dziękuj wdzięcznie, ni się pyszń z niepyszna, Lecz zbierz swe sprytne klepki na ten czwartek, By pójść z Parysem do świętego Piotra; Albo cię każę zawlec tam na smyczy. Rozumiesz? Ty białaczko! ty szuswale; Lalko łojowa! *Pani Kapulet.* Wstydź się! czyś oszalał? *Julia.* Błagam cię, ojcze, na klęczkach cię błagam, Pozwól powiedzieć sobie tylko słowo.

Zamiar przechadzki bardzo Sędziego ucieszył, Widział sposób rozjęcia krzykliwego sporu, A więc krzyknął: Panowie, po grzyby do boru! Kto z najpiękniejszym rydzem do stołu przybędzie, Ten obok najpiękniejszéj Panienki usiędzie; Sam sobie wybierze. Jeśli znajdzie dama, Najpiękniejszego chłopca weźmie sobie sama.

I dziwił się przechodzień... Dziwił się w dalszym ciągu naiwnie, nie zdając sobie sprawy z tego pewnika życiowej ironii, która prawem "teraźniejszości" się zowie, a która, z małymi wyjątkami, uwielbia tylko żyjących i na widowni obecnych, umarłych zasypując pyłem zapomnienia.

Puder osiadał na lekkim meszku pokrywającym policzki koteczka, tworząc w ten sposób na twarzy mężczyzny, jakby krepową zasłonę. Poczem, lekkim a wprawnym ruchem, koteczek przyczernił sobie brwi i rzęsy za pomocą ołówka i odsunąwszy się od lustra, począł rozmaite podbójcze miny próbować. Od kilku chwil otworzyły się cicho drzwi od kuchni i do pokoju wsunęła się żoncia.

W samotnej bocznej alei cmentarza wesoła młoda para, pochylona wzajemnie, szeptała sobie czułe czule słówka mijając obojętnie groby, a pomiędzy innymi i mogiłkę jedną darniową, skromniutką... Zapłakana dziewczynina kilkunastoletnia, ze złożonemi pobożnie rączkami, klęczała na niej i sama jedna, biedziła się w tej chwili z jedyną zapaloną, a gasnącą za każdym podmuchem wiatru, świeczką, którą, wespół z dziesięciogroszowym z choiny wianuszkiem, i białym wielkanocnym barankiem ustroiła grobek matuli.