United States or Sweden ? Vote for the TOP Country of the Week !


W płuca swe wciągając bezwiednie tchnienie tego życia, toczącego się z łoskotem swego perpetuum mobile, Roman dojechał wreszcie do jednego z centralnych hoteli, gdzie rozlokowawszy się niebawem, znużony położył się i zasnął. Przespawszy w kamiennym śnie zmęczenia dobrych godzin kilka, Dzierżymirski zabrał się energicznie do celu swego tutaj przybycia. Wybiegł na miasto.

Niech się rozkosz odmieni nie do poznania, „Już ja nigdy swojego nie wściągnę kochania!” I wyłonił z wora na żądz swych bezdroża: „Niemasz wokół nikogo, oprócz nas i łoża!” „Oddam ci wniebowzbitą mych piersi urodę, „Warg mych odwilż różaną i ramion dogodę. „Jeno ukryj w pieszczocie nagość swego ciała, „Abym ludzkich upojeń ja bóg nie widziała!”

Wśród brzęku garnków i chlustów zimnej wody likwidowała z energią tych parę godzin do zmierzchu, które matka przesypiała na otomanie. Tymczasem w jadalni przygotowywano już scenerię wieczoru. Polda i Paulina, dziewczęta do szycia, rozgospodarowywały się w niej z rekwizytami swego fachu.

Tylko kolana ostrym kantem wystawały brutalnie, podnosząc silnie szewiot spodni, które opinały długie, ledwo zaznaczone łydki, niekształtne, gubiące się bez silniejszego spadku, łydki kamiennego bożka cisnącego się do twardej swego tronu podstawy.

ULICA KROKODYLI Mój ojciec przechowywał w dolnej szufladzie swego głębokiego biurka starą i piękną mapę naszego miasta. Był to cały wolumen in folio pergaminowych kart, które pierwotnie spojone skrawkami płótna, tworzyły ogromną mapę ścienną w kształcie panoramy z ptasiej perspektywy.

dobluźniły się, doklęły swego. Przywołane rechotem naczyń, rozplotkowanym od brzegu do brzegu, nadeszły wreszcie karawany, nadciągnęły potężne tabory wichru i stanęły nad nocą. Ogromne obozowisko, czarny ruchomy amfiteatr zstępować zaczął w potężnych kręgach ku miastu.

Nie może być! wykrzyknął Krasnostawski, szczerze zdziwiony. No, cóż! szarada dobra... co? rzucił wesoło Ładyżyński. Niezła uśmiechnął się z kolei młodzieniec bo dotąd przynajmniej nic a nic jej nie rozumiem. Cierpliwości! Zaraz pan pojmiesz wszystko uspakajać zaczął pan Emil swego słuchacza.

Wydostawszy się na ulicę, Dzierżymirski, niezadowolony ze zwłoki, a cały pochłonięty nadzieją rozwiązania za pomocą Orlęckiego dręczącej go zagadki szedł naprzód przed siebie odruchowo czas dłuższy. Od otoczenia swego daleki jeszcze myślami, nagle zatrzymał się jednak, spojrzawszy uważnie dokoła siebie.

I znów zaczyna grać ze sobą komedyę, tych dwoje ludzi, którzy się poznali pod cieniem drzew Saskiego ogrodu i nic prawie nie wiedzieli o sobie ani o swej pozycyi socyalnej. Ona miała w sobie przewrotnie popsutą krew semitki, wiecznie niezadowolonej ze swego otoczenia, obnoszącej w czarnych oczach i pełnych kształtach trzydziestoletniej kobiety chęć nieprawych rozkoszy i zakazanych wycieczek.

A mówiłem o furtce, mówiłem tyle razy ale cóż, pani chciałaś się bawić w sentymentalizm, w wierność! Tiens... c'est du propre! c'est mignon!... Z okrucieństwem mężczyzny, który widzi nagle porządek swego życia zakłócony niepotrzebnem zdarzeniem, wyrzucał z siebie Seweryn cały potok słów, które jak chłosta spadały na pochyloną głowę kobiety.