United States or Democratic Republic of the Congo ? Vote for the TOP Country of the Week !


Jeno miejsce, gdzie być mogła, jeszcze trwało i szumiało, Próżne miejsce na duszę, wonne miejsce na to ciało. Gdzież me piersi, Czerwcami gorące? Czemuż niema ust moich na łące? Rwać mi kwiaty rękami obiema! Czemuż rąk mych tam na kwiatach niema?

Nie mogłem odmówić sobie posiadania kobiety, którą ukochałem, bo w żyłach mych płonęła, jak lawa twych, matko, ojczystych wulkanów, krew dzieci południa, bo natura ich gwałtowna, przewrotna, bez niezłomnych uczciwości zasad, zakorzeniła się w mej istocie... Podeptałem wszystko... wszystko...

*Romeo.* Niechże ich usta czynią to, co ręce; Moje się modlą, przyjm modły ich, przyjmij. *Julia.* Niewzruszonymi pozostają święci, Choć gwoli modłom niewzbronne ich chęci. *Romeo.* Ziść więc cel moich, stojąc niewzruszenie, I z ust swych moim daj wziąć rozgrzeszenie. *Julia.* Moje więc teraz obciąża grzech zdjęty. *Romeo.* Z mych ust? O! grzechu, zbyt pełen ponęty!

Oplątuję go w sieci, tak, jak on sir Henryka. Jednego tylko obawiam się, a mianowicie, żeby on nie wykonał swego zamiaru, zanim będziemy gotowi do walki. Jeszcze jeden dzień, dwa najwyżej, a będę w stanie zmierzyć się z tym łotrem, ale tymczasem strzeż sir Henryka; żałuję nawet, żeś go dziś opuścił. Straszny jęk przerwał ciszę. Krew zamarła w mych żyłach. Co to takiego? zawołałem.

Co ciebie tutaj niesie Wieczorną słotną dobą? Co robisz, sama w lesie?” „Tu za lasem, za stawem, Błyszczą mych zamków ściany, Mąż z królem Bolesławem Poszedł na Kijowiany. Lato za latem bieży, Niemaż go z pobojowiska, Ja młoda śród młodzieży, A droga cnoty ślizka! Nie dochowałam wiary, Ach! biada mojej głowie! Król srogie głosi kary, Powrócili mężowie. „Ha! ha! mąż się nie dowie!

Wszakże kto gości prosi w zamek na wieczerzę, Dowodzi że posiadłość tam ma albo bierze, Nawet strony przeciwne weźmiemy na świadki: Pamiętam za mych czasów podobne wypadkiJuż Sędzia spał. Więc Woźny cicho wszedł do sieni, Siadł prze świecy i dobył książeczkę s kieszeni, Która mu jak Ołtarzyk Złoty zawsze służy, Któréj nigdy nie rzuca w domu i w podróży.

Pod akacją juź obce dla świata Leżą szczura rozczochrane zwłoki. Dłoń dziewczęca z przeciwka dla psoty Szkłem na ścian mych kwiaciate obicie Rzuca żywe, słoneczne pełgoty, Którym lubię się przyglądać skrycie. Zapłoniona czereśnia, przez wróble opita. Skrzy bieliście ku słońcu odziobaną pestę. Korę, sokiem nabrzmiałą, żuk drasnął i przez Drobną skazę żywicy płowa kropla świta.

*O. Laurenty.* Zwięźle rzecz opowiem, Bo tchnień mych pasmo krótszem jest zaiste, Niż długa powieść. Romeo, którego Zwłoki tu leżą, był małżonkiem Julii, A Julia była prawą jego żoną; Jam ich zaślubił, a dniem tajemnego Ich połączenia był ów dzień nieszczęsnej Tybalta śmierci, która nowożeńca Wygnała z miasta; i ten to był powód Cierpienia Julii, nie żal po Tybalcie.

Ja pierwsza blednę samochcąc i umrzeć muszę za chwilę I już umieram o, spojrzyj! i już mnie niema na świecie! Ucz się pożądać mej śmierci, ponętne pieścić nietrwanie, Całować mrzonkę, co dla cię kształt ust czerwonych przybiera. I wierzyć w radość mych cieni i w oczu mych obcowanie: Nie widzi, jeno obcuje ten, co naprawdę umiera.

Wypuszczam na wiatr konia i nie szczędzę razów: Lasy, doliny, głazy, w kolei, w natłoku U nóg mych płyną, giną jak fale potoku; Chcę odurzyć się, upić tym wirem obrazów. A gdy śpieniony rumak nie słucha rozkazów, Gdy świat kolory traci pod całunem mroku, Jak w rozbitém zwierciedle, tak w mém spiekłém oku, Snują się mary lasów i dolin i głazów.