United States or Portugal ? Vote for the TOP Country of the Week !


Takim podłoga kobiercem osuta, Takie po ścianach rozwisłe bisiory, Z liściem ze srebra i kwieciem ze złota: Nad dzieło bogiń, nad smug różnowzory Cudniejsza branek Lechickich robota. W kratach u niego szklanne okienice, Przywoźne kędyś od ziemi końca, Błyszczą, jak polskich rycerzy zbroice, Albo jak Niemen, przed oczyma słońca Z pod śniegu zimne gdy odsłoni lice.

Poprawiwszy raz jeszcze i włosów i stroju, Kazano jéj wzdłuż i wszerz przejść się po pokoju; Telimena uważa znawczyni oczyma, Musztruje siestrzenicę, gniewa się i zżyma; na dygnienie Zosi krzyknęła z rospaczy, Ja nieszczęśliwa!

Młodemu wszystko zarówno się zdaje: Bo jak na wiosnę pędzi potok w biegu, Pieni się, szumi i wylewa z brzegu, dalej cicho upływa w korycie, Tak młodzian, siłą udarzon obficie, Musi wyszumieć, w troskach stateczny , Jak jabłoń, z czasem traci kwiat zbyteczny. Zna Wiesław łaskę i niełaskę nieba, Kto użył biedy poznał cenę chleba.

Ja na łapy stanę dębkiem A ty przyklęknij na jedno kolano.” Nasz egoista, jakby do muru gadano, Siecze, a żuje, milcząc. wreszcie półgębkiem Wypchanym koniczyną: „Co się tu wałęsasz? Poszedłbyś psie do nogi! Jak jegomość wstanie, Da ci śniadanie.” Odpowiedzi nie czekał I obuszcząk znowu Tak zarwał trawy, Że wygryzł w ziemi dołek, Klnąc psa, że mu przeszkadza.

Pan zaspałSkoczył z łóżka i obu rękami Pchnął okienicę, że trzasła zawiasami I rozwarłszy się w obie uderzyła ściany; Wyskoczył, patrzył w koło, zdumiony, zmieszany, Nie niewidział, nie dostrzegł niczyjego śladu: Niedaleko od okna był parkan od sadu, Na nim chmielowe liście i kwieciste wieńce Chwiały się; czy je lekkie potrąciły ręce? Czy wiatr ruszył?

Gołębnik dygotał od panieńskiego chichotu. Gołębnikiem nazywał się kąt pod piecem, pomiędzy pianinem, a czwartem oknem okrytem czerwonemi jak krew adamaszkowemu firankami. W kącie tym gromadziły się zwykle panienki i panny.

Zwolna przerzedzał się tuman skrzydlaty, w końcu na pobojowisku została sama Adela, wyczerpana, dysząca, oraz mój ojciec z miną zafrasowaną i zawstydzoną, gotów do przyjęcia każdej kapitulacji. W chwilę później schodził mój ojciec ze schodów swojego dominium człowiek złamany, król-banita, który stracił tron i królowanie.

oto strażnik bramny otrąbił po grodzie, Że wierzba uzdrowiona w cudnej bezprzeszkodzie Przyszła, by odtąd szumieć w królewskim ogrodzie. Król Asoka z pałacu wybiegł na spotkanie I wyciągnął ramiona i poglądał na nie, Że się tak wyciągnęły i tak niezachwianie. I przybyłej sam wskazał wcieleniem swej dłoni, Kędy ma się zielenić i w jakiej ustroni, I spełniła to wszystko tak, jak mówił do niej.

Twarz blada, żółta jakby pocentkowana sinemi podkowami, podkreślającemi przymknięte oczy i rozciągającemi się na silnie wyciągniętą skórę nosa, nie miała ani śladu purpury warg, które białe, wązkie, postrzępione, niknęły prawie w bladej masce.

*Julia.* Czucie bogatsze w osnowę niż w słowa, Pyszni się z swojej wartości, nie z ozdób; Żebracy tylko rachują swe mienie. Mojej miłości skarb jest tak niezmierny, Że i pół sumy tej nie zdołam zliczyć. *O. Laurenty.* Pójdźcie, załatwim rzecz w krótkich wyrazach, Nie wprzód będziecie sobie zostawieni, was sakrament z dwojga w jedno zmieni. Plac publiczny.