United States or Laos ? Vote for the TOP Country of the Week !


Wreszcie z wieżyc jednego z pobliskich kościołów odezwały się poważnie i rzewnie żałobne dzwony i smutne zabrzmiały donośnie. Ruch powstał na chodnikach... Zbierano się grupami, przystawano, policya i żandarmi na koniach poczęli czynić porządek, niebawem zaś w perspektywie wielkomiejskiej, opustoszałej środkiem ulicy, ukazał się kondukt pogrzebowy.

Wszystkie te drogi wiodą w żyzny, błogosławiony kraj nadcisański ; najważniejszą zaś nazwaliśmy drogę z Jabłonicy do Szygetu już przeto, że niebawem od Tokaju budowaną będzie kolej żelazna przez Szyget do Czerniowiec i Zaleszczyk.

Umilkł ksiądz, i niebawem z pobożnem westchnieniem, dorzucił: O to ostatnie właśnie od czasu, gdy jedziemy, myśl ku Najwyższemu wznoszę... Może jej usłuchać raczy!.. Doktór mówił, że z godzin trzy pożyje odparł Krasnostawski, a wyjmując zegarek, rzekł jeszcze: Od chwili tej minęło dwie godziny...

Wymijając tłum nieruchomych posągów, gubiąc się wśród tych rzeźb, zadumanych, cichych, śniących jakby o wielkiej swej przeszłości znalazł się wreszcie Roman niebawem w salce kwadratowej, małej, gdzie, otoczona sznurową baryerą na wzniesieniu, ubranem bordo tkaniną, stała, królując, zda się, nad wszystkiem dokoła, perła zbiorów posągowych Luwru Venus grecka z Milo.

Marka gondola pomknęła chyżo, a niebawem po falistej tafli włoskiej laguny rozległa się śpiewana zgodnym liórem męskiego barytonu i kobiecego sopranu pieśń polska: "Szumią jodły"... A co, nie mówiłem, że to nasi, choć on taki czarny, jak Włoch odezwał się po polsku, z gondoli, którą mijali Dzierżymirscy, rubaszny trochę głos mężczyzny.

W pałacu gowartowskim zgaszono już wszystkie światła, prócz jednego w jadalni, gdzie marszałkowa przeglądała świeże gazety. Niebawem odłożywszy je na bok, ze zmęczonych oczu staruszka zdjęła okulary, a przetarłszy powieki, powstała i skierowała się ku balkonowi. Tam, wziąwszy w rękę laskę, zeszła do ogrodu, zagłębiwszy się w jedną z cienistych alei.

Minął niebawem jeden z pierwszorzędnych hoteli, przed którym co wieczór stale grywała orkiestra, dotarł do położonego na końcu "quai" kursalu, zawrócił, wciąż opanowany jedną i samą myślą.

Ładyżyński mówić przestał, strzepując popiół z cygara. Lecz trwało to krótko... Rozmowa wkrótce potoczyła się znowu błyskotliwa, lekka... A powóz tymczasem dudnił właśnie teraz po moście, rzuconym przez rzekę, i wtoczył się w wąskie brudne uliczki żydowskiego miasteczka; niebawem wyminął je i znalazł się na szerokim trakcie, prowadzącym do kolejowego dworca.

I postawszy tak długą chwilę, jakby rozmarzone, znikły niebawem, splecione w uścisku, niezdolne napawać się długo poza sobą niczem, nawet pięknem przyrody... W ślad prawie zatem nastała ciemność nieprzejrzana i zapanowała nad miastem pamiątek.

Znowu wygrał kilkakrotnie, lecz z kolei niebawem począł znowu przegrywać, z przerażającą szybkością. Opamiętał się. Przyszła chwila rozwagi; oddał dług milionerowi zza oceanu i wyjechał. Względnie był jeszcze wygranym, i to dostatecznie. Przywoził z sobą do kraju blizko sześćdziesiąt tysięcy, a wyjeżdżając miał tylko dwadzieścia kilka. Wówczas rozpoczęło się dlań nowe życie...