United States or Brazil ? Vote for the TOP Country of the Week !


*Merkucio.* Zakochany jesteś; Pożycz strzelistych od Kupida skrzydeł I wznieś się niemi nad poziomą sferę. *Romeo.* Nie mnie, tkniętemu srodze jego strzałą, Strzeliście wzbijać się na jego skrzydłach; Nie mnie się wznosić nad poziom, co, nosząc Brzemię milości, na poziom upadam. *Merkucio.* A gdybyś upadł z nią, ją-byś obrzemił, Tak delikatną rzecz przygniótłbyś srodze.

One mię dały na strawę robakom: Będę nią i to wnet. Kaduk was zabierz! *Romeo.* Ten dzielny człowiek, bliski krewny księcia, I mój najlepszy przyjaciel, śmiertelny Poniósł cios za mnie; moją dobrą sławę Tybalt znieważył; Tybalt, który niema Godziny jeszcze, jak został mym krewnym. O, Julio! wdzięki twe mię zniewieściły I z hartu zwykłej wyzuły mię siły. *Benwolio.* Romeo, Romeo, Merkucio skonał!

*Merkucio.* Mniemam, panie, że, czas tracąc, Zarówno psujem świece bez potrzeby, Jak w dzień je paląc. Przyjmij uwagę, Bo w niej pięć razy więcej jest logiki, Niż w naszych pięciu zmysłach. *Romeo.* Uważamy Za rzecz stosowną pójść tam na ten festyn, Chociaż logiki w tem niema. *Merkucio.* Dlaczego? *Romeo.* Miałem tej nocy marzenie. *Merkucio.* Ja także. *Romeo.* Cóż ci się śniło?

*Benwolio.* Jestżeś raniony? *Merkucio.* Tak, tak, draśniętym trochę, ale rdzennie. Gdzie mój paź? Chłopcze, biegnij po chirurga. *Romeo.* Zbierz męstwo, rana nie musi być wielka. *Merkucio.* Zapewne, nie tak głęboka, jak studnia, Ani szeroka tak, jak drzwi kościelne, Ale wystarcza w sam raz, ręczę za to. Znajdziesz mię jutro spokojnym, jak trusia. Już się dla tego świata na nic nie zdam.

*Benwolio.* Jesteśmy w miejscu publicznym, panowie; Albo usuńcie się gdzie na ustronie, Albo też zimną krwią połóżcie tamę Tej kłótni. Wszystkich oczy w nas wlepione. *Merkucio.* Oczy na to, ażeby patrzały; Niech robią swoje, a my róbmy swoje. *Tybalt.* Z panem nic nie mam do mówienia. Oto Nadchodzi właśnie ten, którego szukam.

Bierz licho wasze domy! Żeby taki Pies, szczur, kot na śmierć zadrapał człowieka! Taki cap, taki warchoł, taki ciura, Co się bić umie jak z arytmetyki! Po kiego czorta ci się było mieszać Między nas! Zranił mię pod bokiem twoim. *Romeo.* Chciałem, Bóg widzi, jak najlepiej. *Merkucio.* Benwolio, pomóż mi wejść gdzie do domu. Słabnę. Bierz licho oba wasze domy!

Niech sobie o nas pomyślą, co zechcą; Wejdziem, pokręcim się i znikniem potem. *Romeo.* Kręćcie się, kiedy chcecie, jam do tego Dziś niesposobny. *Merkucio.* Kochany Romeo, Musisz potańczyć także. *Romeo.* Nie, doprawdy. Wy macie lekkie trzewiki, to tańczcie; Mnie ołów serce tłoczy, ledwie mogę Ruszyć się z miejsca.

*Merkucio.* Coś więcej, niż książę kotów; możesz mi wierzyć! Nieustraszony rębacz, bije się jak z nut, zna czas, odległość i miarę; pauzuje w sam raz jak potrzeba: raz, dwa, a trzy to już w pierś. Żaden jedwabny guzik nie wykręci mu się od śmierci. Duelista to, duelista pierwszej klasy. Owe nieśmiertelne passado! Owe punto reverso! Owe ha! *Benwolio.* Co takiego?

*Benwolio.* Masz mię za takiego burdę? *Merkucio.* Mam cię za tak wielkiego zawadiakę, jakiemu chyba równy jest we Włoszech; bardziej zaiste skłonnego do breweryi, niż do brewiarza. *Benwolio.* Cóż dalej? *Merkucio.* Gdybyśmy mieli dwóch takich, tobyśmy wkrótce nie mieli żadnego, bo jeden-by drugiego zagryzł.

*Benwolio.* Oddalmy się stąd, proszę cię, Merkucio. Dzień dziś gorący, Kapuleci krążą; Jak ich zdybiemy, nie unikniem zajścia, Bo w tak gorące dni krew nie jest lodem. *Merkucio.* Podobnyś do owego burdy, co, wchodząc do winiarni rzuca szpadę i mówi: Daj Boże, abym cię nie potrzebował! a po wypróżnieniu drugiego kubka dobywa jej na dobywacza korków bez najmniejszej w świecie potrzeby.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają