United States or Spain ? Vote for the TOP Country of the Week !


Starli się w okamgnieniu, i nim szpadę Wyjąć zdołałem, by wstrzymać zwadę, Już mężny Tybalt poległ, wskroś przeszyty Z ręki Romea, a Romeo uszedł. Tak się rzecz miała: jeżelim się minął Z prawdą bodajem ciężką śmiercią zginął. *Pani Kapulet.* On jest Montekich krewnym, przywiązanie Czyni go kłamcą, nie wierz mu, o panie!

*Benwolio.* Tybalt, którego Romeo powalił. Romeo darmo przekładał, jak próżną Była ta kłótnia, przypominał zakaz Waszej Książęcej Mości, ale wszystkie Te przedstawienia, uczynione grzecznie, Spokojnym głosem, nawet w korny sposób, Nie mogły wpłynąć na zawzięty umysł Tybalta.

*Benwolio.* Dostojny książę, ja mogę objaśnić Cały bieg tego nieszczęsnego starcia: Oto tu leży, przez Romea zgładzon, Zabójca twego krewnego, Merkucia. *Pani Kapulet.* Tybalt! mój krewny! syn mojego brata! Boże! tak marnie zgładzony ze świata! O mości książę, błagam twej opieki, Niech za krew naszą odda krew Monteki. *Książę.* Benwolio, powiedz, kto ten spór zapalił?

*Merkucio.* Jeżeli szukasz guza, mogę ręczyć, Że się z nim spotkasz. *Tybalt.* Romeo, nienawiść Moja do ciebie nie może się zdobyć Na lepszy wyraz jak ten: jesteś podły. *Romeo.* Tybalcie, powód do kochania ciebie, Jaki mam, tłumi gniew słusznie wzbudzony Taką przemową. Nie jestem ja podły; Bądź więc zdrów, widzę, że mię nie znasz.

Śmierć Tybalta była Sama już przez się dostatecznym ciosem; Jeśli zaś ciosy lubią towarzystwo I gwałtem muszą mieć za sobą świtę, Dlaczegóż w ślad tych słów: Tybalt nie żyje! Nie nastąpiło: twój ojciec nie żyje, Lub matka, albo i ojciec i matka? Żal byłby wtenczas nie tyle ogólny; Lecz gdy Tybalta śmierć ma za następstwo To przeraźliwe: Romeo wygnany!

Ha! doszło do mych uszu coś gorszego, Niż śmierć Tybalta; co mię wskroś przeszyło. Chętniebym o tem zapomniała, ale To coś wcisnęło się tak w moją pamięć, Jak karygodny czyn w umysł grzesznika. Tybalt nie żyje Romeo wygnany! To jedno słowo: »wygnany«, zabiło Tysiąc Tybaltów.

*Tybalt.* Ujmy tej, stryju, pewno nie wytrzymasz: Jeden z Montekich, twych śmiertelnych wrogów, Śmie tu znieważać gościnność twych progów. *Kapulet.* Czy to Romeo? *Tybalt.* Tak, ten-to nikczemnik.

*Tybalt.* Cóż to? krzyżujesz oręż z parobkami? Do mnie, Benwolio! pilnuj swego życia. *Benwolio.* Przywracam tylko pokój. Włóż miecz nazad Albo wraz ze mną rozdziel nim tych ludzi. *Tybalt.* Z gołym orężem pokój? Nienawidzę Tego wyrazu, tak jak nienawidzę Szatana, wszystkich Montekich i ciebie. Broń się, nikczemny tchórzu. *Pierwszy obywatel.* Hola! berdyszów! pałek! Dalej po nich!

Z porywczością doigrasz się waszmość. Zawsze mi musisz się sprzeciwiać! Brawo, Kochana młodzi! Urwipołeć z waści! Siedź cicho, albo... Hola! więcej światła! Ja cię uciszę. Patrz go! Żwawo, chłopcy! *Tybalt.* Gniew dobrowolny z flegmą przymuszoną, Na krzyż się schodząc, wstrząsają mi łono. Muszę ustąpić; wkrótce się atoli W gorzką żółć zmieni ta słodycz wbrew woli.

Słowo Dnia

skutku

Inni Szukają