United States or Israel ? Vote for the TOP Country of the Week !


*O. Laurenty.*Masz, idź, bądź niewzruszoną i szczęśliwą W tem przedsięwzięciu! Wyprawię natychmiast Jednego z naszych braci do Mantui, Z listem do twego męża. *Julia.* O nadziejo! Ty mi bądź bodźcem, a hasłem Romeo! Bądź zdrów, mój ojcze! Pokój w domu Kapuletów. Proś te osoby, co tu spisane. A waść dwudziestu biegłych zbierz kucharzy.

Bywaj zdrów, bądź zdrowa; A kiedy ich masz znowu odwiedzić? po roku. Odpychasz mię? czém twoje serce już postradał? Lecz jam go nigdy nie miał; czyli broni cnota? Lecz ty pieścisz innego; czy że nie dam złota? Lecz jam go wprzódy nie dał a ciebie posiadał.

*Julia.* Ażebym mogła oddać ci je znowu. A przecież jest to żądanie zbyteczne, Bo moja miłość równie jest głęboka, Jak morze, równie jak ono bez końca; Im więcej ci jej udzielam, tem więcej Czuję jej w sercu. Wołają mię. Zaraz. Bądź zdrów, kochanku drogi! Zaraz, zaraz. Najmilszy, pomnij być stałym! Zaczekaj, Zaczekaj trochę, powrócę za chwilę.

Brzuch! niech mnie porwą sobaki, Jeżeli, uczciwszy uszy, Wieprza widziałem kiedy z takim brzuchom!” „Żartuj zdrów, kumie wilku; lecz mówiąc licz żartu.

Spiesz się pan, już późno. *Romeo.* O, jakże mi ten dar dodał otuchy! *O. Laurenty.* Idź już; dobranoc! a pamiętaj Wyjść jeszcze dzisiaj, nim zaciągną warty, Albo w przebraniu wyjść jutro o świcie. Osiądź w Mantui. Jeden z naszych braci Nosić ci będzie od czasu do czasu Zawiadomienie o każdym wypadku, Jaki na twoją korzyść tu się zdarzy. Daj rękę; późno już, bądź zdrów, dobranoc.

Ja nie mogę bywać w porządnym domu. Zaśmiał się ironicznie. Bądź zdrów! Wyszedłem. Na schodach słyszałem, jak wołał: Franka! Franka! Widocznie budził uśpioną dziewczynę. Chcąc dostać się do bramy, musiałem przejść przez salę. Na szczęście kompanionów moich już nie było. Zadowolony, że będę mógł wrócić sam, bez ich głupiego szwargotu, znalazłem się na ulicy.

Ale nie, nie, nie... jestem znów silny, zdrów i twardy. Wczoraj wieczór cały spędziłem w kawiarni. Do Zaleskiej nie chciałem, nie mogłem iść; Polińskiego nie było w domu; innych ludzi szukać niepodobna było.

Raźno z miejsca ruszyła i śpiewać znowu poczęła, echo zaś jej piosenki, odbiwszy się o mury charakterystycznych, przygarbionych wiekiem kamienic Starego Miasta pognało za niknącym już w głębi uliczki mężczyzną, ostatnią swą, dwukrotnie powtórzoną, zwrotką: "A kto kocha, ten jest zdrów, A kto kocha ten jest zdrów..."

Ciepłe strumyki rozchodzą się po całem ciele, tysiącznemi korytami do serca i mózgu, do piersi i ręki biegnie od żołądka radosna wieść, dobra nowina: »jestem zdrów i pełen«. Serce chciało kochać i cierpieć, mózg zwyciężać i ginąć, ręka tworzyć i opadać; żołądek zmusił ich do milczenia, on sam tylko jest panem. Dyrektor siadł.

Słowo Dnia

wstawali

Inni Szukają