United States or Belgium ? Vote for the TOP Country of the Week !


Uczucie moje dla ciebie to ostatnia moja świętość: gardziłem wszystkiem, oplułem w sobie wszystko, prócz tej jednej, jedynej miłości. Ty musisz być dla mnie wszystkiem, ty jesteś moją wiarą, siłą, moją duszą. Jeśli mi się jednę chwilę zdaje, że ja ciebie nie kocham tak jak tam w redakcyi zdaje mi się, że oszaleję. Ty mnie nie kochasz, ty?

Niedobry jesteś, nie, nie. Najpierw nie powiedziałem nic smutnego. Bo czyż jestem dziś taki, jak byłem dawniej, nimem ciebie poznał? I ty, ty sama nie odmieniłaś się nic a nic? Jest pani zawsze samą wesołą a tęskną trzpiotką, z którą przed rokiem tańczyłem kadryla u Łempickich? ZOFIA. O nie, nie. W jakiej byłaś sukni? Ty nic nie pamiętasz... Nie znałem cię jeszcze wtedy.

Sędzia! przerwała ciotka, ciągle mi dokuczał Żeby cię na świat wywieść, ciągle pod nos mruczał Że już jesteś dorosłą; sam nie wié co plecie, Dziadziuś nigdy na wielkim niebywały świecie. Ja wiem lepiéj jak długo trzeba się sposobić Panience, by wyszedłszy na świat effekt zrobić. Wiedz Zosiu, że kto rośnie na widoku ludzi, Choć piękny, choć rozumny effektów nie wzbudzi.

Gdy tak mówił Szaman, otoczyli go kołem nędzarze i rzekli: dobrze nauczasz, jesteś człowiekiem z serca, a może przysłanym od Boga. Więc oto wiedz, że przed pięcią dniami upadła skała i zawaliła jeden z korytarzów, gdzie pracował człowiek pewny stary z pięcią synami, a strażnicy nie chcą jéj rozwalić prochem mówiąc: to długa praca, niech umrze.

Mamy dużo dzikich storczyków. Lubię ten kwiat. Stapleton zaniechał pościgu i wracał zdyszany. Skądże się tu wzięłaś, Beryl? rzekł ostro. Widzę, że jesteś zmęczony zagadnęła. Tak, goniłem motyla. Piękny okaz; spotyka się go rzadko, zwłaszcza na jesieni. Mówił to lekko, ale patrzał na siostrę badawczo i groźnie. Zapoznaliście się, państwo, jak widzę rzekł. Prezentacya już zbyteczna.

Ależ, ma chère, żachnął się trochę niecierpliwie Gowartowski to wszystko zrobimy później, po cóż te ze mną ceremonie; co ci się dzisiaj stało, taka nienaturalna jakaś jesteś? zatrzymał się pan January i spojrzał siostrze badawczo w oczy. Nakarmisz mnie potem dorzucił po chwili, z uśmiechem lecz opowiedz mi najprzód, co się tutaj stało?...

Dnia 10 stycznia. Godzina siódma rano. Brzask szary wstał i sączy się przez okno. Siedzę na krześle zbłocony, znużony, złamany, a sen nie przychodzi do mnie. Ledwie pomnę, co się ze mną działo tej nocy, bo to już nie ma nazwy. Szaleństwo? Trwoga?... Gorzej. Jakaś odwieczna modlitwa jaskiniowców świdruje mi mózg: Grozo, Potęgo jakakolwiek jesteś bądź litościwa duszy mojej!

Przekonywam się coraz bardziej, że jesteś pan szpiegowany tutaj, a wśród milionów ludzi, nagromadzonych w stolicy, trudno jest wykryć tych pańskich prześladowców, czy opiekunów. Jeżeli mają złe względem pana zamiary, mogą je wykonać, zanim zdołamy temu zapobiedz. Nie wiesz zapewne, doktorze Mortimer, że śledzono panów dzisiaj, gdyście wyszli z domu? Doktor Mortimer zdziwił się.

Twoja Zosia jest sierota, samiuteńka jedna, nikogo nie ma na świecie, umarłaby z głodu bez ciebie. Żyję dla ciebie, a ty w takiej nędzy. ZOFIA. A wiesz co, że ty śmieszny jesteś. No i czego mi potrzeba. Gdybym nie wiem wiele miała pieniędzy, nie wiedziałabym, co z niemi tu począć. W Warszawie co innego, ale tu... A zresztą to zabawne tak liczyć te susy.

Od pierwszego rzutu oka spostrzegłem, że jest niezwykłą: zdradza zdolności, rzekłbym nawet geniusz dedukcyjny. Taka czaszka byłaby ozdobą każdego muzeum. Przyznaję, że jej panu zazdroszczę. Jesteś pan entuzyastą w swoim zawodzie, tak, jak ja w swoim odparł detektyw ale sądzę, że nie przybywasz pan tu po raz wtóry jedynie w zamiarze zbadania mojej czaszki...