United States or Turks and Caicos Islands ? Vote for the TOP Country of the Week !


Sięgnął jak po swoją własność, zapominając, że w nikczemnym egoizmie swoim stracił prawo do istoty spłodzonej przez siebie i podrzuconej nieznanemu człowiekowi. Lecz Anna nagle, jak hyena, porwała się ode drzwi i schwyciwszy dziecko jedną ręką, drugą chudą i drżącą wyciągnęła z wspaniałym gestem silnej w swem prawie kobiety. Z po zaciśniętych zębów wybiegło jedno jedyne słowo: Precz!...

Nie chcę, ażeby po Litwie gadano, Że brat na bratnie następował zdrowie, Wziął gardło, lub dał za Grażyny wiano! Pójdę, i w pierwszej z książęciem rozmowie Owszem, dziś idę, chociaż już nie rano. Wprzód niźli nocą świat odpędzi rosę, Tuszę, dobrą odpowiedź przyniosę." Zegnają siebie po tym rozhoworze, A w jedno miejsce dążyli oboje.

Na Wiliją mam dwa zaproszenia: jedno do panny Zaleskiej, naszej koleżanki, o której bodaj, że ci wspominałem w uprzednim liście; drugie do doktora Korzyckiego, który tu od dziesięciu przeszło lat jest osiedlony i zwykle zbiera u siebie na Wiliją towarzystwo polskie. Tam w każdym razie nie pójdę, bo nie lubię towarzystwa zupełnie obcych ludzi. Najchętniej rzeczywiście zostanę w domu.

To miejsce jest zagadką, młódź lubi zagadki; Rostargniony, do swojéj nadobnéj sąsiadki Ledwo słów kilka wyrzekł do Podkomorzanki, Nie zmienia jéj talerzów, nie nalewa szklanki, I panien nie zabawia przez rozmowy grzeczne, S którychby wychowanie poznano stołeczne; To jedno puste miejsce nęci go i mami, Już niepuste, bo on je napełnił myślami.

Tęsknym wzrokiem wpatrzył się Dzierżymirski w bezmiar wód Adryatyku, zdało mu się bowiem, że wśród tych otaczających go, obcych ludzi, ono jedno brata się z nim obecnie, i przyjacielskiem uchem myśli jego słucha.

K. Wóno mo lva a łososa, co wóznoczo móc na lądze e na mórze. P. Ale, ale! moj Bracje, jeszcze jedno povjnjenem vjedzjeć. Gdibi mnje sję kto zapitał: Kto zrodzjł pjérvszego Kaszubę. Bo to biva, że ten zrodzjł ovego, a ov zrodzjł onego; ale kto zrodzjł Kaszubę? Możebi mj kto povjedzjał, że djabeł; dopjerobim mjał sję do vikręcanja.

I wtedy jakieś czarodziejstwo naszło na Karskiego; zmąciło mu się wszystko w oczach i w myśli; kolumny kościelne zapaliły się jak pochodnie od płomieni, które je obejmowały, sklepienie się rozwarło, dając jasnym błękitom dostęp, i ona, kochana, święta zdawała się zrywać z tego płótna, schodzić ku ziemi i wyciągnąwszy ku niemu ręce mówić to jedno tylko: Oto jestem.

0! jakże noc ta polska, swobodna, zadumana i jasna była inną dla zapomnianego ojca, a jak inna, choć ta sama, rozpięta na włoskiem niebie, dla dwojga młodych w Wenecyi!... Tam, w upojeniu, w miłosnej ekstazie, dwie dusze, dwa młode istnienia zlewały się w jedno!... Na zegarach ich przeznaczeń teraz właśnie biła może zgodnie aksamitnymi cichymi tony, ziemska ułudna szczęścia godzina... A tu?...

Trwało to sekundę, lecz wystarczyło Krasnostawskiemu, bo to, co wyczytał na wzburzonem obliczu Topolskiego, nadto uzasadniło jego obawy. Wysiłkiem woli, ochłonąwszy z wrażenia, przemówił pierwszy Topolski, wskazując swobodnie na pozór ruchem ręki widnokrąg, gdzie dogorywała już łuna ognia: A zatem, chwała Bogu, już po pożarze!.. My właśnie... Nikczemny! zabrzmiało w ciszy słowo jedno.

*Tybalt.* Znajdziesz mię ku temu Gotowym, panie, jeśli dasz okazyę. *Merkucio.* Sam wziąć możesz bez mego dawania. *Tybalt.* Pan jesteś w dobrej harmonii z Romeem? *Merkucio.* W harmonii? Maszli nas za muzykusów! Jeśli tak, to się nie spodziewaj słyszeć Czego innego, jedno dysonanse. Oto mój smyczek: zaraz ci on gotów Zagrać do tańca. Patrzaj go! w harmonii!

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają