Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 14 września 2025


Jakiś uśmieszek w kącikach ust się błąkał, za wiele widać było piersi. Gaza ratowała jednak wszystko. Z nadejściem wieczoru, Irek do cukierni pędził i pomiędzy zebranych już mężczyzn wpadł. Porwali się wszyscy, zaciekawieni jak stare baby, wyciągając ręce. Fotografia? o! pokaż! pokaż! On stał teraz boleśnie wykrzywiony i powoli kopertę odchylał. Portret wyjąwszy, spojrzał i westchnął.

Ponad zbliżonemi, wypomadowanemi głowami stojących mężczyzn, ujrzał dokładnie kołyszące się morze kobiecych biustów, główek czarownych, pięknych, różnobarwnych tualet, gorsów i fraków i mruknął do siebie: Ho-ho!.. pas mal... Spojrzał następnie na stojących opodal rautowiczów. Nie znał żadnego z nich.

Zapal lampę w buduarze, a gdyby kto tam przyszedł, to powiedz, żem cierpiąca, i nie przyjmuję... Wszak prawda z kolei pytająco na pozór skierowała się do brata i ty zapewne nie masz dziś ochoty widzieć gości?... Za całą odpowiedź Gowartowski wzruszył z lekka ramionami, jednocześnie jednak z pod oka kilkakrotnie spojrzał na siostrę, a z twarzy jego pierzchła pogoda.

Jej koteczek. =Kozioł ofiarny.= Pan Wentzel zmarszczył brwi i położył kanciastą linię obok siebie. Proszę o spokój! wyrzekł ochrypłym głosem. Oko brandeburskie! odpowiedział natychmiast Julusiek. Z perską źrenicą! dorzucił Maryan, pakując ręce w kieszenie od spodni. Pan Wentzel podniósł swą spiczastą głowę, pokrytą najeżonym włosem i spojrzał na porozkładane na krzesłach dzieci.

Rzucił więc okiem na stojący opodal stół duży, przykryty zielonem suknem, a przeznaczony zapewne do sesyi i narad, na otaczające go fotele, skórą kryte, na dwie, szafy książek, zegar cacko starożytne; spojrzał na parę konsol, stolików, i innych zbytkownych gracików wreszcie, zniecierpliwiony dłuższem milczeniem gospodarza, zagadnął: Zatem... panie prezesie?

Zobaczysz pan na własne oczy i przekonasz się, że na wiatr nie mówię. Na dachu ustawiony był olbrzymi teleskop. Frankland spojrzał przez niego i krzyknął z radości: Śpiesz się, doktorze, bo przejdzie na drugą stronę góry!... Istotnie ujrzałem malca, niosącego zawiniątko na plecach. Wspinał się pod górę powoli. Gdy doszedł do szczytu, ujrzałem wyraźnie jego drobną postać na tle nieba.

Dziwne, to życie, dziwne! omal że nie głośno wymówił Roman. 0! patrz, już plac św. Marka wesoło wykrzyknęła Ola w tej samej chwili, i wydobywszy miniaturowy zegarek, jednocześnie dodała: Wpół do siódmej! Zdążymy!.. Dzierżymirski nie podniósł uwagi żony, przelotnie spojrzał tylko w jej twarz, a widząc Olę uśmiechniętą, poweselał sam również.

A tam ona, Ola, sama zupełnie niewątpliwe chora!.. Miłość pani, z całem bogactwem bezpodstawnych swych wzruszeń i niepokojów, zawładnęła niepodzielnie Dzierżymirskim. Spojrzał na zegarek dochodziła dziewiąta. Przed nim już bardzo blisko widniały dwie małe platformy przystani; pełne były ludzi, przed jedną z nich stał parowiec, gotowy do odejścia.

Dobrze wychowanego, eleganckiego i miłego tancerza zapraszać poczęto chętnie, tembardziej, powszechnie wiedziano o przyjaźni jego z Edmundem R., znanym i cenionym bywalcem. Młody mieszkaniec skromnego poddasza poruszył się niespokojnie na krześle i spojrzał przed siebie wzrokiem zamglonym, zapatrzonym we wspomnienia własne.

Choć w ostatnich słowach brzmiał ton żartobliwo-dobroduszny, jednak Roman niespokojnie spojrzał na żonę, pierwszy to bowiem raz tak wyraźną czynił alluzyę do niedawnej, a przełomowej chwili ich życia; dorzucił zaraz: Ciekawy jestem, co o tem wszystkiem myśli i co czyni w tej chwili twój ojciec... przytem wahająco spojrzał z pod oka na Olę, uważnie, jakby zbadać pragnąc, do jakiego stopnia odczuwa ona to wspomnienie.

Słowo Dnia

dzielnic

Inni Szukają