United States or Grenada ? Vote for the TOP Country of the Week !


Jerzy przerwał jej i podchodzącą ku nam podniósł w górę, i nieruchomą, zduszoną posadził sobie na kolanach. Piwo było w naszych trzech szklankach. A ty ciągle to samo; pisujesz do dzienników? Tak, jestem współredaktorem Przeglądu; Cóż? Podobają ci się twoje artykuły, co? Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Przecież mój drogi, nie gorsze ... Tak, tak, ale pocóż je pisać?

W ciszy zaś względnej, a spowodowanej tym swego rodzaju antraktem, ruszały się z miejsc swoich niektóre łodzie, wracając, lub zdążając dalej do innych serenad; na puste miejsce wsuwała się milcząco nowoprzybyła gondola, a publiczność, zebrana w tych zaimprowizowanych wodnych lożach, natychmiast spoglądała ciekawie na swego sąsiada, półgłosem komunikowała sobie uwagi, w rozmaitych językach.

Nagle, jakby na komendę, z dziecinnych łóżek podnoszą się dwie rozczochrane głowy i rozlega się wrzask, od którego pan Wentzel drżeć i blednąć poczyna. „Hopsatynder Madaliński Fiuta! z kopyta. Szara ciach, ciach!.. tańczy sobie Z Barabaszem mazura! Ej kolęda!... kolęda!...” =Kundel.= Cóż u dyabła starego? Dlaczegóż nie mam i ja zrobić karyery? zawołała Resia, ciskając obszarpaną książkę na ziemię.

Wpółobróciwszy się jednocześnie, ujrzał stragan z owocami. Poczuł nagle pragnienie, i skinął, kazawszy sobie przynieść parę gruszek i brzoskwiń. Gdy usłużny szwajcar podawał mu je, z ugrzecznieniem, Dzierżymirski sięgnął do kieszeni, a wyjęta ruchem szybkim sakiewka jego roztworzyła się, i zawartość jej cała wysypała się szeroko i z brzękiem na ziemię.

Przecież gdyby radość bliźniego nas bolała, to w takim Paryżu, gdzie jest tyle do wzięcia, że ciągle czegoś sobie odmawiać trzeba jutro nie byłoby nic, prócz mordu i pożogi. Poliński nie był jednak doskonałym altruistą, bo zapragnął czegoś i dla siebie i namówił mię, abyśmy poszli »na piwo« do Café d'Harcourt.

Wyobraź pan sobie bowiem, jaki był przebieg zguby tych pieniędzy...

Lecz próżno nędzny w oczach prawie znika, Próżno i dzień i noc płacze, W boleściach jego dla mnie radość dzika, Śmiech obudzały rozpacze. „Ja pójdę!” mówił ze łzami. „Idź sobie!” Poszedł i umarł z miłości. Tu, nad rzeczułką, w tym zielonym grobie, Złożone jego kości. „Odtąd mi życie stało się nielube, Późne uczułam wyrzuty, Lecz ani sposób wynagrodzić zgubę, Ani czas został pokuty.

Ulżyły Tadeusza sercu te wyznania. Wiele też innych rzeczy sobie oświadczyli; A wszystko to się stało w jednéj krótkiéj chwili.

Jeden zowąd śmierć sobie wybiera, Ale drugi śmiercią umiera. Choć wybrałeś, nie wiedząc dla kogo, Zawszeć będę pamiętną i drogą. Jestem śmiercią twej matki, co w chacie Uśmiechnięta czeka teraz na cię. Miała w sadzie strój bogaty, Malowany w różne światy, Że, gdy w nim się zapodziała, Nie wędrując wędrowała.

Jakieś puste pragnienie zabawienia się, oszołomienia, podobnie tym wszystkim, snującym się parom, owładnęło nim. Przekształcony okolicznościami życia w wieśniaka mieszczuch przypomniał sobie naraz lata dawne, studenckie, pełne niefrasobliwego jutra i wesołych kawałów, a choć przeplatane często biedą i głodem, bogate jednak w miłość i swobodę!

Słowo Dnia

kropi

Inni Szukają