Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 4 września 2025
Nawet ta myśl, która często głowę mu rozsadza, ta myśl, że śmierć to ostateczny koniec jego istnienia, przerwanie gwałtowne jego ja, które myśli, czuje i chce, nawet ta myśl, która dziś jest w nim nie przeciśnie się przez spokój grobu.
Potem powiada słyszy pani tego łotra, tego szatana! widzenie z nim oddziałałoby zgubnie na zdrowie pani, a jemu odebrałoby spokój i rezygnacyę, tak potrzebną w jego położeniu. Uważa pani, panno Felicyo? On dba o zdrowie naszej pani, o spokój naszego Stasia... O Jezu, Jezu! Panna Felicya pochyliła głowę w milczeniu. Kto wie szepnęła może było w tem jednak trochę słuszności. Leoncia oburzyła się.
Tak zatrudniona, przecież obracała głowę Na pamiętne szelestem krzaki agrestowe, Niewiedząc, że napastnik już s przeciwnéj strony Zbliżył się czołgając jak wąż przez zagony; Aż wyskoczył z łopucha, spóyrzała, stał blisko, O cztery grzędy od niéj i kłaniał się nisko.
Jej koteczek. =Kozioł ofiarny.= Pan Wentzel zmarszczył brwi i położył kanciastą linię obok siebie. Proszę o spokój! wyrzekł ochrypłym głosem. Oko brandeburskie! odpowiedział natychmiast Julusiek. Z perską źrenicą! dorzucił Maryan, pakując ręce w kieszenie od spodni. Pan Wentzel podniósł swą spiczastą głowę, pokrytą najeżonym włosem i spojrzał na porozkładane na krzesłach dzieci.
Lub zapuszczał się dalej w efronteryę, mówiąc junacko: Witać się z nią? cóż znowu, przecież ja nie mogę się tak kompromitować! Przechodził szybko, głowę do góry niosąc, z ustami wydętemi pogardliwie, ironicznie pogwizdując jakąś urywaną melodyę.
Krasnostawski pochylił głowę, ująwszy ją w dłonie. Jakiś bunt mimowolny podnosił się w nim przeciwko życiu, losowi i ironii jego. Po co tu przybył lat temu kilka, po co przywiązał się do tego cudzego kątka ziemi, po co tak gorąco ukochał Olę? Dlaczego to wcielenie wdzięku, czaru, wiosny, miłości i piękna, w osobie tej kobiety, stanęło, jak cień niepochwytne, na drodze jego życia?..
Polowaliśmy wtenczas na Kupiskiém błoniu; Książe Radziwił niemógł dosiedzieć na koniu; Ssiadł, i objąwszy sławną mą charcicę kanię, Trzykroć jéj w samą głowę dał pocałowanie, A potém trzykroć ręką klasnąwszy po pysku, Rzekł, mianuję cię odtąd Księżną na Kupisku: Tak Napoleon daje wodzom swoim księstwa, Od miejsc na których wielkie odnieśli zwycięstwa.
I nagle, ni ztąd ni zowąd, rozlega się z piersi dzieci wrzaskliwy śpiew: „Hopsztynder!.. Madaliński Fiuta!... Z kopyta!... Szara ciuch, ciuch! tańczy sobie Z Barabaszem mazura!...” Proszę o spokój!... jęczy błagalnie pan Wentzel. „Hej kolęda!... kolęda!... Podobał się Jewie! jeździ na cholewie A boso go znać!... znać!... znać!...” Pan Wentzel głowę ukrył w dłonie. „A boso go znać!...”
Nagłem skojarzeniem myśli, przypomniały one Romanowi, podobnież nieco traktowaną głowę o włosach, złotawo miedzianych, pędzla Ferrari'ego, w Pinakotece Medyolańskiej.
Kocham cię za twojego obłędu bezwinę, Za czar twojej niemocy, za wspomnienia bratnie! Spójrz, jak blednę śmiertelnie i bez żalu ginę, Gdy mówię słowo: kocham to słowo ostatnie. Czy pamiętasz, jak głowę wynurzyłeś z boru, Aby nazwać mnie Łąką pewnego wieczoru? Zawołana po imieniu Raz przejrzałam się w strumieniu I odtąd poznam siebie wśród reszty przestworu.
Słowo Dnia
Inni Szukają