Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 19 października 2025
Smutny widoku! tu hrabia zabity, Tu Julia we krwi pływa, jeszcze ciepła, Tylko co zmarła: ona, co przed dwoma Dniami w tym grobie była pochowana. Idźcie powiedzieć o tem księciu; śpieszcie, Wy do Montekich, wy do Kapuletów, A wy odbądźcie przegląd w innej stronie. Widzimy miejsce, gdzie zaszła tu zgroza, Lecz w jaki ona sposób miała miejsce, Tego nie możem pojąć bez objaśnień.
Zaraz, natychmiast, choć w spóźnioną porę, Litaworowi o posłach donieście; Niebezpieczeństwo na mą głowę biorę, A wy dla znaku pierścień tylko weźcie. Nie trzeba więcej! skoro ujrzy godło, Pozna, kto jestem, i co nas przywiodło." Cichość do koła, zamek we śnie leży: Co za dziw? Północ; jesienią noc długa Za cóż dotychczas w Litawora wieży Lampa, jak gwiazdka, między kratą mruga?
A później gdy rozbawiona, rozmarzona zabawą, flirtami i tańcem, z pobudzonymi zmysłami i wyobraźnią, wracała ona do domu z towarzyskich balów i zebrań czy zastanowiliście się wy kiedyś, ty i brat twój, January nad tem, co przechodziło tam przez ową młodą główkę, co zapalało wyobraźnię jej i w bezsennych nocach może marzeniem ułudnem na skrzydłach niezdrowych fantazyj nie pozwalało zamknąć źrenic do snu cichego?...
Djabeł do niego pół ucha, Pół oka zwrócił do samki; Niby patrzy, niby słucha, Tymczasem już blizko klamki. Gdy mu Twardowski dokucza, Od drzwi, od okien odpycha Czmychnąwszy dziurką od klucza, Dotąd jak czmycha tak czmycha. „Ja umieram. Ja nie płaczę, I wy chciejcie ulżyć sobie; Prędzej później legniem w grobie, Nie wrócą na świat rozpacze.
A w noc gdy drzemię, oko się nie zmrużą, Bo lada komar bzyknie przez siatki pajęcze, Wnet drży me serce zajęcze, Tchórząc tchórzliwiej od tchórza. Zbrzydło mi życie, co jest wiecznym niepokojem; Postanowiłem dziś je skończyć samobojem. Żegnaj więc, miedzo, lat mych wiośnianych kolebko! Wy, kochanki młodości, kapusto i rzepko, Pożegnalnemi łzami dozwólcie się skropić.
Pragnąłbym, abyście i wy, moi synowie, nabrali głębokiego przekonania, że Sprawiedliwość, karcąca winę, może ją odpuścić, i że żadna kara nie jest tak ciężką, aby modlitwa i pokuta nie zdołały jej zatrzeć.
Miejcie też wzgląd powinny dla mych włosów siwych; Bo znałem większych dawniéj niźli wy myśliwych, A sądziłem ich nieraz sądem polubownym. Któż był w lasach Litewskich Rejtanowi równym? Czy obławę zaciągnąć, czy spotkać się ze źwierzem, Kto z Białopiotrowiczem porówna się Jerzym? Gdzie jest dziś taki strzelec jak szlachcic Żegota, Co kulą s pistoletu w biegu trafiał kota?
O wy róże edeńskie! u czystości stoku Odkwitnęły dni wasze pod wstydu liściami, Na wieki zatajone niewiernemu oku. Teraz grób wasz spójrzenie cudzoziemca plami, Pozwalam mu darujesz o wielki Proroku! On jeden z czudzoziemców poglądał ze łzami.
Cóż to za upór! Idę, idę, któż to Tak na gwałt puka? Skąd wy? Czego chcecie? Wpuśćcie mię, wnet się o wszystkim dowiecie. Julia przysyła mię. *O. Laurenty.* Witajże, witaj. *Marta.* O! świętobliwy ojcze, powiedz, proszę, Gdzie jest mąż mojej pani, gdzie Romeo? *O. Laurenty.* Tu, na podłodze, łzami upojony. *Marta.* Ach, on jest właśnie w stanie mojej pani, Właśnie w jej stanie.
Słowo Dnia
Inni Szukają