Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 20 lipca 2025
Nigdy w życiu swem nie miał tyle pieniędzy u siebie. Fortuna zawsze impertynencko odwracała się od niego, szczęście dotychczas uciekało odeń również, jak od zapowietrzonego, pieniądz zaś, drwiąco unosząc się w niedostępnych dlań wyżynach, niepochwytny, szyderczy stronił od niego stale. Młodzieniec przesuwał wciąż machinalnie ręką po storublówkach.
Duma wciąż rozsadzała mu piersi, uśmiech zadowolenia błąkał się po ustach; Roman, zamyślony, przebiegał ciągle swój gabinet wielkimi krokami. Nagle rozmyślanie to, tak wielce dlań miłe, przerwane zostało wejściem lokaja. Jakaś nieznajoma pani w żałobie chce widzieć się z jaśnie panem zaanonsował. Jak się nazywa? Oto bilet, jaśnie panie...
Nad głowami ich lecą wielkie czarne złowróżbne ptaki, szumem swych skrzydeł mącąc martwotę rozlanej wokoło pustki i ciszy. On, nic zgoła nie pojmując, spogląda wciąż, przelękły, zdziwiony... Po chwili dopiero zdaje się rozumieć... To posłuszne niewidzialnemu, a nadprzyrodzonemu skinieniu lecą tak zapewne żerować na padół ziemski wyrzuty sumienia!...
I Roman w ten sposób dochodzi do kąta frontowego czworoboku, widząc zaś naprzeciw siebie mur, skręca, idąc wciąż jeszcze pod dachem kolumnady, posłusznie, na prawo... Zadumany, mija wprawiony w ścianę pomnik rodziny Volonte, pełny artyzmu, piękny bardzo w oddaniu grozy i bólu...
Dzwon wciąż dzwonił, i echem i głębi cichych lasów Odezwało się tysiąc krzyków i hałasów; Odgłos to był szukania i nawoływania, Hasło zakończonego na dziś grzybo-brania, Odgłos nie smutny wcale, ani pogrzebowy Jak się Hrabiemu zdało, owszem obiadowy.
Nareszcie! zamruczała kuma, zamykając drzwi na kłódkę aby go tylko dobrze po mordzie sprała i publikę zrobiła!... Nieszpory się skończyły, lecz świece przy wielkim ołtarzu gorzały wciąż, oblewając żółtym, migocącym blaskiem zczerniałe płótno, z którego bieliło się ciało Jezusa zawieszonego na krzyżu. Pomiędzy „wiernymi”, przepełniającymi lakierowane ławki, zapanował ruch i ożywienie wielkie.
Pójdź tam i okiem bezstronnem porównaj Jej twarz z obliczem tych, które ci wskażę: Wnet nowe bóstwo ślad dawnego zmaże. *Romeo.* Gdyby rzetelny mój wzrok tak fałszywe Miał dać świadectwo, łzy stańcie się żarem! Wy, zalewane wciąż, a jeszcze żywe Przezrocza, spłońcie pod kłamstwa nadmiarem! Zatrzeć jej wdzięki! Nigdy wszechwidzące Równej piękności nie widziało słońce.
Minął niebawem jeden z pierwszorzędnych hoteli, przed którym co wieczór stale grywała orkiestra, dotarł aż do położonego na końcu "quai" kursalu, zawrócił, wciąż opanowany jedną i tą samą myślą.
Zajęliśmy miejsca w wehikule, konie pomknęły szybko; mijaliśmy schludne fermy, otoczone ogródkami, ale woddali szarzały wciąż oparzeliska. Amerykan wjechał na boczną drogę; mknęliśmy wśród łąk żyznych i pól uprawnych. Przy każdym zakręcie, ujawniającym nowe horyzonty, Baskerville wydawał ciche okrzyki zachwytu. Minęliśmy lasek dębowy; zeschłe liście uściełały drogę nowemu dziedzicowi.
Ona szła dalej, z głową opuszczoną na piersi, plując śliny, które jej napływały wciąż do ust prześladowana jedną i tą samą myślą: A gdyby wrócić na Żółkiewskie! I wróciła! Wróciła po śmierci ojca, ukradkiem, po ciemku dziedziniec i znajome bramy obchodząc... Tak! tak! nic się nie zmieniło! Te same rynny, pod któremi w deszcz roztargany swój łeb moczyła, włosami poplątanemi kamienie zamiatając.
Słowo Dnia
Inni Szukają