Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 30 czerwca 2025
Uśmiechnięta, cicha spała tam Ola... Z pod lekkiej kołdry wysunęła się jej główka urocza, rzęsy długie kładły swe cienie na rumianą twarzyczkę, usteczka ponętne z koralu marzącym, od rzeczywistości dalekim, rozchylały się uśmiechem... Dzierżymirski patrzył wciąż na nią, z czułością współczuciem, bólem... Biedna!.. biedna!.. wyszeptał Biedna!.. powtórzył ciszej jeszcze.
Dla oryginalności i pod wpływem przypomnienia używanej za studenckich jeszcze czasów jazdy na "impérial'i" omnibusów, "pan prezes" usadowił się na dachu jednego z nich i z zadowoleniem, rozglądać się począł wokoło. U stóp jego, blisko, w granitowem podłożu toczyła sennie swe ciemne, stalowe fale Sekwana.
Minuśka porwała się z jego kolan i nagle w półcieniu, już z okien płynącem, zabieliła się jak zjawisko w swej masie białych zwiędniętych koronek i pomiętego batystu. Nie!... nie!... nie chcę! Ale on, nieubłagany wyciągnął rękę i ujął nagie ramię dziewczyny w swe suche palce nerwowego blondyna. Zagwizdaj, Papuziu!... Ty wiesz, to dla mnie cholera to gwizdanie! Zagwizdaj, Papuziu!...
Znały ją stawy Pełczyńskie i szumiące dokoła nich brzozy, znał ją Węgliński lasek, cały w zieleń aksamitu spowity; powoli całe terytoryum miasta na wschód się pchającego Olka zajęła w swe posiadanie, prezentując wszędzie swą twarz płaską, ospą znaczoną i z nosem zadartym, z wargami mięsistemi, w obramowaniu ostro najeżonych włosów o rudawym, niepewnym połysku.
Jedno jego oko lekko wtedy zbaczało na zewnątrz, jak gdyby odchodziło w inny wymiar. Potem z tych bezmyślnych otumanieni z tych zatraconych dali powracał znów do siebie i do chwili; widział swe stopy na dywanie, tłuste i delikatne jak u kobiety, i powoli wyjmował złote spinki z mankietów dziennej koszuli.
W drżących więc oto głębiach jeziora, na prawo, przeglądało się tysiącem światełek miasto... płynące wody, o kilka kroków od alei, skręcały w bok, tocząc swe ciemne fale, jak rozpięta nad niemi wrześniowa noc cicha, hen! daleko, ku górom; po powierzchni jeziora błąkały się łódki i małe stateczki, przy każdym zaś błyszczała czerwona, duża, okrągła latarka, krwawym śladem, ścieżyną purpury znacząc głęboko swe przejście w przezroczej toni.
A więc, poza jeziorem, hen, gdzieś, w perspektywie, niewyraźnie srebrzył się mglisto Alpejski szczyt wyniosły w tafli Lemanu, ogromnej, szklistej, niby morze, odbijały się gwiazdy, topił w nich swe wierzchołki wieniec pobliskich gór.
Masz tu flaszeczkę: weźmiesz ją do łóżka, I filtrowany likwor ten wypijesz; A wnet po wszystkich żyłach cię przebiegnie Usypiający dreszcz, który owładnie Wszelką żywotną funkcją; wszystkie pulsa Wstrzymają w tobie swe zwyczajne bicie; Ni dech, ni ciepło nie wskaże, że żyjesz.
On, grając ciągle, bokiem przez parapet się przechylił i wśród smugi światła dojrzał w oddaleniu bladą i spłakaną twarz siostry. Przez chwilę milczał, grając machinalnie polkę, nie mogąc słów znaleźć dla oddalenia tej, za której pieniądze zdołał ochrzcić swe dziecko i uraczyć gości. Żona tymczasem ciągnęła go za surdut. Zamknij okno, dziecko się zaziębi!
„Czyś w mgle potracił kolana? „Czyś snem pomiażdżył swe nogi? „Po coś mię brał na barana, „By zgubić drogę w pół drogi? „Czemuś łbem utkwił na cieniu? „Z trudem w twych barach się mieszczę! „Ciekawym, wieczysty leniu. „Dokąd poniesiesz mnie jeszcze?”
Słowo Dnia
Inni Szukają