United States or Lithuania ? Vote for the TOP Country of the Week !


Czasem, gdy słodkie złudzi zachwycenie, Kochankę widzę lub braci; Zrywam się, patrzę: a tylko po ścianie Biega cień własnej postaci. Ot lepiej pióro wezmę i śród ciszy, Gdy się bez ładu myśl plącze, Zacznę coś pisać dla mych towarzyszy, Zacznę, bo nie wiem czy skończę. Może też pamięć o minionej wiośnie Zimowy wierszyk umili; Chcę coś okropnie, coś pisać miłośnie, O strachach i o Maryli!

Jakże piękny! jak zgrabny był jej koteczek! Ona sama, mój Boże!... ona nie potrzebowała się stroić. Ot byle co na siebie włożyć. Zresztą, nigdzie przecież nie wychodziła z koteczkiem nigdy gdzież znowu!... Zawsze jej coś do stroju brakowało. To kapelusza, to bucika, to znów rękawiczki. I tak dzień za dniem schodził. Zresztą, nie miała czasu, ani zdrowia.

Ta sprawa kosztowała mnie dwieście funtów, ale wygrałem, bo na podstawie starych akt dowiodłem, ta część lasu należy do włościan. Muszę pana objaśnić, że nie byłem wcale interesowany. Działam zawsze dla dobra publicznego. Ot, i druga sprawa nie obchodzi mnie osobiście, a jednak wykryłem rzecz bardzo ważną.

Ależ tak podobno jakiś hrabia dołożył do posagu kilka tysięcy ot! z przyjaźni dla ojca. Hrabia dla konduktora? Co pan chcesz, dziś takie czasy... I śmiechy zaczynają się w najlepsze, starsze kobiety sznurują usta i spuszczają oczy. Takie nieskromności w świętem miejscu, nie! ci mężczyźni już żadnej wiary w sercach nie mają!

Po co się miała powiesić, kiedy jeszcze rachunku nie zapłaciła! Lecz kelner powtarzał uparcie: „Siepowiesiła! Żydówka cmoknęła niecierpliwie: Zkąd Marciński wie? Widać bezokno. Ma nogi o deskę oparte! Może sobie tylko tak w oknie stoi? Ale!... wisi, wisi jak mi Bóg miły, ot nogi się jej zgięły w kolanach a ręce dyndają po bokach.

Przyszłaś sama z jakąś ciotką, jakgdybyś panną była. Miałaś na sobie taką bladą, bladoróżową suknię jak najranniejszy świt i fiołki we włosach. I tyle woni fiołków w koło ciebie. Czem ja byłam? Ot dzieckiem, które chodziło z balu na bal, śmiało się, tańcowało, i prawie nie wiedziało, że jest nikomu niepotrzebne, że nic nie kocha.

Dopiero rozruch. „Precz z nim! pfe! tchórz! a do nory!” Szczęściem, tuż była. Wśród sarkań i śmiechu Wpadł w nią i rył bez oddechu, gdy na sążeń czuł się pod podwórzem, Rzekł do siebie z ironją czystego sumienia: „Ot proszę, co też to jest przesad urodzenia! Obranoby mię wodzem, gdybym nie był tchórzem.” Teraz tyle samobójstw, że czyhają straże Nad rzeką.

Dziś, nie kocham! pozwalam się kochać... i czuję się o wiele szczęśliwszym. Uśmiechał się, usta oblizując w kącikach mu kawa pomieszana ze śliną czerniała. Teraz, już trzysta czterdzieste ósme przedstawienie nie kosztuje mnie nic i bez najmniejszego wzruszenia o schadzce wieczornej myślę. Ot spędzić wieczór z kobietą, jest dla mnie to samo, co... filiżankę kawy wypić!

Tem bardziej, że Helding nie zdaje się nudzić panienek, ani być znudzonym. Owszem, ożywienie panuje tam wielkie, całe snopy śmiechu wybiegają w przestrzeń salonu. Makenowa doskonale pomiędzy tym chichotem rozróżnia głos Heldinga. Mówi coś, powoli, ot tak jak on zwykle, ale z trochą więcej energii i ożywienia. Słów Makenowa dosłyszeć nie może, dźwięk głosu dobiega do niej dokładnie.

Słowo Dnia

przylgnięte

Inni Szukają