Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 14 lipca 2025
*Merkucio.* Zakochany jesteś; Pożycz strzelistych od Kupida skrzydeł I wznieś się niemi nad poziomą sferę. *Romeo.* Nie mnie, tkniętemu srodze jego strzałą, Strzeliście wzbijać się na jego skrzydłach; Nie mnie się wznosić nad poziom, co, nosząc Brzemię milości, na poziom upadam. *Merkucio.* A gdybyś upadł z nią, ją-byś obrzemił, Tak delikatną rzecz przygniótłbyś srodze.
Serce mu biło gwałtownie, gdy ujrzał którą przechodzącą ulicą. Jeśli nie był sam pociągał gwałtownie swego towarzysza i przechodził na drugą stronę ulicy. Dlaczego to robisz? pytał towarzysz patrz, idzie Morelka, przywitasz się z nią... może mnie przedstawisz? Irek brwi marszczył, głowę odwracając. Dziwny jesteś odpowiadał nie wiesz, że oddawna nie znam tej pani?
Na samym wstępie uderzył w głowę stróża, który go zdradził i wyjąwszy z dorożki „Elegię”, niebieską, szklaną miednicę i potrząsając włosami, które w przeciągu tych tygodni paru doszły do potwornych rozmiarów, wyrzekł: Jestem! zrobiłem co mi nakazano. Ponieważ jednak na tem wszystkiem ucierpiała najwięcej szacunku godna kobieta muszę wynagrodzić jej krzywdę i prawdopodobnie się z nią... ożenię!
Z nią uciekał również strach bliskiego bezpieniężnego jutra, które czekało nań, czyhało z wydaniem ostatnich paru tysięcy, pozostałych z poprzedniej fortunki, życiem nad stan przez lat trzy lekkomyślnie wydanej. Tu Dzierżymirski uśmiechnął się szydersko.
Ale była też to kobieta nie z towarzystwa, spotkana przez Seweryna w Alejach, w chwili nerwowego rozdrażnienia. Podbiła go od razu dziwnem spojrzeniem bladych błękitnych oczów i twarzyczką Madonny. Gdy, wbrew swemu zwyczajowi, poszedł za nią, i przemówił przyciszonym głosem stanęła, spojrzała mu w oczy i wyciągnęła doń rękę obnażoną, na której błyszczała obrączka.
I nie kończąc, wbiegła do drugiego pokoju i z łkaniem rzuciła się twarzą na ziemię, przed ołtarzem. Jedni za drugimi wsunęli się za nią wszyscy. Wuj Ksawery ukląkł przy progu na obydwa kolana, pochylił się tak, że czołem prawie dotykał posadzki i zaczął głośno szlochać. Dzień się robił mglisty, żałobny, ołowiany.
Powtórnie, z macierzyńską iście troskliwością, objęła głowę stroskanego brata marszałkowa Warnicka, jakby ta czuła pieszczota siostrzana ukoić pragnęła, choć chwilowo, cios, przed chwilą słowami przez nią zadany. Lecz Gowartowski odtrącił ją prawie że brutalnie, niepomny niczego, a chwyciwszy w dłoni rękę siostry, przemówił zapalczywie, urywanym głosem. Jak to?
Tymczasem przechodziło jutro bez żadnego rezultatu i tak samo dni następne. Pewnego jesiennego popołudnia, Seweryn, zdenerwowany, wlókł się wzdłuż kamienic, zatrzymując się przed każdą wywieszoną kartą. Wstąpił już do dwóch domów, pomimo że ulica nie przypadała mu do gustu. Ruchliwa była, co chwila przeleciała przez nią dorożka, to znów o kilka kroków grała katarynka wyjątki z „Carmen”.
Uparła się, żeby wziąć ją w pół, pod pachę, jak zwykle chodzi się z »etudiantkami«, i pójść z nią przez bulwary. Zaprowadziłem ją do Café Riche: olśniło to ją do reszty. Przechadzka taka jest wcale przyjemna, przyjemniejsza może niż ta sama rozrywka z Gabryelą. Za to brak zakończenia. Cóż robić... Dnia 19 grudnia .
Wprost nie tylko nie mógłbym wyrwać jej miłości, ale teraz nie mogę jej zmusić nawet do tego, aby choć na chwilę zapomniała, że jest zakochaną. W niej zabita jest do szczętu wszelka ciekawość, ma raz na zawsze spuszczone powieki. Choćbym głowę roztrzaskał przed nią, nie zobaczy tego nawet.
Słowo Dnia
Inni Szukają