Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 8 września 2025


Rzecz ta przedstawia się zatem jak następuje: Urodzony lat temu, czterdzieści i siedem, dobiegam już bowiem pięćdziesiątki uśmiechnął się z ojca Ryszarda i matki Józefy z Lancjarskich de domo, przepróżnowałem, kształcąc się w domu, do lat piętnastu... Potem oddano mnie do Jezuitów, następnie kończyłem uniwersytet w Bonn, nad Renem, i wróciwszy do kraju, objąłem klucz majątkowy, dziedziczny Orlin...

Było to już po śmierci matki i trochę klejnotów przez nią pozostawionych przeszło w ręce żydów, dla opłacenia kosztownej dla Irka w świat wycieczki. Lecz za to z powrotem, ileż legend opromieniło demoniczną postać lewka!... Wiedenki hm... cóż! Wiedenki namiętne, rozmarzone, wysiadające na ławkach Stadtparku podczas księżycowych nocy.

Gdy listy przychodziły dawniej do domu pani Szymczyńskiejwyjątkowedzieci na dobrze bawiły siękoszlonami”, z jakich złożony był adres. Od pewnego więc czasu pan Wentzel odbiera listy matki z biura pocztowego i siada w małym ogródku, otaczającym gmach pocztowy, dla odczytania i odcyfrowania hieroglifów, z jakich się zwykle listy te składają.

Od wczesnego rana zbierano się w kościele, gdzie wszystkie Msze święte ofiarowane bywały na intencyę. We łzach, krzyżem leżąc, słuchały nabożeństwa matki, żony, córki tych, na których wydawano właśnie wyrok śmierci lub Sybiru.

Pełne wielkich szaf, głębokich kanap, bladych luster i tandetnych palm sztucznych mieszkanie nasze coraz bardziej popadało w stan zaniedbania wskutek opieszałości matki, przesiadującej w sklepie, i niedbalstwa smukłonogiej Adeli, która nie nadzorowana przez nikogo, spędzała dnie przed lustrami na rozwlekłej toalecie, zostawiając wszędzie ślady w postaci wyczesanych włosów, grzebieni, porzuconych pantofelków i gorsetów.

I czy ty naprawdę sądzisz, że jabym się mogła zbliżyć do twej matki? Ty wiesz że ja umiem rozkazywać sobie... ja zapomnę. Nie odtrącaj mnie od siebie! ANDRZEJ. Zofio, ty się tu zgubisz. Ja go znam, on spali ciebie i siebie. On ciebie nie kocha. ...Drzwi się uchylają zlekka i w drzwiach półotwartych ukazuje się Karski; nieruchomo przygląda się Zofii i Andrzejowi, którzy go nie dostrzegają.

Jedna ze strzał, spadając, uderzyła go boleśnie w głowę, lecz on potarł tylko czuprynę i rzucił się do łóżek zdzierać kołdry i poduszki. Z tualetki matki porwał dwa kryształowe flakony, weneckie lustro, z małego saloniku japońskie maski, sztylety i dwa wypchane ibisy.

I widzi ich w czarnej jamie sklepika pomiędzy workami kartofli, beczką nafty, pękami drzazg, widzi ich schylone postacie, słyszy kaszel ojca, stękanie matki; woń stęchlizny i wilgoci owiewa do koła... Biedni! biedni starzy!... Lecz on?

Za chwilę wyszła w perkalowym szlafroku, który się jej roztwierał na brzuchu i piersiach. Na perukę zarzuciła wełnianę chustkę. Przez uchylone drzwi weszła kilkunastoletnia dziewczyna, chuda i czarna, w opiętej bardzo sukience. Włosy miała ściągnięte po chińsku i przepasane żółtą tasiemką. Podeszła do matki. Gdzie mama idziesz? Do numerów.

O losie! ludzie mienią cię niestałym; Toż więc przez zawiść tylko prześladujesz Tych, co kochają stale? Bądź niestały, Bo wtedy będę mogła mieć nadzieję, Ze go niedługo będziesz zatrzymywał I wrócisz nazad. Julio! czyś już wstała? *Julia.* Któż to mię woła? Głos-że to mej matki? Nie spałaż ona, czy wstała tak rano? Jakiż niezwykły powód sprowadza? *Pani Kapulet.* Jak się masz, Julciu?

Słowo Dnia

wyjaśniłaś

Inni Szukają