Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 17 października 2025
Sen zwyciężył... Milczenie i spokój jakiś złowrogi zapanowały w komnacie. A zewnątrz pałacu tymczasem noc z wolna i stopniowo królować zaczęła. Na ciemnem tle nieba zamrugały wkrótce gwiazdy, od pól wionął wietrzyk i cichym żółkniejących liści pogwarem zaszumiał nad domem park stary.
„Wraziła mi się w pamięć jedna z moich wizyt u niego przed trzema tygodniami. Stał w sieni. Gdym schodził z wózka, spostrzegłem, że patrzy po przez moje ramię ze strachem w oczach. Odwróciłem się i spostrzegłem jakiś kształt dziwny, podobny do dużego, czarnego cielęcia. Przeleciało to po za moim wózkiem. „Sir Karol był tak wzburzony, że poszedłem szukać tego osobliwego zwierzęcia.
Jednocześnie jakiś dziwny szelest jakby rozległ się również po pokoju... Z przytłumionym szelestem, jednostajnie, kropla po kropelce spadało coś w pewnych od siebie odstępach, za spadnięciem zaś każdej kropli rozlegał się w cichej komnacie jakiś pełny, oddzielny, harmonijny ton stłumiony grała jednolita, oderwana, melodyjna nuta. Cichła i znów to samo czyniła druga, trzecia, czwarta...
Tak tedy przekonaliśmy się, że w dziejach ludzkości objawia się pewien ruch ku lepszemu, niby jakiś olbrzymi prąd odkryć i wynalazków, który z każdym wiekiem nabywa większéj siły, potęguje dobrobyt i działalność każdego następnego pokolenia i cały prawie rodzaj ludzki robi stopniowo coraz doskonalszym.
Było coś tragicznego w tej płodności niechlujnej i nieumiarkowanej, była nędza kreatury walczącej na granicy nicości i śmierci, był jakiś heroizm kobiecości triumfującej urodzajnością nawet nad kalectwem natury, nad insuficjencją mężczyzny.
I nagle z tych rysów, naciągniętych do pęknięcia, wyboczył się jakiś straszny, załamany cierpieniem grymas i ten grymas rósł, brał w siebie tamten obłęd i natchnienie, pęczniał nim, wybaczał się coraz bardziej, aż wyłamał się ryczącym, charczącym kaszlem śmiechu.
Wyrwali się tęsknocie. Schwycił jej dłoń, z której ociekały krople, niby rozsypane klejnoty, i całować ją począł i pić tę wilgoć, przesyconą rozkoszą jej ciała. Puść mnie, puść mnie. Zerwała się i podniosła, ale pantofelek luźno zapięty przechylił się i o wilgotny mech poślizgnął. Byłaby osunęła się w wodę, lecz zdążył ująć ją wpół i podtrzymywać. Jakiś ty silny.
Na wysokiej kolumnie z połyskującego marmuru widniał jakiś posąg stojącej osoby... Na grobowcu nie było żadnego kwiatka i żadnych świateł... Zapatrzony jakby smutnie sam w siebie, stał on ciemny na uboczu, opuszczony i widocznie zapomniany. Jarzący się tylko blask lampek czerwonych, któremi ozdobiono grób sąsiedni, rzucał nań niepewne, dalekie światło.
Wpatrzony w starca, na którego twarzy igrał w tej chwili jakiś pełny dobroci uśmiech, blady, tkliwy milczał wzruszony, a dwie łzy nieposłuszne zakręciły mu się w oczach.
Wie, że nieznajomy chowa się w jednej z jaskiń na stoku góry, tam, gdzie to mieszkali dawni ludzie. A skąd dostaje żywność? Seldon wypatrzył, że jakiś chłopak zaopatruje go we wszystko. Ten chłopak chodzi do Coombe-Tracey. Dobrze, Barrymore. Pogadamy jeszcze o tem. Po odejściu kamerdynera, zbliżyłem się do okna i spojrzałem na ciemną łąkę. Noc była chłodna, wietrzna.
Słowo Dnia
Inni Szukają