United States or Nigeria ? Vote for the TOP Country of the Week !


Krasnostawski, ze współczuciem, ujął rękę starca w dłoń prawą, a gdy Gowartowski ponownie uniósł się na posłaniu, opiekuńczo i silnie podparł, podtrzymał swem lewem ramieniem jego ciało wychudłe. Dziękuję ci, bardzo dziękuję!.. wyszeptał pan January i mówić począł dalej, głośniej nieco, lecz ochrypłym już od zmęczenia i wysiłku głosem : Ale nie o tem mówić chciałem, nie o tem!

Pożegnawszy lekarza, pomógł mu wsiąść do bryczki. Jakże tam zdrowie wszystkich u szanownego doktora, żony, dzieci?... bąknął, aby coś powiedzieć. Dobrze, dobrze, serdecznie, dziękuję, dobranoc! Dobranoc! powtórzył, jak echo, Krasnostawski, i ruszył do swego pojazdu. Czohoś meni ne skazał, szczo pan słabujut rzucił wymówkę furmanowi. Tenże odparł lakonicznie: Zabuł, pane!

Powiadasz pan, że przed śmiercią sir Karola kilku ludzi widziało to zjawisko na łące? Tak, trzech ludzi. Czy który z nich widział je potem? Nie wiem. Dziękuję panu. Dowidzenia. Holmes powrócił na swoje miejsce. Był widocznie zadowolony. Wychodzisz, Watson? rzekł. Czy potrzebujesz mojej pomocy? Nie, mój drogi. Poproszę cię o nią dopiero w chwili działania. Sprawa wyjątkowa.

Miał może lat czterdzieści, był średniego wzrostu, ze dwa cale niższy od pana, ubrany był porządnie, miał dużą, czarną brodę, przyciętą spiczasto, i był bardzo blady. Jakie miał oczy? Nie wiem. Nie zapamiętałeś nic więcej? Nie. Masz swoje pół suwerena; dostaniesz drugie pół, jak mi doniesiesz coś więcej. Dobranoc. Dobranoc panu i dziękuję. John Clayton wyszedł, uradowany.

Ależ to miejsce idealne! wykrzyknął żywo Orlęcki. Dziękuję po raz wtóry! uścisnął dłoń Romana. Dzierżymirski uczynił wysiłek nad sobą, by nie zdradzić się przypadkowo nerwowem głosu brzmieniem i przemówił: Tylko zachodzi tu jeszcze kwestya jedna... A mianowicie zawahał się...

Wypowiedziana głosem miarowym, a wskazująca ulicę i numer domu, zamieszkałego przez pana Emila, zabrzmiała odpowiedź marszałkowej. Krasnostawski zerwał się natychmiast i rzekł szybko: Dziękuję stokrotnie pani marszałkowej...

Ten ostatni zaś, widocznie pod wpływem jakiejś nagłej myśli, puścił szybko rękę Ładyżyńskiego, skłonił się, i wydobywszy szybko z kieszeni dwa listy, podbiegł ku uchodzącemu wagonowi pocztowemu. Dogonił go i zręcznie wrzucił w otwór właściwy oba pisma. Addio... dziękuję! posłyszał jeszcze głos pana Emila, i pociąg znikł niebawem. Krasnostawski pozostał sam.

A... dziękuję odparł Roman i zamknął drzwi. Niepokój wyraźny odbił się na wyrazistem obliczu jego; cichutko podbiegł na palcach do okna i gorączkowo rozwinął ćwiartkę papieru. Stłumiony gwałtem okrzyk zabrzmiał w pokoju przyciszonem echem, i telegram z ręki Romana upadł mu na posadzkę. Poprzez szyby balkonu Dzierżymirski spojrzał błędnym wzrokiem przed siebie.

Dziękuję ci... mój kochany... pani Bolesławie... dziękuję odetchnął Gowartowski i dokończył ciszej: Ostatni to raz... ostatni widzę to wszystko! uczynił ręką ruch słaby, a wskazujący widok otulonego mrokiem sioła i pól szerokich. Dlaczego? podchwycił szybko Krasnostawski, uważam właśnie, że głos pański ma dziwnie zdrowe brzmienie da Bóg, będzie lepiej... Och... nie!

Uśmiechnięty, radosny, poprawił się Orlęcki na krześle, i sięgnąwszy po cygara, zapalił jedno, w roztargnieniu częstując niemi Romana. Dziękuję, palę jeszcze uśmiechnął się niedostrzegalnie Roman, i spojrzał z pod oka na gospodarza. Rôti

Słowo Dnia

obrzędzie

Inni Szukają