Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 9 września 2025
Umilkł Litawor: zdało się, że czeka, Az Rymwid z wziętem odejdzie rozkazem. I Rymwid milczy, a odejście zwleka; Bo to co słyszał, i co widział razem, Kiedy stosuje i waży w rozumie, Z lekkich słów ciężką rzecz odgadnąć umie. Ale cóż pocznie?
Wicek szepnęła, w kąt bramy go pociągając powiedzże, co się tam u was dzieje? On oparł się o ścianę, znękany, przybity walką o byt. A cóż ma być. Córkę mam! Olka ręce na piersiach złożyła. Córkę? A jakże! Ładna? E!... czerwona jak rak... Gadają, że ładna! Do ciebie podobna? Albo ja wiem? Ale przecieć!...
To jest... źle mówię!.. rzekł seryo całkiem, uśmiechnąwszy się atoli w duchu do siebie o kobiecie, nie jednostce, bynajmniej myślałem wówczas, ale o ogólnym w niej symbolu kobiecości!.. Jak to! nie rozumiem dobrze pana... zdziwiła się Ola. Cóż bowiem wspólnego ma wschód słońca...
Młody mieszkaniec facyatki schwycił się nagle za głowę. Boże, Boże! wyszeptał cóż jednak uczyniło ze mnie to, tak krótkie zetknięcie się z światem zbytku, to zbratanie się, otarcie z ludźmi szychu i złota! Jakże innym byłem dawniej! Jakże lepszym!.. Mężczyzna smutnie zwiesił głowę.
Był to kij gruby, z dużą gałką, utoczoną z drzewa; pod gałką była srebrna obrączka, a na niej napis: „Jakóbowi Mortimer M. R. C. S. od przyjaciół C. C. H.”, pod spodem zaś data: „r. 1884”. Taką laskę staroświecką, mocną, zapewniającą bezpieczeństwo, zwykli nosić starzy lekarze. No, i cóż, Watson? Co pan myślisz o tej lasce? Jakie wyprowadzasz wnioski? zapytał.
Wzrok jego przy tem, z zadowoleniem objął dłuższą chwilę całą postać Orlęckiego, mówiąc do siebie mimo woli wyraźnie; Patrzcie?.. nie spodziewałem się!.. Zatem odezwał się niebawem objąć może szanowny pan inną, lepszą nawet posadę od tej, którą przeznaczałem w myśli dla niego. Cóż to za miejsce? zagadnął Orlęcki.
Irek ramionami ruszał. Może... rzucał z niechcenią. Pani Strzelecka? A... cóż znowu! Pani Jacksohn? Ależ... Uśmiechał się dwuznacznie, oczami demonicznie błyskając. Ależ tak ona ona nikt inny!... Lecz on porywał się nagle, godności pełen: Proszę, zaprzestańcie tych domysłów. Gdyby nawet tak było... honor milczeć mi nakazuje!
Chcesz, widzę, wyspać się za cały tydzień, Jakbyś wiedziała, że ci hrabia Parys Następnej nocy nie da oka zmrużyć. Odpuść mi, Panie, amen! Jak śpi smacznie! Muszę ją jednak zbudzić. Julciu! Julciu! Niechno cię hrabia Parys tak zastanie, To się dopiero zerwiesz. Cóż to? w sukni? Jużeś ubrana i znów się pokładłaś? Dosyć już tego! Julciu! Panno Julio!— Ha! przez Bóg żywy! Na pomoc! na pomoc!
Za mą pomocą znajdzie wstęp w najpierwsze domy, A kiedy będzie ważnym osobom znajomy, Dostanie urząd, order; wtenczas niech porzuci Służbę, jeżeli zechce, niech do domu wróci, Mając już i znaczenie i znajomość świata. I cóż brat myśli o tem?
Tu poglądając w zamek nie przestawał wzdychać. Cóż dziwnego, rzekł Hrabia, koszt wielki a nuda Jeszcze większa; chcę skończyć, lecz szlachcic maruda Upiera się; przewidział że mię znudzić może: Dłużéj też nie wytrzymam i dzisiaj broń złożę, Przyjmę warunki zgody jakie mi sąd poda.
Słowo Dnia
Inni Szukają