Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 5 września 2025
Pełen niczyjej ciemności i zgrozy, Samemu sobie obcą będę marą, Z jakążbym wówczas miłością i wiarą Modlił się choćby do obrazu brzozy! Jakżebym spłonął łzą szczęścia gorącą, Gdybym znienacka wśród mroków bezczynu Natrafił dłonią, Boga szukającą, Na gniazdo ptasie lub kwiaty jaśminu. W przeddzień swego zmartwychwstania, w przeddzień żywota, Bóg, leżąc w mogile, żmudne liczy chwile.
Czekam na cię na swego przybłędę, A gdziekolwiek podążysz tam ja z tobą będę!” Nie znam kresu! Mej żądzy zuchwałym przymusem Znagliłem zwierza w bezmiar, a on jednym susem Przesadził otchłań z Bogiem, jak nikłą zaporę, I znów jestem swobodny! Niebo wokół gore!
A gdy już pokończę Nauki najpierwsze, Wejść do akademji Chęci mam najszczersze. Sławną akademją Słynie ten nasz Kraków, Ona głosi światu O chwale Polaków. Może też da Pan Bóg, Że, pracując pilnie, Z żaka profesorem Zostanę niemylnie. Wtedy, pamiętając Przeszłość młodocianą, Będę wspierał biednych, Tak jak mnie wspierano.
Słowa te wykrzyczał prawie. Był pijany tem upojeniem, które do mózgu bije i nadmiernem pobudzeniem myśli i ruchów się objawia. Milczałem. Cóż miałem mówić? Mówią, że ja się marnuję, że gubię karyerę swą i sławę. Ja się chcę zmarnować! Ja nie chcę, jak wy bezsilni, kłamać sobie i jakąś umocowaną cegiełką się pysznić. Jestem dumny, że mogę być czemś, a będę niczem, ale nie takim podłym, jak wy.
Nie będę, taił przed wami, że po tym wypadku, wielu mężczyzn w naszym rodzie umarło śmiercią nagłą, krwawą i tajemniczą. Jednak nie traćmy wiary w miłosierdzie Boskie, które karci niewinnych, tylko do trzeciego lub czwartego pokolenia. Opatrzności Boskiej, moi synowie, was polecam i ostrzegam, abyście nie przechodzili przez tę łąkę po nocy, gdy złe duchy są rozkiełznane.”
„Ja, choć z takim zapałem tyle lat cię kochałem, Będę kochał i jęczał daleki; On nie kochał, nie jęczał, tylko trzosem zabrzęczał, Tyś mu wszystko przedała na wieki! „Co wieczora on będzie, tonąc w puchy łabędzie, Stary łeb na twem łonie kołysał, I z twych ustek różanych, i z twych liców rumianych Mnie wzbronione słodycze wysysał!
Ja nie mogę bywać w porządnym domu. Zaśmiał się ironicznie. Bądź zdrów! Wyszedłem. Na schodach słyszałem, jak wołał: Franka! Franka! Widocznie budził uśpioną dziewczynę. Chcąc dostać się do bramy, musiałem przejść przez salę. Na szczęście kompanionów moich już nie było. Zadowolony, że będę mógł wrócić sam, bez ich głupiego szwargotu, znalazłem się na ulicy.
........................................ Jutro dopiero niech będę przeklęty! Niech gwóźdź jej dłonią z piersi mi wyjęty Padnie znów ostrzem i piersi przebije! Niech jędza nudy, która we mnie żyje Mózg mój wydrąży na otchłań piekielną Jak śmierć wystygłą jak czas nieśmiertelną. Lecz jutro jutro, a nie teraz Boże!
Dzierżymirski odczuł niechęć lekką w głosie żony; cień ledwie dostrzegalnego niezadowolenia, przemknął mu po twarzy, odezwał się jednak szybko: Nie, nie, zostań, ma chère, proszę cię... Spotkamy się później w alei nadbrzeżnej, będę czekał na ciebie... au revoir...
Słowo Dnia
Inni Szukają