United States or Comoros ? Vote for the TOP Country of the Week !


Z jakimż płaczem-bym zajrzał niepoprawny śniarz Do szyby, by swą młodość odgrzebać w jej szronie, Z jakąż mocą-bym tulił uznojoną twarz W te dawne, com je stracił, w te dziecięce dłonie! Król Asoka, na wzgórza smuklejąc odsłoniu, Patrzał zowąd na wroga, co poległ na błoniu, I rozżalił się duchem na wronistym koniu.

Jak robak zdeptany, wiła się na zimnych flizach świątyni, cała drżąca od bólu, którego określić nie była w stanie. Czuła dobrze swą krzywdę, ale kryła się z nią w cieniu, i choć on tam był, o kilka kroków nie chciała mu się już narzucać z nędzą swoją.

Tym czasem Podkomorzy i Sędzia między dwiema strony Plac zajęli. Pan Wojski jakby przebudzony Z głębokiego dumania, na środek wystąpił, Obiegał zgromadzenie ognistą źrenicą, I gdzie szmer jeszcze słyszał, jak ksiądz kropielnicą, Tam uciszając machał swą placką ze skóry; Wreszcie podniosłszy trzonek s powagą do góry, Jak laskę marszałkowską, nakazał milczenie.

Jej koteczek. =Kozioł ofiarny.= Pan Wentzel zmarszczył brwi i położył kanciastą linię obok siebie. Proszę o spokój! wyrzekł ochrypłym głosem. Oko brandeburskie! odpowiedział natychmiast Julusiek. Z perską źrenicą! dorzucił Maryan, pakując ręce w kieszenie od spodni. Pan Wentzel podniósł swą spiczastą głowę, pokrytą najeżonym włosem i spojrzał na porozkładane na krzesłach dzieci.

Odcinając się od innych wysoką, smukłą swą postawą i dystynkcyą, zmierzający do wolnego miejsca tuż pod balustradą, nad morzem, przeciskał się pomiędzy licznymi zajętymi już stolikami, Roman Dzierżymirski, w ubraniu całem białem, licującem bardzo korzystnie z piękną śniadą twarzą jego i czarnym zarostem.

Objąwszy wzrokiem pokój i znajdujące się w nim osoby, wzdycha ciężko, następnie zaś zbliża się do Ładyżyńskiego i opiera lekko swą rękę na jego ramieniu. Potrząsa niem delikatnie raz, drugi... Za trzeciem dopiero dotknięciem budzi się Ładyżyński z bolesnego zamyślenia i unosi głowę.. A, to pan? pyta cicho cóż to?...

Jakby to było wczoraj, dziś zaledwie, pamięta wyraźnie te tygodnie męczarni, bojaźni, wyrzutów, gdy siłą okoliczności zmuszonym został "żyć" z mienia przywłaszczonego... Pamięta swą trwogę dziecinną przy zmianie pierwszej sztuki znalezionych pieniędzy, i innych, następnych... Widzi siebie, jak naumyślnie zmieniał je na drugim końcu miasta, jak bał się wtedy własnego cienia, i tak dalej, tak dalej!..

Niebo obnażało tego dnia wewnętrzną swą konstrukcję w wielu jakby anatomicznych preparatach, pokazujących spirale i słoje światła, przekroje seledynowych brył nocy, plazmę przestworzy, tkankę rojeń nocnych.

Dosyć już, dosyć! szepnęła młoda kobieta, z trudnością hamując wesołość, proszę mi wynosić się teraz szepnęła w ślad za tem, z pieszczotą w głosie. Idź na balkon! dodała, i przechyliwszy wysoko giętką swą szyję na poręcz krzesła, podała Romanowi do pocałunku rozchylone swe wargi zalotnie patrząc nań z pod długich rzęs...

Waćpani Idź naprzód; pozdrów ode mnie swą panią; I każ jej naglić wszystkich do spoczynku, Ku czemu żal ich ułatwi namowę, Romeo przyjdzie niebawem. *Marta.* O panie! Mogłabym całą noc stać tu i słuchać, Co też to może nauczoność! Biegnę Uprzedzić moją panią, że pan przyjdziesz. *Romeo.* Idź, proś , niech się gotuje mię zgromić. *Marta.* Oto pierścionek, który mi kazała Doręczyć panu.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają