United States or Sierra Leone ? Vote for the TOP Country of the Week !


U stóp Romana obecnie, w potokach słonecznych promieni, na tle zieleni gaju, bieleją setki marmurów, wystrzelają w niebo dziesiątki gotyckich wieżyczek, mauzoleów i pomników...

Przez długie ja czasy Chodziłam za nią na wioski i lasy, Ale, jak kamień do Wisły rzucony, Zniknęła wiecznie; głuche wszystkie strony. Co rok do kłosów przychodzą oracze, A ja dziecięcia nigdy nie zobaczę. Na świat szeroki próżno rzucać oko, Świat nie pocieszy, a niebo wysoko. Niech wola Boska będzie, Boska chwała!

I miał rozum, zawołał Tadeusz z zapałem: Te państwa niebo Włoskie, jak o niém słyszałem, Błękitne, czyste, wszak to jak zamarzła woda; Czyż nie piękniejsze stokroć wiatr i niepogoda? U nas dość głowę podnieść, ileż to widoków! Ileż scen i obrazów s saméj gry obłoków!

Między światem i niebem jak drogman stworzenia, Podesławszy pod nogi ziemie, ludzi, gromy, Słuchasz tylko, co mówi Bóg do przyrodzenia. U stóp moich kraina dostatków i krasy, Nad głową niebo jasne, obok piękne lice; Dlaczegoż stąd ucieka serce w okolice Dalekie, i niestety! jeszcze dalsze czasy?

Gdy serce kipi żądzą szczęścia wściekłą, I życie życiem co chwila się skraca! Czy wiesz co próżnia? czy znasz świat nicości, Gdzie wszystko zmarło, a żyć jeszcze trzeba, Żyć bez nadziei i żyć bez miłości, Patrząc się w niebo, nie wrócić do nieba! Serce się moje w perzynę rozwiało! Byłem tak smutny, jak nocy milczenie Byłem tak zimny, jak umarłych ciało I tak samotny jak umarłych cienie.

Jeżeli nocną przybliżysz się dobą I zwrócisz ku wodom lice Gwiazdy nad tobą i gwiazdy pod tobą, I dwa obaczysz księżyce. Niepewny, czyli szklana z pod twej stopy Pod niebo idzie równina, Czyli też niebo swoje szklane stropy do nóg twoich ugina, Gdy oko brzegów przeciwnych nie sięga, Dna nie odróżnia od szczytu, Zdajesz się wisieć w środku niebokręga, W jakiejś otchłani błękitu.

Dudniąc dnami, piętrzyły się wiadra, beczki i konwie, dyndały się gliniane stągwie zdunów, stare kapeluchy i cylindry dandysów gramoliły się jedna na drugie, rosnąc w niebo kolumnami, które się rozpadały. I wszystkie kołatały niezgrabnie kołkami drewnianych języków, mełły nieudolnie w drewnianych gębach bełkot klątw i obelg, bluźniąc błotem na całej przestrzeni nocy.

Na olbrzymiem oto polu, otuleni płaszczami, z czapkami nasuniętemi na czoło, pokotem, jeden obok drugiego, leżą setki odpoczywających, pogrążonych we śnie żołnierzy... Poranek cichy; niebo hen! daleko zaróżawia się leniwie jutrzenką, wśród śpiących ludzi błyszczą w szarem świtaniu rzędem poustawiane, ułożone w kozły bronie, a gdzieś z boku, blisko, dogasa już ognisko...

Wpłynąłem na suchego przestwór Oceanu, Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi, Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi, Omijam koralowe ostrowy burzanu. Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu; Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi; Tam zdala błyszczy obłok? tam jutrzenka wschodzi? To błyszczy Dniestr, to weszła lampa Akermanu.

Korytarz się skończył: u wrót podwórza. Podwórze jest uśmiechnięte, jasne, wesołe. Słońce obryzgało światłem mur sąsiedniego domu i wapno bieli się tam i błyszczy, jakby srebrne. Niebo szafirowe, lśniące. Powietrze ciepłe, świeże, wonne. W powietrzu słychać jakieś szmery z miasta, z pól, z życia. Zatrzymują się wszyscy. On nie może jeszcze iść naprzód. Ksiądz szepce mu do ucha.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają