United States or French Polynesia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Dziś w tymże płaszczu na tymże rumaku: Lecz po co przybył? zkąd ród? jakie miano? Stójcie i patrzcie! Uchyla szyszaku, Uchyla twarzy: on! Litawor! książę! Dziw nagły zmysły i mowę zabiera: Nakoniec radość skrzepły głos rozwiąże. Opłakanego widząc bohatera, Wrzasną i klasną, wrzask o gwiazdy bije: Litawor żyje! książę, pan nasz żyje! Stał, i ku ziemi dzierżał lice blade.

A gdy już miał Szaman wychodzić z Anhellim na gwiazdy, pocieszywszy niektóre więźnie, usłyszał szczęk wielki w jednym z korytarzów. Więc obróciwszy się do jednego z tych co szli zanim, spytał go: coby to było, ów szczęk żelaza i bicie? a zaś aresztant odpowiedział: karzą jednego z nas. Zapewne starca, który wczoraj nie chciał pracować dla święta Boskiego, pędzą przez łańcuchy.

Dóm mieszkalny niewielki lecz zewsząd chędogi, I stodołę miał wielką i przy niéj trzy stogi Użątku, co pod strzechą zmieścić się niemoże; Widać że okolica obfita we zboże, I widać z liczby kopie, co wzdłuż i wszerz smugów Świecą gęsto jak gwiazdy; widać z liczby pługów Orzących wcześnie łany ogromne ugoru Czarnoziemne, zapewne należne do dworu, Uprawne dobrze nakształt ogrodowych grządek: Że w tym domu dostatek mieszka i porządek.

Na dworze ściemniło się tymczasem; gdzieniegdzie na czystem niebie pojawiły się małe chmurki, przesłoniły zaglądające ciekawie do pokoju gwiazdy... Cienie rozkładały się obecnie w sypialni, a z nimi powoli, zmęczeniem snać zwyciężane i wyczerpaniem, milkło bolesne łkanie starca, przechodząc stopniowo w płacz cichy.

Zbiegłem z kilku kamiennych schodów i znalazłem się znów na ulicy. Konstelacje stały już stromo na głowie, wszystkie gwiazdy przekręciły się na drugą stronę, ale księżyc, zagrzebany w pierzyny obłoczków, które rozświetlał swą niewidzialną obecnością, zdawał się mieć przed sobą jeszcze nieskończoną drogę i, zatopiony w swych zawiłych procederach niebieskich, nie myślał o świcie.

Tak Eter niebios choć tylko promieniem Gwiazd swoich widny gwiazdy owe rodzi Przedziela, łączy i wszystkie obwodzi Rozbłękitniony wieczności pierścieniem! Każda w nim żyje, kołuje, umiera One jego myślami na niebie On ich rodzicem, a jednak sam siebie W ich barwy stroi, w ich ognie ubiera Dopiero niemi roziskrzony cały Zowie się niebem i drży w blaskach chwały!

A więc, poza jeziorem, hen, gdzieś, w perspektywie, niewyraźnie srebrzył się mglisto Alpejski szczyt wyniosły w tafli Lemanu, ogromnej, szklistej, niby morze, odbijały się gwiazdy, topił w nich swe wierzchołki wieniec pobliskich gór.

Odsłaniają swe jary, wzgórza i parowy, Już z jednego szum borów płonących dolata, Z drugiego cisza grobów, a z trzeciego świata Krzyk o pomoc i zawiew południa lipcowy. Zasłuchany, wpatrzony stoję tak do świtu, niebo wron zbudzonych przesłoni gromada, Gwiazdy giną w jaśnistych roztopach błękitu, I gąszcz rosy na rzęsach zbłyskanych osiada.

Przez wielkie okno wkradało się półświatło usianej gwiazdami nocy letniej, sennej i cichej; mrugające na niebie gwiazdy zaglądały do wnętrza komnaty, położonej na dole i zwróconej ku ogrodowi, a zawisłszy nad łożem, wpatrywały się błyszczące, pytań niedyskretnych pełne, w pobladłe lica bolejącego tu człowieka.

Wstaje i dłoń w trąbkę owinął, I patrzył przez palców szparę, Ale i dzień, już przeminął I mroki padają szare. Czekał długo po zachodzie, A gdy noc gwiazdy zapala, Zbliża się zlekka ku wodzie I śledzi oczyma zdała. Przebóg! cudy, czy moc piekła? Uderza go widok nowy: Gdzie pierwej rzeczułka ciekła, Tam suchy piasek i rowy.