United States or Libya ? Vote for the TOP Country of the Week !


Subiekci chichotali, przykucnięci pode drzwiami. Okno kuchni otwarte było na wielką, czarną noc, pełną rojeń i splątania. Czarne, uchylone szyby płonęły refleksem dalekiej iluminacji. Błyszczące garnki i butle stały nieruchomo dokoła i lśniły w ciszy tłustą polewą. Adela wychylała ostrożnie przez okno swą kolorową, uszminkowaną twarz z trzepoczącymi oczyma.

Były tam zwykłe, trawiaste źdźbła łąkowe z pierzastymi kitami kłosów; były delikatne filigrany dzikich pietruszek i marchwi; pomarszczone i szorstkie listki bluszczyków i ślepych pokrzyw, pachnące miętą; łykowate, błyszczące babki, nakrapiane rdzą, wystrzelające kiśćmi grubej, czerwonej kaszy.

Kuma zawiadomiła go przecież o urodzeniu dziecka, lecz piękny subjekt mruknął coś tylko i wzruszył ramionami. Gdy Kazimierzowa scenę przed barłogiem położnicy odtwarzała, Honorka wlepiła w nią oczy od gorączki błyszczące. Łajdak! wyrzekła przez zaciśnięte zęby. Pierwszy to raz głośno wymówiła na niego obelgę. Umilkła, przerażona.

W okienko facyatki karnawałowicza zajrzał głód; po wizytach i balach pozostał w pamięci jego tylko chaos ogólny wrażenie chwil rozkosznie jakby prześnionych, i jedno wspomnienie trwałe. Oczy młodego mężczyzny zadumane, w tej chwili błyszczące i jakby tkliwe, skierowały się w róg izdebki, gdzie w półświetle lampy majaczyła fotografia.

Patrzno, panie sierżancie wołał kanonjer Mateusz patrz, jakie czerwone, jakie błyszczące armaty mają te przeklęte Moskale. Zacząłem rozkoszną ręką głaskać wypolerowaną powierzchnię spiżową, a wszyscy powtarzali chórem: „Ależ to się świecą te moskiewskie puszki! „a jaki kaliber!” zauważył jeden kanonier, „to mi to kaliber! to nie żadna pukawka!”

Matka nie mogła dojść do ładu z toaletą. Świece dogasały w lichtarzu. Adela przepadała gdzieś w odległych pokojach lub na strychu, gdzie rozwieszała bieliznę. Nie można jej się było dowołać. Młody jeszcze, mętny i brudny ogień w piecu lizał zimne, błyszczące narośle sadzy w gardzieli komina. Świeca gasła, pokój pogrążał się w ciemności.

Przez wielkie okno wkradało się półświatło usianej gwiazdami nocy letniej, sennej i cichej; mrugające na niebie gwiazdy zaglądały do wnętrza komnaty, położonej na dole i zwróconej ku ogrodowi, a zawisłszy nad łożem, wpatrywały się błyszczące, pytań niedyskretnych pełne, w pobladłe lica bolejącego tu człowieka.

A gdy się ukazał pośród zgrai, ucichła; poznano bowiem człowieka silnego w Bogu, i nie śmiano mu się urągać. A podniósłszy Szaman oczy błyszczące, zaczął mówić zapalając się w smutku. Cóżeście uczynili, rzekł, bezemnie? widziałem waszą Golgotę. Biada wam! A nie zostanę z wami, lecz to co powiem, zostanie z wami. Bądźcie potępieni kłótliwi ludzie.