Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 9 października 2025


Przyjdą, popatrzą, i spluną, jak lis na zielone winogrona. Przychodź tygodniami, tak jak ja, a zobaczymy, czy będziesz tak wyglądał. Rysiński był znanym w szkole siłaczem i pomimo zmęczonych oczu i cery, widać było, że mięśni swych nie stracił. Tak, ale dla was to niepotrzebne, wy używacie zawsze umiarkowanie, po ludzku.

Z ekranu izdebki, majaczącego coraz bledszymi cieniami, światło w tej samej chwili znikło; zapanowała tu szarawa ciemność, a w ślad zatem rozległo się powtórne, tym razem silniejsze pukanie, poza drzwiami zaś jednocześnie dały się słyszeć słowa, wyrzeczone głosem męskim, dźwięcznym i młodym. Widać, że śpi, lub go nie ma...

I teraz po twarzy jego odgadnąć to również łatwe było. Cierpiał... Rozpamiętując w myślach przeszłość własną, zapomniał widać zupełnie o teraźniejszości. Niby wczorajsze świeże, we wspomnieniach żyły znów te lata minione, dawne... Jak fata morgana ułudna mamiły wzrok duszy jego niedościgłą, bo bezpowrotną już dalą, rozpierzchały się, nieuchwytne, to znów wracały jawne żywe!

Serce Janka, które było w tej chwili jedną raną, targnęło się jeszcze silniej i codzienna melancholia, tłocząca go ku ziemi, wżarła się w boleść rozstania z tem, co już za swoje przywykł uważać, co się z nim zrosło, z czem umrzeć miał... Przed nim bielił się dwór, nieduży, silny, dobrze rozłożony na tle masy drzew. Z boku widać było ganeczek i wejście do kredensu. Do kredensu!...

Wojski stary od izby do izby przechodził. Po obu stronach oczy rostargnione wodził, Niemieszał się w myśliwych, ni w starców rozmówę, I widać że czém innem zajętą miał głowę; Nosił skórzaną plackę: czasem w miejscu stanie. Duma długo, i muchę zabije na ścianie.

W szarą nędzę istnienia "pana", zamkniętej w tych ścianach biedy, życie wplątało widać jakąś nić złotą, rzuciło na osłodę hojnie i litościwie pęk duchowych promieni!...

Już zwykła przemija pora: Nie widać z dziecięciem sługi. Nie może on przyjść stroną, Musi zaczekać troszeczkę, Bo właśnie teraz pan z żoną Poszli przechadzką nad rzeczkę. Wrócił się, czekał zdaleka, Za gęstym usiadłszy krzakiem; Lecz próżno czeka i czeka, Nikt nie powracał tym szlakiem.

Za to ci spadnie wyroków zasłona, Przyszłość z pod ciemnych wskażę chmur, Ach! i ty poznasz Marylę... lecz ona...” Wtem, na nieszczęście, zapiał kur. Skinęła tylko, widać radość z oczek, Mieni się w parę cieniuchną; Ginie, jak ginie bladawy obłoczek, Kiedy zefiry nań dmuchną. Patrzę, cały wóz stoi na łące. Siadam, powoli strach mija.

Tylko nad tapczanem rozkładał się jeszcze szmat gobelinu, na którym widać było zczerniałe, jak nogi topielca, nogi jakiegoś mitologicznego bohatera i plamę kobiecej, purpurowej sukni.

Ale który to był rok, za nic przypomnieć sobie nie może. Nagle zakołatało na drodze. Ha! ha! a! a!... Bydło wraca do obór, pastuchy do chat. Nie widać ich z okna, tylko duża smuga po za stawem się ściele, biała, jak wielki kłęb nagle powstającej pary. I razem z tym jękiem chłopców goniących bydło, jakaś nieokreślona tęsknota spada na całą wieś. Słońce nie świeci jaskrawo.

Słowo Dnia

ściskał

Inni Szukają