United States or Saint Barthélemy ? Vote for the TOP Country of the Week !


Spełniłam swój obowiązek i nic już więcej nie dodam. Muszę wracać, bo brat domyśli się, żem rozmawiała z panem. Dowidzenia! Odeszła, pozostawiając mnie na pastwę obaw i niepokojów o sir Henryka. Pierwsze sprawozdanie doktora Watson. Od owego punktu będę przepisywał moje własne listy do Sherlocka Holmes, albowiem odtwarzają owe wypadki, myśli i podejrzenia z większą dokładnością, niż moja pamięć.

Holmes siedział, odwrócony do mnie plecami; widzieć mnie nie mógł, a ja zachowywałem się tak cichutko, że nie mógł domyślić się, czem jestem zajęty. Masz pan chyba oczy z tyłu głowy... rzekłem. Mam przed sobą srebrny imbryk odparł ale powiedz mi, Watson, co myślisz o lasce naszego gościa?

Bo też tak jest. Watson otrzymuje rozkazy. I ja gotów jestem ich wysłuchać. Wszak Stapleton zaprosił pana dzisiaj na obiad? Spodziewam się, że i panowie pójdziecie ze mną. Oni bardzo gościnni i ręczę, że przyjmą was z otwartemi rękoma. Obaj z Watsonem musimy jechać do Londynu. Do Londynu? Tak; nasza obecność jest potrzebniejsza tam, niż tutaj.

Spostrzegłszy nas, zatrzymał się, ale po chwili szedł dalej. Kogo ja widzę! rzekł. Jeśli mnie oczy nie mylą, doktor Watson. Nie spodziewałem się spotkać pana tutaj... Co to takiego?... Ktoś został ranny... Nie, to niepodobna... Nasz przyjaciel, sir Henryk!... Podbiegł i nachylił się nad zwłokami. Słyszałem jego oddech przyśpieszony, cygaro z rąk mu wypadło. Kto to? Kto to taki? szeptał.

Rozwiązałem je był tam bochenek chleba, wędzony ozór i dwa słoiki owocowych konserwów. Pod prowiantami leżał kawałek papieru. Wziąłem go do rąk i w świetle zapałki odczytałem te słowa, skreślone ołówkiem, ręką niewprawną: „Dr. Watson pojechał do Coombe-Tracey”. Przez chwilę stałem z kartką w ręku, nie rozumiejąc, co znaczy to uwiadomienie.

Był to kij gruby, z dużą gałką, utoczoną z drzewa; pod gałką była srebrna obrączka, a na niej napis: „Jakóbowi Mortimer M. R. C. S. od przyjaciół C. C. H.”, pod spodem zaś data: „r. 1884”. Taką laskę staroświecką, mocną, zapewniającą bezpieczeństwo, zwykli nosić starzy lekarze. No, i cóż, Watson? Co pan myślisz o tej lasce? Jakie wyprowadzasz wnioski? zapytał.

Jeżeli panu na tem zależy. Widziałem, że baronet jest niezadowolony z naszego wyjazdu i że ma do nas żal, go opuszczamy. Kiedy chcecie jechać? spytał chłodno. Zaraz po pierwszem śniadaniu. Wstąpimy do Coombe-Tracey. Watson pozostawia tutaj kuferek, jako dowód, że wróci niebawem. Napisz kilka słów do Stapletona, przepraszając go, że nie możesz korzystać z jego zaprosin.

A ty jak sądzisz? Czy to było szczekanie?... Nie jestem dzieckiem. Możesz mi prawdę powiedzieć. Po raz pierwszy słyszałem ten głos, idąc ze Stapletonem. Tłómaczył mi, że to wabienie rzadkiego ptaka. Nie, nie, to był pies. Czyżby istotnie legenda została osnuta na faktach prawdziwych? Czyżby istotnie groziło mi niebezpieczeństwo?... Co o tem myślisz, Watson? Jestem pewien, że nie. Hm!

Lecz gdy chcesz mnie wywieść w pole, radzę ci używać innych papierosów, bo ilekroć ujrzę munsztuk z marką fabryczną Broadley, Oxford-Street, zawsze się domyślę, mój przyjaciel Watson jest w pobliżu. Patrz, rzuciłeś niedopalony papieros, zapewne w chwili, gdyś zdecydował się wejść do tej jaskini. Istotnie.

Czy nie znajdujesz, że wyrażone poglądy bardzo głębokie? Doktor Mortimer spojrzał na Holmesa z zaciekawieniem; sir Henryk był widocznie zdziwiony. Nie znam się na taryfach rzekł ale nie widzę, aby te słowa miały nas wprowadzić na trop autora listu. I owszem, Watson zna mój system. Czy zrozumiałeś znaczenie tego zdania dla naszej sprawy?

Słowo Dnia

sejmie

Inni Szukają