Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 9 lipca 2025
U wejścia wyludniających się coraz bardziej salonów, znowu stali teraz Dzierżymirscy, żegnając wszystkich serdecznie i grzecznie nad wyraz. N'est ce pas ? do zahaczenia w Gowartowie?.. rzuciła na pożegnanie Ola odchodzącemu już w tejże chwili Topolskiemu. Najmilszym to dla mnie będzie obowiązkiem!.. zabrzmiała, w ukłonie wytwornym skwapliwa jego odpowiedź.
NAWIEDZENIE 1 Już wówczas miasto nasze popadało coraz bardziej w chroniczną szarość zmierzchu, porastało na krawędziach liszajem cienia, puszystą pleśnią i mchem koloru żelaza.
A kwadranse tymczasem mijały szybko. Liczba napływających osób powiększała się coraz bardziej, wśród szeleszczącej zaś, barwnej fali gości, w liberyi i pończochach, ukazywać się poczęli, posuwając się z trudem, lokaje, z wielkiemi srebrnemi tacami... U wejścia zaś salonów, wyparta zwiększającą się falą ludzi, stanęła zwarta gromada mężczyzn, tamując w ten sposób po prostu komunikacyę do przepełnionych nad miarę apartamentów.
Kupiłem bilety; dla Zaleskiej przyniosłem mój zwykły bukiecik. Działałem w myśl swego planu, choć coraz więcej widzę, że contra spem spero . I on, i ona są jakby opętani; wszystko, co się koło nich dzieje, dochodzi ich, jakby stłumione i dalekie. Szedłem przy niej, ale wszelka rozmowa, zarówno we dwoje, jak i we troje rwała się bez przerwy, jak między obcymi.
Jest od przekopów miejskich tak daleka, Jako niemieckiej broni grzmot doniesie, Mała, zaledwie znana komu rzeka, Wązkim korytem błądząca po lesie; Ku drodze jednak coraz szerzej ścieka, Gubiąc się w wielkim jeziora okresie; Puszcza okrywa z boków jej zwierciadła, A z przodu góra wyniosła usiadła.
Powoli Irek rozzuchwalał się coraz więcej. Tu i owdzie, jakaś pokojówka rozuzdana, sklepikarka lub dystrybutorka spragniona miłosnych wrażeń zsuwała mu się w objęcia. On wygłodzony, miłostki te skwapliwie przyjmował, dekorując je później w wytworne barwy, w opowiadaniach swych, wśród kilku przyjaciół.
Pan January tymczasem usiadł i ze wzrastającym coraz bardziej niepokojem śledził ruchy swej siostry. Teraz był już pewnym, że czeka go coś niezwykłego, i złego, tak bowiem ostrożnej i dziwnie postępującej siostry dawno już nie oglądał. Marszałkowa zbliżała się właśnie ku niemu, a usadowiwszy się obok, na kanapie, ujęła w obie dłonie ręce brata.
I Roman manewrując równocześnie lunetą odkrywał coraz to inne odległe góry i miasta, a użyczając lornety swej żonie, objaśniał ją, tłumaczył. Tymczasem zaś platforma dzwonnicy opustoszała stopniowo. Prócz przekupniów, zalecających swe "ricorda," i miejscowych ludzi, nie było tu już prócz Dzierżymirskich, nikogo. Roman i Ola gotowali się do odejścia, gdy oto nagle przystanęli znowu, zasłuchani.
Dzierżymirski coraz szybciej wymijał sale; nie znalazł się w galeryi podłużnej i olbrzymiej, w kształcie salonowego korytarza, szerokiego i przestronnego.
Inni porównywają te dni do apokryfów, wsuniętych potajemnie między rozdziały wielkiej księgi roku, do palimpsestów, skrycie włączonych pomiędzy jej stronice, albo do tych białych nie zadrukowanych kartek, na których oczy, naczytane do syta i pełne treści, broczyć mogą obrazami i gubić kolory na tych pustych stronicach, coraz bladziej i bladziej, ażeby wypocząć na ich nicości, zanim wciągnięte zostaną w labirynty nowych przygód i rozdziałów.
Słowo Dnia
Inni Szukają