United States or Seychelles ? Vote for the TOP Country of the Week !


Tak, zwłaszcza tutaj, na... drugie piętro. Słuchaj, Barrymore rzekł postanowiliśmy obaj zmusić cię do powiedzenia prawdy. Im prędzej wyznasz, tem lepiej dla ciebie. Dość tych kłamstw. Gadaj! Coś tu robił? Spojrzał na nas z rozpaczą, załamał ręce bezradnie. Nie robiłem nic złego szepnął. Trzymałem świecę w oknie. A dlaczego trzymałeś? Niech mnie pan o to nie pyta.

Czy ja tego nie widzę, czy jabym mogła choć jedną chwilę o tem wątpić? ty mnie nie kochasz, tyś mi nic nie poświęcił? ZOFIA. To, coś mi mówił wtedy, dawno jeszcze. Ah! to nie był żart. Tyś tak okropnie patrzył wtedy. ZOFIA. Wtedy, pierwszym razem... u ciebie... na Żórawiej. O nie, nie chciałam przyjść. Jeszcze nic nie było między nami, jeszcze mogło być wszystko inaczej. I nie byłabym przyszła.

Przyszedłem teraz, bo tylko ciebie chciałem widzieć. Szukałem cię wszędzie. Byłem w Berlinie, w Wiedniu, Szwajcaryi, tu jestem już od miesiąca i dopiero wczoraj wieczorem cię spotkałem. Co się z tobą stało, co się z tobą stało? Jak ty wyglądasz tutaj? ANDRZEJ. Nie, to być nie może, nie może. Za coś ty mnie opuściła? Bez słowa jednego rzuciłaś mnie jak łachman.

Czasem tylko załopotało coś w sitowiach i zaraz zcichło; tuż ponad senną taflą wód przeleciał wolno koło idącego myśliwca jastrząb wodny, kulik, zniknąwszy niebawem z oczu... I melancholijna szarość, jeszcze na wpół pogrążona we śnie, cicha, królowała dalej znowu, skupiona w sobie, niezamącona niczem, chyba tylko szelestem kroków ludzkich i biegiem legawca.

Jakże piękny! jak zgrabny był jej koteczek! Ona sama, mój Boże!... ona nie potrzebowała się stroić. Ot byle co na siebie włożyć. Zresztą, nigdzie przecież nie wychodziła z koteczkiem nigdy gdzież znowu!... Zawsze jej coś do stroju brakowało. To kapelusza, to bucika, to znów rękawiczki. I tak dzień za dniem schodził. Zresztą, nie miała czasu, ani zdrowia.

Ach! gdzie ty, Krysiu, ach, gdzie ty?” Wtem się coś zlekka potrąci Śród kryształowej przezroczy, Woda się zlekka zamąci Rybka nad wodę podskoczy, I jak skałka płaskim bokiem, Gdy z lekkich rąk chłopca pierzchnie, Tak nasza rybka podskokiem Mokre całuje powierzchnie. Złotemi plamki nadobna, Kraśne ma po bokach piórka, Główka jak naparstek drobna, Oczko drobne jak paciorka.

Profesor przechadzał się dostojnie, pełen namaszczenia, wzdłuż pustych ławek, wśród których rozrzuceni małymi grupkami, rysowaliśmy coś w szarym odblasku nocy zimowej. Było zacisznie i sennie. Gdzieniegdzie koledzy moi układali się do snu. Świeczki powoli dogasały w butelkach. Profesor pogrążał się w głęboką witrynę, pełną starych foliałów, staromodnych ilustracyj, sztychów i druków.

I pani Melania znów zadawała sobie dalej w myśli pytania... Czy Ola posiadała w duszy swej to, coby od popełnionego kroku wstrzymać mogło? Czy wpajano w nią te zasady młodych, takie na przykład, jakiemi karmiono lat temu wiele, w których pokolenie jej podobnych wyrosło?... Marszałkowa w zadumie spuściła nisko głowę. Nie, nie! odpowiadało coś skrycie na dnie jej duszy.

Ludzie bardziéj pomysłowi mogli zacząć wygniatać z gliny różne zwierzątka, muszki i t. d., a między innemi, mogli wyrobić coś nakształt żółwiéj skorupy, któremi posługiwano się wówczas. Inni, pamiętając, że glina twardnieje na ogniu, mogli ową wydrążoną bryłę wypalić i w ten sposób utworzyć pierwszą miskę.

Księżna opowiedziała. Przyjechali, powiada, do pałacu księżna, że to ma wstęp wolny do tej moskiewicy, więc z naszą panią prosto do jej pokojów, bez anonsowania, boby pewnie nie przyjęła. Generałowa, słyszę, zmieszała się okropnie. Pani Marszałkowej coś tam bąkała niewyraźnie, a potem księżnę bierze na stronę. „Daremnoś, mówi, i mnie i tej nieszczęśliwej zrobiła przykrość. Rzecz skończona.

Słowo Dnia

tańcowali

Inni Szukają