United States or Qatar ? Vote for the TOP Country of the Week !


Poszliśmy do Renaissance, gdzie grywa Sarah Bernhardt. Widziałem już niejedną aktorkę i Modrzejewską i Duze, ale żadna z nich mierzyć się z nią nie może. Przepyszny glos: miękki, potoczysty, melodyjny. Mogłaby stać bez ruchu i mówić tylko, a byłaby to już nieporównana gra. Najpierwsza aktorka świata.

Wszystko przeszło, a czemuż nie przejdą łzy moje! Widziałem jak dzień cały pośród letniéj spieki Błąkał się strzelec młody; stanął nad strumieniem, Długo poglądał wkoło i rzecze z westchnieniemChcę widzieć nim kraj ten opuszczę na wieki,

Biegnijmy na pomoc! Prędzej! Prędzej! Rzucił się naprzód, ja za nim. Po raz trzeci, do uszu naszych doleciał jęk ludzki i straszne warczenie. Stanęliśmy, nasłuchując. Znowu zaległa cisza. Holmes załamał ręce. Nigdy jeszcze nie widziałem go tak bezradnym. Zapóźno już, zapóźno!... mówił z rozpaczą.

Gdym drżał, gdym się do cyngla dotknąć nie ośmielił, On mi z rąk flintę wyrwał, wycelił, wystrzelił: Między dwie głowy strzelić! sto kroków! nie chybić! I w sam środek paszczęki! tak mu zęby wybić! Panowie! długo żyję, jednego widziałem Człowieka, co mógł takim popisać się strzałem.

Widziałem dwóch skazańców, co na swem uboczu Wysłuchali wyroku pod bagnetów strażą I na tłum zgromadzony patrzyli bez oczu, Jak ślepiec, kiedy zmierzchu wypatruje twarzą. Jeden z nich, licząc jakieś ubiegłe godziny, O widzenie się z ojcem poprosił nieśmiało, A drugi wnet zawołał: „Ja nie mam rodziny!” A miał , lecz mieć nie chciał... Tak mu się zdawało.

Łamańce rak jego rozrywały niebo na sztuki, a w szczelinach ukazywała się twarz Jehowy, wzdęta gniewem i plująca przekleństwa. Nie patrząc widziałem go, groźnego Demiurga, jak leżąc na ciemnościach jak na Synaju, wsparłszy potężne dłonie na karniszu firanek, przykładał ogromną twarz do górnych szyb okna, na których płaszczył się potwornie mięsisty nos jego.

Wszak to jego wzrost i zarost i twarz nieprawidłowa, powykręcana, a jednak prawie piękna, i te usta ogromne, czerwone, jakby rozkazujące kiedy mówić zaczynały. Nie widziałem go lat tyle, a jednak niema najmniejszej wątpliwości to on. Podszedłem ku niemu, i kładąc mu rękę na ramię, zawołałem po imieniu. Obejrzał się na mnie, trochę zły na intruza, który mu przeszkadzał; nie poznał mnie.

Widziałem tylko powłokę odstręczającą nieraz, a zawsze prawie śmieszną i pamiętałem dobrze, że dla mnie panna Felicya była kodeksem przyzwoitości, prostego trzymania się i dobrych manier i że myśl o niej łączyła się koniecznie z myślą o gderaniu, o gramatycznych regułach Noela i Chapsala i o szaliku, owijanym mi na szyi w najgorętsze dni letnie.

Cała przeszłość moja prześlizgnęła się dotąd po mnie, jak fala po głazie, nie zostawiając w swym odwrocie nic, prócz piany i szumowin. Miałem może zadowolenia i radości, ale szczęścia, tego wielkiego słonecznego szczęścia nie widziałem nigdy. A wszystko inne jest surrogatem, blichtrem, fałszem, tylko szczęście jest pięknem i prawdą.

I rzekł im odpowiadając Anhelli: zaprawdę, urągacie mi mówiąc o Piaście i o początku, wtenczas kiedy ja czekam śmierci a w życiu mojém widziałem tylko nędzę! Czy przyszliście przerazić mnie wołając: ciemności nadchodzą! Na cóż wam przerażać tego co cierpi? nie dosyćże jest przerażenia w grobowcu? Życie moje zaczęło się od przerażenia.

Słowo Dnia

spoglądający

Inni Szukają