Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 8 lipca 2025


Powiedziano coś blisko mnie: Viens donc, chéri. Przy mnie na pustej dotąd ławce siedziała teraz pogięta postać, w czarnych łachmanach, niewyraźna; tylko twarz sprośna, nabrzękła, czerwona z otwartemi śmiejącemi się usty, patrzyła na mnie zblizka, coraz bliżej.

Rzeczywiście, zmieniłem się znacznie od chwili ukończenia gimnazyum. Przedstawiłem się. Wstał i patrząc wciąż na mnie, silnie, dwukrotnie uścisnął mi rękę. Teraz, gdy widziałem go przed sobą, twarzą w twarz, poznałem go jeszcze lepiej.

Paląca się u obrazu Matki Boskiej nad łóżkiem, z czerwonego szkła, lampka rzuciła w tej chwili promień jasny na oblicze starca... W zmierzchu idącego wieczora twarz Gowartowskiego zajaśniała jakimś nadziemskim jakby wyrazem szlachetnej dobroci... Krasnostawski jednocześnie poprawił poduszki u łoża i pochylił się nad chorym, zdało mu się bowiem, tenże porusza ustami. Rzeczywiście.

Hrabia chociaż niewiedział co to wszystko znaczy, Poglądając w twarz starca czuł jakieś wzruszenie, Rękę mu scisnął; chwilę trwało to milczenie.

Rozglądając się, przystając co chwila, poszedł dalej!.. I niebawem znowu zapatrzył się dłużej, tym razem przed przegiętą w tył, w stojącej postawie, i unoszącą się jakby w przestrzeni, postacią nagiej również dziewczyny. Oczy jej były przymkniętemi, twarz owiana mgłą uśpienia, w ręku trzymane chwiało się kwiecie...

Z koczyka tymczasem, na obie strony, jak drogowskazy, sterczały dwa olbrzymie cybuchy, ciemne, z fajkami wypchanemi silnie tytoniem. Pan hrabia i pani hrabina palili w milczeniu, rzucając w jasność liliową wołyńskiej przestrzeni całe kłęby białego dymu. Pudełko z tytoniem stało na przedniem siedzeniu. Pani hrabina miała żółty płaszczyk i twarz lśniącą od nadużycia gliceryny.

Wszak to jego wzrost i zarost i twarz nieprawidłowa, powykręcana, a jednak prawie piękna, i te usta ogromne, czerwone, jakby rozkazujące kiedy mówić zaczynały. Nie widziałem go lat tyle, a jednak niema najmniejszej wątpliwości to on. Podszedłem ku niemu, i kładąc mu rękę na ramię, zawołałem po imieniu. Obejrzał się na mnie, trochę zły na intruza, który mu przeszkadzał; nie poznał mnie.

Znały stawy Pełczyńskie i szumiące dokoła nich brzozy, znał Węgliński lasek, cały w zieleń aksamitu spowity; powoli całe terytoryum miasta na wschód się pchającego Olka zajęła w swe posiadanie, prezentując wszędzie swą twarz płaską, ospą znaczoną i z nosem zadartym, z wargami mięsistemi, w obramowaniu ostro najeżonych włosów o rudawym, niepewnym połysku.

Słowo Dnia

obrazami

Inni Szukają