Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 21 października 2025
I teraz siedzi na wilgotnej ławce, tuż pod krzakiem bzu, który dopiero pączki wypuszczać zaczyna. Dokoła, kilka chudych drzewek wznosi swe bezlistne gałęzie, pies jakiś błąka się po trawnikach, grzebiąc łapami w czarnej ziemi, poprzecinanej wązkiemi paskami zieloności. W powietrzu unosi się ciepła wilgoć, która piersi smutkiem tłoczy i moc wspomnień nasuwa.
Bonsoir, monsieur le comte! w tej samej chwili tuż obok nich rozległo się powitanie zwrócone do młodzieńca, i przed trzema panami stanęła Ola, w prześlicznej jasnozielonej sukni balowej, mieniącej się, przetykanej srebrem, wdzięcznie ubranej kwieciem wodnych nenufarów.
Jaeques, a tuż obok kościół St. Germain -l'Auxerrois; naprzeciw ogromem rozwielmożył się Luwr wspaniały. Roman, zapłaciwszy woźnicę, wyskoczył z dorożki i skierował się ku muzeum.
Natomiast zajechał śliczny powóz, zaprzężony w cztery cudnie przybrane ogiery, i już miała doń wsiąść Rózia, gdy głos Wieszczki dał się słyszeć tuż nad jej uchem: Pamiętaj, że z balu masz do domu wrócić przed północą najpóźniej, bo czary wówczas stracą moc i obdarta i brudna ukazałabyś się wszystkim na sali. Będę pamiętała! odparł Kopciuszek.
Na werandzie, w głębokim fotelu siedziała marszałkowa Warnicka, pracując z zajęciem nad robótką ręczną; dalej nieco, w parku, poprzez drzewa alei migała jasna letnia suknia kobieca i sylwetka siedzącego obok niej mężczyzny; przez otwarte na ścieżaj wreszcie tuż koło balkonu okno saloniku dolatywały dwa męskie głosy, zmieszane z miarowemi uderzeniami kul bilardowych.
Któżby tu mieszkał? stary stryj niebył żonaty; A ciotka w Petersburgu mieszkała przed laty. To niebył ochmistrzyni pokój? Fortepiano? Na niém noty, i książki; wszystko porzucano Niedbale i bezładnie; nieporządek miły! Niestare były rączki co je tak rzuciły. Tuż i sukienka biała, świeżo s kołka zdjęta Do ubrania, na krzesła poręczu rospięta.
„Mój kochanku, konia wstrzymaj, Ledwie dosiedzę na łęku.” „Moja luba, siodła imaj Prawą ręką... Co masz w ręku? Czy to worek do roboty?” „Nie, to jest Ołtarzyk złoty...” „Nie czas wstrzymać! Pogoń bieży, Słyszysz pogoń? tętnią błonia; Tuż przed koniem przepaść leży; Rzucaj książkę, puszczam konia!...” Koń jak gdyby zbył ciężaru, Przemknął dziesięć sążni jaru. Lecą bagnem przez manowiec.
Lepiej, że zgrzeszym ostrożności zbytkiem, Niż gdyby miało kiedy być przysłowiom trzodzie: Mądra koza po szkodzie. O wilku mówiono w izbie A wilk tuż sicdział na przyzbie, Podsłuchał. Matka z domu, a on wnet do córk Stuk i puk we drzwi komórki.
Po marmurowych stopniach schodów tej okazałej, gotyckiej katedry, mogącej w swojem wnętrzu pomieścić do 40,000 ludzi, co chwila wchodził ktoś do jej środka, lub wychodził na ulicę z kojącej ciszy świątyni wpadając nagle w hałaśliwy wir miasta, i natręctwo jego mieszkańców, w osobie spacerującego po trotuarze tuż koło tumu przekupnia, cisnącego w ręce każdemu gwałtem mozaikowe wyroby weneckie.
Stał tuż przed nią, pochylając nad nią swą maskę rozłoszczonego „viveura”, mając wielką ochotę kopnięcia tej kobiety, która, dawszy mu tak słabą i niewyraźną rozkosz, miała śmiałość wkraczania w wygodnie urządzone życie, z dzieckiem w dodatku!
Słowo Dnia
Inni Szukają