Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 17 lipca 2025
Ustawieni w szyku, gotowi do walki, stoją oto niezliczeni wokoło grobu wodza swego... Przebóg, cóż to jest?.. Huk jakiś rozlega się w gmachu to marmur grobowca pęka, unosi się... W trójgraniasty kapelusz przybrana, z założonemi na piersiach rękoma, staje wyraźnie przed wzrokiem Romana postać Napoleona wodza!..
I Romana upajało to jutro!.. Lat temu parę skromny student, korepetytor bez grosza przy duszy, źle odziany, odżywiany biedny... Później zrządzeniem losu ślepego właściciel sumki pokaźnej grosza... Dziś dziedzic, pan całą, gębą!..
Ależ przebaczam... przebaczam!... rzekła, uśmiechem, pieszczotliwie Ola, a że nikogo podówczas właśnie w pobliżu nie było siedzieli w cieniu alei nadbrzeżnej nad Lemanem zarzuciła na szyję Romana swe długie białe ręce, i przytuliwszy się doń, poczęła mu z kolei szeptać: Ty mój drogi, jedyny!... Od kwadransa patrzę na ciebie i rosnę w duszy, takiś szlachetny, rozumny, piękny... Piękny!... powtórzyła z zalotnością, namiętnie i przymilająco się musnęła wargami śniadą twarz Dzierżymirskiego.
W półświetle tem, kto znał za życia Romana Dzierżymirskiego, z łatwością mógł go poznać teraz w stojącej rzeźbie z marmuru. I idącego przechodnia przykuwało do miejsca zdziwienie nagłe.
Wizye przykre zniknęły zupełnie, robak wewnętrzny, toczący ducha Romana, przestał go dręczyć na chwilę... Dawką miłości ukołysane sumienie spało. Romciu!.. Romeczku!.. usłyszał naraz Dzierżymirski pieszczot obietnic pełny, wołający go głos kobiety. Idę... idę! odparł pośpiesznie i rzuciwszy cygaro, przestąpił próg balkonu. Światło w pokoju zgaszonem już było.
Choć zmrożony nieco początkiem zdania, Zieliński spojrzał przyjaźnie na Romana, poczem odezwał się: Dziękuję, i zobowiązany jestem panu bardzo, bardzo, panie... prezesie!., uśmiechnął się znowu, z goryczą początkowo jednak winienem w krótkich słowach objaśnić go nieco o położeniu mem obecnem.
Uśmiechnięty, radosny, poprawił się Orlęcki na krześle, i sięgnąwszy po cygara, zapalił jedno, w roztargnieniu częstując niemi Romana. Dziękuję, palę jeszcze uśmiechnął się niedostrzegalnie Roman, i spojrzał z pod oka na gospodarza. Rôti
Mignął mu więc przed wewnętrznym wzrokiem duszy Medyolan, rodzinne gniazdo matki i tam "Cimitero Monumentale", gdzie zapomniane przezeń leżały jej prochy, wreszcie rysy matczyne, jak żywe, przeszłemi latami zamglone... Z powiewem zaś lat tych minionych, z przeszłości tchnieniem, w mózgu Romana znowu zaświdrowały wyrzuty sumienia, dawne te same.
Ach, mąż mówił mi tyle razy ciągnęła dalej słodkawo, z wymuszonym okolicznościowym uśmiechem, że, naturalnie, poza zasługami społecznemi, tak przyjemnego, sympatycznego, miłego człowieka, jak pan, nie znał był dotąd, i dla tego też myślałam, że i pan prezes... tu urwała swe przemówienie pani Wygrzywalska, śledząc na twarzy Romana wrażenie słów swoich.
Wdzięczność moja, panie prezesie, nie ma granic!... i zerwawszy się z krzesła, Zieliński, wzruszony i uradowany, uścisnął z przejęciem dłoń Romana.
Słowo Dnia
Inni Szukają