Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 27 lipca 2025
Rozpuszczoną masą włosów otarła strumień łez płynący jej z oczów. Przepraszam pana wykrztusiła wśród łkań ja zaraz przestanę beczyć, to już... taki cholerny narów... ja zaraz będę... wesoła!... Lecz on zbliżył się ku niej teraz i wyciągając ręce przyciągnął ją ku sobie.
Sherlock Holmes oparł się o poręcz fotelu i znowu złożył ręce tak, aby palce stykały się końcami. Uczynię to rzekł doktor Mortimer, zdradzając coraz większe wzburzenie. Powiem panu to, czego nie mówiłem jeszcze nikomu. Zataiłem to przed sędzią śledczym z pobudek, które pan zapewne zrozumie. Jako człowiek nauki, nie chciałem zdradzać się publicznie, iż wierzę w przesądy.
Wielka jego głowa, pokryta rozwichrzoną, olbrzymią czupryną, miała kształt prawie czworograniasty; wyraz małych oczek i ust wydętych, obrosłych sterczącym, rudawym włosem, znamionował upór, przewrotny spryt i jakieś niczem nieukrócone zuchwalstwo. Trzymał zwykle ręce w kieszeniach od spodni i nosił małoruskie koszule, najczęściej rozpięte na piersiach.
Po chwili znów mówił: Tak, ty obszaru, ty głębi uczucia, które wre we mnie, które dla ciebie niejedną już tamę zerwało, nie oceniasz, nie rozumiesz... Dzierżymirski silniej przycisnął do siebie kibić żony, a pochwyciwszy jej ręce, przywarł do nich ustami, i pocałunkami okrywać je począł. Ty... moja... moja! szeptał w kółko namiętnie, coraz czulej... ciszej...
Nie, nie, nie... Wiedziałem przecież, że to nie dziś jeszcze, a jednak na sam widok tej wody podemną drętwiałem i kurczyły mi się palce koło prętów. I wtedy, gdy będę skakał z tego mostu bo na pewno zeń skoczę w głębię, w spokój, kląć będę jeszcze i rzekę i siebie i wyciągnę ręce, aby ją odepchnąć. I wpadłszy, wyć będę jeszcze wszystkimi głosami duszy o ratunek, i przed wodą zadławi mię strach.
Ulepiły sobie dzieci ze śniegu bałwana, Gdy ich mama na podwórze wypuściła zrana. Nos i oczy dały z węgla, a ręce z patyków, Tożto śmiechów na podwórzu, radosnych okrzyków! Starsza Zosia śniegowego stracha się nie boi, Ale Lusia mała przy niej coś trwożliwie stoi: Medytuje niespokojnie Burek, też tchórzliwy, Wącha śnieg, czy śmieszny bałwan—żywy, czy nieżywy?
A ty śpiewaj, śpiewulo, A ty zgaduj, zgadulo! Obezdolił pieszczotą na błoniu. I wykochał jej nogi i ręce, I wykochał oddechy dziewczęce, I z chichotem odrzucił na siano Tę dziewczynę, przez niego ospaną! A ty śpiewaj, śpiewulo, A ty zgaduj, zgadulo! Tę dziewczynę, przez niego ospaną.
Ujrzawszy siostrę, podbiegł ku niej szybko i złożył w milczeniu na jej ręce pełen uszanowania pocałunek.
To powiedziawszy przywołał do siebie młodzieńca imieniem Anhelli i położywszy na nim ręce wlał w niego miłość serdeczną dla ludzi i litość. A obróciwszy się do gromady rzekł: odejdę z tym młodzieńcem abym mu pokazał wiele rzeczy bolesnych, a wy zostaniecie sami uczyć się jak znosić głód, nędzę i smutek.
Osobliwsza figura jechała na przodzie; był to stary kapucyn w habicie i na koniu, w jednej ręce z lancą a drugą błogosławiący krzyżem lud, który mu nogi całował. Za kapucynem postępowało tysiąc strzelców z lasów augustowskich. Mieli przewieszone dubeltówki i wielkie torby borsucze z pazurami i wyszczerzonemi zębami, bielejęcemi na zielonych kurtkach.
Słowo Dnia
Inni Szukają