United States or Saint Vincent and the Grenadines ? Vote for the TOP Country of the Week !


Czy to prawda, Barrymore?... zapytał sir Henryk. Tak, panie, święta prawda. Ha! nie mogę mieć ci za złe, żeś uległ prośbom żony. Wracajcie oboje do waszego pokoju. Pomówimy o tem jutro. Wyjrzeliśmy znowu przez okno. Sir Henryk otworzył je; chłodny wiatr smagnął nas po twarzach. Daleko na bagnie, płonęło blade światełko. Dziwna rzecz, że on nie boi się zdradzać swej obecności... rzekł baronet.

Pani z przestrogi rada, Już do małżeństwa skora, Nie boi się upiora; Bo w myśli swej układa, Nigdy w żadnej potrzebie Nie wołać go do siebie; I z tych układów rada, Jak wpadła, tak wypada. Bieży prosto do domu, Nic nie mówiąc nikomu, Bieży przez łąki, przez gaje, I bieży, i staje, I staje, i myśli, i słucha, Zda się, że ktoś goni I że coś szepce do niej.

Swoi i cudzy zmieszani w natłoku; Zewsząd szczęk razów, wrzask, chrzęsty pancerzy; Pryskają bronie, lecą chełmy, głowy, Co mlecz oszczędza, druzgocą podkowy. Książę, jak skoczył, tak goni na czele, Ani się jeden między tłumem boi. Znają czerwony płaszcz nieprzyjaciele: Poznali godła na chełmie i zbroi; Cofa się, walcząc nieśmiała gromada, Zwycięzca pędzi i na karki wsiada.

Żona jest niespokojna; chciałaby posłać po lekarza, lecz boi się; dobrze robi, że się boi. Przysłała mi dzieci do pokoju; wypędziłem je. Ja nie mogę, nie powinienem mieć dzieci. Dzwony w uszach dzwonią; krople spadają i pluszczą, pluszczą, pluszczą. Głowa mi pęka. Nie sypiam. I czegóż się lękam, jeśli wiem, że nie umrę na szubienicy? czemu się dręczę, jeśli wiem, żem nie zabił?

Bo oto byłem przy niéj jak ptak swojski co się boi; i nie wziąłem nawet pocałowania od jéj ust koralowych, choć byłem blisko; jak gołąb mówię siedzący na ramieniu dziewczyny. Dziś już to snem jest. Oto szafirowe niebo i gwiazdy białe patrzą na mnie: sąż to gwiazdy te same które mnie widziały młodym i szczęśliwym?

Wentzel boi się konwulsyjnie myszy i udanie się rozkosznego figla uczuciem błogości napełnia ich serduszka. Lecz siedząca przy stole francuzka marszczy brwi i groźnie podniósłszy rękę do góry, woła ochrypłym głosem: Attention, sales gamins! ou je vais vous ficher des claques! Chłopcy milkną i kołyszą się na krzesłach z mniejszym niż zwykle zapałem.

Tak się boi, tak drży, że nawet nie wie o tem; nie została mu taka cząstka świadomości, któraby na ten strach spojrzeć mogła. Czego się boi, nie wyobraża sobie. Będzie coś, coś musi być. To coś już jest. Minęło pół godziny. Wchodzą znów ci sami, te same tłumy. »Czas iść« mówi dozorca. Znów wstał bezwiednie. Kolana ma tak miękkie, że gną się pod nim.

Słowo Dnia

wąsov

Inni Szukają