Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 4 lipca 2025


I pod spojrzeniem tem nagle spuściła wzrok kobieta... Po raz pierwszy od kwadransa spadła z twarzy jej obłudna, fałszywa i układna, a przyodziana li tylko w imię pozorów, maska. Zorane policzki wdowy okrasił lekki rumieniec, a pod wpływem jakiejś myśli zapewne, wyraz jej oblicza, prawdziwy i szczery, mignął na chwilę przed oczyma obserwującego mężczyzny. I to ocaliło nieboraczkę.

To spija rosę ostatni znój, To w cieniu twoim cień spoczął mój. Pierwsza z brzękiem zbudziła się mucha. Pierwsze liście powypełzły z drzew, I deszcz pierwszy wdudnia mi do ucha Rozegrzmiały w błyskawicach śpiew. Tego śpiewu zgruch i rozgruch długi Któżby pojął, któż pochwyciłby? Rozbrykane, rozwierzgane strugi Miażdżą o ziem pluskające łby.

Snadź niebo na was o coś zagniewane; Nie jątrzcież jego gniewu jeszcze gorzej Oporem przeciw świętej woli Bożej. *Pierwszy muzykant.* Trzeba nam podobno schować dudy w miech i wynieść się za drzwi. *Marta.* Tak, tak, schowajcie swoje instrumenty, Poczciwi ludzie, niema tu co robić. *Druugi muzykant.* Może-ć się jeszcze co znajdzie.

Ola, po raz pierwszy, spojrzała nań uważniej. Twarz młodzieńca w tej chwili pozbyła się całkiem nałożonej konwenansowej maski światowca, złagodniała jakby i wypiękniała.

Z okien i balkonów hoteli poznikały już także liczne sylwetki i twarze gości, w pobliżu, na wieży kościelnej, wybiła rytmicznie godzina jedenasta... Roman ocknął się pierwszy, dotknął delikatnie dłonią rączki Oli i rzekł: Pora już nam, kochanie... prawdaż?.. Która? zapytała Ola, zbudzona. Jedenasta, moje życie odparł Roman. Już?.. zdziwiła się Ola, westchnąwszy.

Niedosłyszane wzajemnie często w gwarliwym hałasie "Mercerii" słowa ich ginęły bez echa, gdy naraz i tym razem zupełnie głośno, po niewiele znaczących uwagach, odezwał się pierwszy Dzierżymirski. -Czy wiesz, moje życie, to już trzy tygodnie blisko, jak wyjechaliśmy z kraju? Czas leci, kto by pomyślał, że niebawem już minie miesiąc, jak porwałem ciebie, szczęście moje, z łona rodziny?..

Wkrótce, tamże zjawił się również mężczyzna, z kobietą młodą dość jeszcze i garstką dziatek. Przed ginącym w cieniach wieczora pomnikiem Romana, poklękli oni niebawem wszyscy... Byli to Orlęccy: ojciec, matka i córka, oraz Zieliński Herman, z rodziną. Młody głosik dziewczęcy pierwszy przerwał nieśmiało milczenie cmentarnego zakątka. Silny, jędrny zawtórował mu głos męski i szept otaczających...

W tym to czasie zauważyliśmy u ojca po raz pierwszy namiętne zainteresowanie dla zwierząt. Była to początkowo namiętność myśliwego i artysty zarazem, była może także głębsza, zoologiczna sympatia kreatury dla pokrewnych, a tak odmiennych form życia, eksperymentowanie w nie wypróbowanych rejestrach bytu.

Ten blady mężczyzna z czarną brodą wydawał mi się podejrzanym. On pierwszy znalazł trupa sir Karola; o okolicznościach, towarzyszących jego śmierci wiedzieliśmy tylko to, co Barrymore opowiadał. Zaczynałem przypuszczać, że to on, Barrymore, ukrywał się w dorożce i śledził sir Henryka. Broda była podobna.

Kuma zawiadomiła go przecież o urodzeniu dziecka, lecz piękny subjekt mruknął coś tylko i wzruszył ramionami. Gdy Kazimierzowa scenę przed barłogiem położnicy odtwarzała, Honorka wlepiła w nią oczy od gorączki błyszczące. Łajdak! wyrzekła przez zaciśnięte zęby. Pierwszy to raz głośno wymówiła na niego obelgę. Umilkła, przerażona.

Słowo Dnia

obrazami

Inni Szukają