United States or Comoros ? Vote for the TOP Country of the Week !


Więc naprzekór przeszkodom źrenicą bezradną Chłoniemy się nawzajem, niby dwa bezdroża, A, gdy powiek znużonych kotary opadną, Czujemy, żeśmy wyszli z uścisków i z łoża. Nikt tak nigdy nie patrzał, nie bywał tak blady, I nikt do dna rozkoszy ciałem tak nie dotarł, I nie nurzał swych pieszczot bezdomnej gromady W takiem łożu, pod strażą takich czujnych kotar!

Postukiwał dziadyga o ziem kulą drewnianą, Miał ci nogę obciętą po samo kolano. Szedł skądkolwiek gdziekolwiek byle zażyć wywczasu, Nad brzegami strumienia stanął tyłem do lasu. Stał i patrzał tem białkiem, co w niem pełno czerwieni, Oj da-dana, da-dana! jak się strumień strumieni! Wychynęła z głębiny rusałczana dziewczyca, Obryzgała mu ślepie, przymarszczył pół lica.

Wiemy już teraz, dlaczego Stapleton patrzał niechętnie na konkurenta siostry; chociaż ten konkurent jest jedną z pierwszych partyj w kraju. A teraz przechodzę do innej nici, którą wyciągnąłem ze splątanego motka do przyczyny łez pani Barrymore i tajemniczych nocnych wędrówek jej męża. Powinszuj mi, Holmes, i przyznaj, że nie zawiodłem twego zaufania. Ta zagadka została wyjaśniona w jedną noc.

W swe kościste ręce spódnicę ujmowała przytem pociesznym ruchem, a z pełną komizmu gracyą unosząc wyraźniej i głośniej powtarzała ostatnią piosenki zwrotkę, i szła dalej, aby w parę minut ponownie wykonać też same identycznie produkcye. Idący ulicą mężczyzna przystanął i patrzał ciekawie na babinę, wkrótce jednak, znudzony, obojętnie odwrócił się i począł iść dalej.

Ależ to Wikcia! wołał Wikcia z Grand hotelu w Łodzi ta... co się tu w Warszawie teraz puszcza! Lewek głowę podniósł i ogłupiałym wzrokiem na śmiejącego się patrzał. =Małpa.=

To mówiąc, okno przymknięte zaszczepił, Niby niechcący, i patrzał i gadał: Ale umyślnie pytanie uczepił. By coś o postach niemieckich wybadał. Na to mu prędko Litawor odpowie: "Jeżeli kiedy wychodzę po radę Do cudzych, własnej nie ufając głowie, Zawżdy twe zdanie na początku kładę, Boś zewsząd godzien mojej czci i wiary, Jak w polu młody, tak na radzie stary.

Z tej tu pokrzywy czar dębowych cieni Zgarnę ku piersiom, co na słońce dyszą, Ustami dotknę bezmiernej zieleni, Stęsknionej do mnie swym sokiem i ciszą. Do kwiatów przywrę rozpalone czoło, Wsłucham się w bąki grające i brzmiki, I będę patrzał, jak lepkie gwoździki Wśród jaskrów lśniącą ociekają smołą.

Siedział na kamieniu i patrzał na mnie wesoło. Był blady, wychudzony, miał twarz ogorzałą, ale bieliznę tak czystą, a brodę tak starannie wygoloną, jak gdyby znajdował się w swojem mieszkaniu przy Baker-Street. Jakże się cieszę, że to ty! zawołałem, ściskając mu rękę. A czy się nie dziwisz? zagadnął. Przyznaję, że tak. I ja jestem zdziwiony odrzekł.