Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 13 czerwca 2025
Dzierżymirski, pochylony nad grubą księgą, której cyfr i kolumn ich nie widział zgoła pogrążonym się ciągle być zdawał całkowicie, w rachunku i pracy. Milczenie zupełne panowało w pokoju, w ciszy zegar wydzwonił niebawem godzinę wpół do dwunastej. Roman się ocknął; zostawało mu już tylko pół godziny czasu.
Staw w ciszy i obramowaniu oczeretu drzemał a nad jego brzegiem, na pagórku, brzoza, dziwaczna i pokręcona, długie gałęzie w wodzie rozpaczliwie moczyła. Janek machinalnie do stawu się skierował i, czółno odszukawszy, gobelin z książkami na dno czółna cisnął. Poczem sam w łódź wlazł i drąg schwycił. Zdawało mu się, że idzie gdzieś w daleką drogę a ten drugi brzeg nigdy nie trąci o drzewo czółna.
Do uszu jej jednocześnie, w wieczornej ciszy wyraźna, doleciała pieśń, śpiewana zgodnie silnym męskim tenorem Topolskiego i cieniutkim sopranem Oli, z przeciągłem do wtóru gwizdaniem pana Emila. Barka znalazła się niebawem pośrodku stawu. Pieśń, urwana nagle, zcichła, marszałkowa krzyknęła, jak tylko mogła najgłośniej: Hop!.. hop!..
W nim tliła jeszcze miłość dla niej, ale policzek kobiety i poniewierka zdeptana miłość własna, wszystko było od iskry tej silniejszem. W dziesięć minut, młody człowiek uspokoił się zupełnie; znać z gotowym już w głowie planem, list pisać począł szybko, zamaszyście... W ciszy pokoju rozległ się nerwowy zgrzyt pióra i długo, długo nie ustawał.
W tym organizmie, nabrzmiewającym tłuszczem, znękanym od nadużyć płciowych, ale wciąż wzbierającym bujnymi sokami, zdawał się teraz zwolna dojrzewać w tej ciszy jego przyszły los.
Lampa syczała w ciszy, w gęstwinie tapet biegły tam i z powrotem wymowne spojrzenia, leciały szepty jadowitych języków, gzygzaki myśli... TRAKTAT O MANEKINACH Ciąg dalszy Następnego wieczora ojciec podjął z odnowioną swadą ciemny i zawiły swój temat. Lineatura jego zmarszczek rozwijała się i zawijała z wyrafinowaną chytrością. W każdej spirali ukryty był pocisk ironii.
Ojciec podejrzewał bolesną myślą, że oto grzeszą gdzieś w głębi domu z córami ludzi. Stojąc nieruchomy i pełen troski, z błyszczącymi oczyma w jasnej ciszy sklepu, czuł wewnętrznym słuchem, co działo się w głębi domu, w tylnych komorach wielkiej kolorowej tej latarni.
Głowonogi, żółwie i ogromne kraby, zawieszone na belkach sufitu jako kandelabry i pająki, przebierały w tej ciszy bez końca nogami, szły i szły na miejscu... Twarz mojego ojca przybrała naraz wyraz troski i smutku, gdy myśli jego na drogach nie wiedzieć jakich asocjacji przeszły do nowych przykładów: Czy mam przemilczeć mówił przyciszonym głosem że brat mój na skutek długiej i nieuleczalnej choroby zamienił się stopniowo w zwój kiszek gumowych, że biedna moja kuzynka dniem i nocą nosiła go w poduszkach, nucąc nieszczęśliwemu stworzeniu nieskończone kołysanki nocy zimowych?
Wyjrzawszy zaś już odważniej nieco, trącił srebrzysty lśniącą taflę laguny, zadrgał siecią światła na powierzchni wód, a niebieskawą ścieżyną dotknąwszy się ich pieszczotliwie, otworzył nagle perspektywę daleką, hen! aż ku Lido-na morze... W niezamąconej niczem ciszy, starożytne zegary licznych kościelnych i klasztornych wieżycach wybijać poczęły rytmicznie którąś godzinę.
W ciszy pokoju słychać było teraz wyraźnie jednostajne brzęczenie much; zniżające się słońce ścieliło swe promienie po zielonej powierzchni bilardowego sukna salonik tonął cały w półświatłach kończącego się letniego popołudnia. Nagle firanki u okien poruszyły się gwałtownie ktoś drzwi otwierał... Na progu, w szarem sukiennem, liberyjnem ubraniu, stanął lokajczyk, młode chłopię...
Słowo Dnia
Inni Szukają