Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 11 września 2025


Stojąc przy tej furtce, biedny sir Karol ujrzał coś, co go tak wystraszyło, że stracił przytomność i zaczął biedz prosto przed siebie, mu tchu zbrakło i padł nieżywy z wycieńczenia i trwogi. Uciekał liściastym tunelem. Co go wystraszyło? Pies zwyczajny, pasterski, czy też jakieś stworzenie fantastyczne, widmowe? Była-li w tem ręka ludzka, czy też moc nadprzyrodzona?

Pójdziemy nierozłącznie, bo wspólna nam droga, „Będzie nieco człowieka, będzie nieco Boga. „Podzielimy się męką podzielnać jest męka! „Wszak ta sama nas ludzka skoślawiła ręka. „Tobie trocha śmieszności, mnie śmieszności trocha, „Kto się pierwszy zaśmieje ten pierwszy pokocha. „Ty podeprzesz mię ciałem, ja ciebie sośniną, „A co ma się nam zdarzyć, niech się zdarzy ino!”

Na progu wreszcie ukazał się Krasnostawski, trzymając w ręku dużą kopertę. Na jego widok pan January gorączkowo, o własnych siłach, uniósł się na posłaniu i wyciągnął rękę po testament. Dziękuję... wyszeptał. Odebrawszy zaś od Krasnostawskiego kopertę, otworzył drżącą ręką, wyjął arkusz papieru, znajdujący się tam i rozerwał zwolna na cztery części.

Odepchniętemu twardą ręką biedy od rydwanu bawiącego się świata przesłoniętego w pamięci jego gazą ułudną, mieniącego się setkami odcieni i blasków pozostały tylko wspomnienia dręczące, rozkoszne, kilkunastu rozmów, tańców, uścisków dłoni, spojrzeń... i nabyta za pieniądz własny fotografia pięknej dziewczyny. Mydlana bańka złudna marzenie!..

Ona w środku wysoko nad ptastwem się wznosi, Sama biała i w długa bieliznę ubrana Kręci się, jak bijąca śród kwiatów fontanna; Czerpie s sita i sypie na skrzydła i głowy, Ręką jak perły białą, gęsty grad perłowy Krup jęczmiennych: to ziarno godne pańskich stołów, Robi się dla zaprawy litewskich rosołów, Zosia je wykradając s szafy ochmistrzyni Dla swego drobiu, szkodę w gospodarstwie czyni.

Mogęż czem lepszem zadość ci uczynić, Jak, że ręką, co zabiła ciebie, Przetnę dni tego, co był twoim wrogiem? Przebacz mi, przebacz, Tybalcie! Ach, Julio! Jakżeś ty jeszcze piękna! Mamże myśleć, Że bezcielesna nawet śmierć ulega Wpływom miłości? że chudy ten potwór W ciemnicy tej cię trzyma jak kochankę?

Zagłuszając inne głosy śpiewaków bliższych i dalszych, zadrgała ona uczuciem, i zręcznie modulowana przyjemnie pieściła słuch, coraz donioślejsza, bliższa... Pojedziemy tam! dobrze, Romciu?.. zaproponowała Ola, ujęta głosem śpiewaka. Bene, carissima! odparł Roman, i skinął na wiosłującego. Gondola ich, kierowana umiejętną ręką, wymijać zaczęła łodzie, coraz liczniejsze.

Wielka lampa w stylu bizantyjskim, wysadzana kamieniami zwiesza się od sufitu, nadając tej sypialni fałszywy ton kaplicy. W lustrzanej szybie szafy odbija się stojący pod ścianą nizki szezląg Marie Antoinette pokryty aksamitną draperyą. Na aksamicie, jak wąż mikroskopijny, leży w łuk skręcony kawałek błękitnego, jedwabnego sznurowadła, zerwanego silną a nerwową ręką...

Oto był los tego, na kim w młodych latach zdawał się leżeć promień nieśmiertelności, on to był przecież, który w ciszy pokoju, oderwawszy się na chwilę od pracy, mówił do siebie cichemi i drżącemi ustami, że ślad jego nie zaginie, że ręka, która wyrwie naturze prawdę, sterczeć będzie świetlana z nocy zapomnienia długo, długo może wiecznie.

*Merkucio.* Proszę cię, mój Piotrze, zakryj wachlarzem twarz jejmości, bo z dwojga tego jej wachlarz jest piękniejszy. *Marta.* Życzę panom dnia dobrego. *Merkucio.* Życzymy ci dobrego południa, piękna signoro. *Marta.* Czy to już południe? *Merkucio.* Nieinaczej; bo nieczysta ręka wskazówki na kompasie trzyma już południe za ogon. *Marta.* Chryste Panie! Cóż to za człowiek z waćpana?

Słowo Dnia

biegało

Inni Szukają